Siadasz w pustej o tej porze kawiarni, zajmujesz niewielki stolik pod oknem, zamawiasz największy kubek z mocną kawą. Na blacie kładziesz notes, ściągasz płaszcz, odwijasz szalik z szyi. Siadasz i wpatrujesz się w czerń za oknem. Patrzysz niby bezmyślnie, niby w strachu. Kelner, który obserwuje cię zza ekspresu dobrze cię zna. Boi się o ciebie, bo z jego perspektywy wyglądasz jak ktoś, kto boi się spać… Jak ktoś, kto boi się żyć teraz w tym czasie i miejscu…
Jest trzecia czterdzieści nad ranem.
Bezsenność coraz częściej staje się twoim nocnym towarzyszem. Zasypiasz lecz zaraz budzisz się. Rozmyślasz, szukasz w sobie czegoś, co nieznane, a co powinno być. Serce bije nerwowo, a dłonie robią się coraz bardziej spocone. Podobnie i czoło.
Nie patrząc na zegarek wstajesz, ubierasz się i wychodzisz. I zawsze z notesem przy sobie. Wchodzisz do cukierni, siadasz przy stoliku w rogu, a wzrok zanurzasz w czerni nocy za oknem. Ludzie śpią, marzą, malują pod powiekami bajki kolorowe, jak tęcza. Zaczynasz sączyć kawę. Pobliskie latarnie oświetlają ulice, a ty w marazmie i poplątaniu myślisz o swojej żonie i jej marzeniach, w które nie potrafisz się dopasować. Czujesz w sobie wadę i brak, zaczynasz czuć pustkę i bezsilność. Myślisz o dobrym kumplu i tym, co ci powiedział. Zaczynasz czuć dezorientację i wewnętrzną ciężkość. Czujesz, że odstajesz – od życia i od marzeń bliskich i od samego siebie. Wszystko puchnie w tobie, skronie pulsują. Coraz częściej masz ochotę rozpłakać się, bo naiwnie wierzysz, że łzy poluzują nieco węzeł, jaki zaciska ci się na szyi. Dusisz się w nadmiarze i pustce jednocześnie… Bez poczucia czasu zaczynasz myśleć o świecie, tak innym od tego tu na ziemi. Nad głową kosmos, który nigdy nie zasypia – gwiazdy, które nigdy nie spadają... Cała przyroda, natura, atomy i ludzie… Zjawiska. Od nawału myśli boli cię głowa. Wszystko cię przeraża.
Myśli, uczucia i przeczucia krążą nad tobą, jak metale w kosmosie. Coś się odrywa, krąży, uderza w następne, by rozpaść się na jeszcze więcej drobiazgu. Ten uderza w kolejne kawałki i wystrzeliwuje mnóstwo innych pocisków. Mnożą się myśli, teorie, strach. Potęguje się depresja. To reakcja łańcuchowa.
Paulo Giordano literacko uchwycił kruchość naszej wizji świata. Dziś jest tak, ale jutro już nie będzie tak samo. To co się dzieje, wszystkich ludzi w jakimś stopniu zmienia. Z minuty na minutę – niezauważalnie, acz trwale. Pandemia, promieniowanie, wojna, zaśmiecanie świata i zmiana klimatu… Jako ludzie tracimy poczucie bezpieczeństwa, a to koryguje optykę. Paulo Giordano KRZYCZY, że trzeba mądrzej żyć, uważniej, oszczędniej i – co smutne, acz konieczne – na dystans.
TASMANIA jest i powieścią i dziennikiem zarazem. To notatnik balansujący na pograniczu baśni i rzeczywistości. To książka, która wymyka się skatalogowaniu – ale czy jest ono TASMANII w ogóle potrzebne? Tu fabuła toczy się dwutorowo – jest to, co wydaje się być abstrakcją niepojętą rozumem, ale i to, co codzienność ludziom serwuje. Jest małżeństwo i samotność w nim. Jest genialny student i obsesja nauki i widelec, który leży pod ręką. Są myśli i strach o przyszłość tej ziemi. Jest i poczucie maleńkości w tym ogromie zjawisk i problemów i drogi ludzkości ku samozagładzie.
W TASMANII słyszysz krzyk o pomoc.
W TASMANII słyszysz błaganie o życie.
W TASMANII widzisz zagrożenie i niepokój i coś, co sprawia, że zaczynasz myśleć o świecie i o sobie w nim i to chyba stanowi kolejne tło powieści.
Ta książka potrzebuje czasu. Czytaj i dawkuj sobie lekturę, jak lekarstwo. Odkładaj w momentach zawirowań myśli, sięgaj w chwilach wyciszenia. Nie zmuszaj się do skakania po treści. Szybkość nie zawsze jest czymś dobrym. Daj sobie na nią czas. Stań się koneserem zdań, stron, rozdziałów…
Degustuj, smakuj, chłoń…
I pojmij, że warto w tym nadmiarze ogromu i przesytu dbać o swój mikroświat.
„Czy jest możliwe, że promieniowanie zachowuje pamięć o tym, czym było? Widmo emisji, które jeśli je przebadać właściwymi narzędziami, oddałoby nam spójną postać osoby, a nawet jej myśli? Czy byłoby to coś, co w innych sytuacjach nazywamy „duszą”? I czy w takim razie możliwe jest, że pod postacią promieniowania nadal istnieją wszyscy zmarli, wszyscy ci z przeszłości i wszyscy ci z teraźniejszości?”
Dziękuję SZTUKATER za lekturę