„Diamentowy plac” Merce Rodoredy od długiego już czasu znajdował się na liście moich czytelniczych priorytetów. Do poszukiwania tej książki skłonił mnie fragment opinii zamieszczony na okładce, w którym powieść hiszpańskiej pisarki porównana została do „Cienia wiatru” Zafona. Co więcej, autor tej wypowiedzi, iberysta i dziennikarz, przedstawił książkę jako jeszcze lepszą, dosłownie rozrywającą serce czytelnika na strzępy. Niestety… Zdumiewających tajemnic jakimi zachwyca się autor opinii specjalnie nie odkryłam, wielkie namiętności, które łączą bohaterów na początku historii bardzo szybko ustępują miejsca zwykłej prozie życia i jedynie zmagania z własnym przeznaczeniem faktycznie są dobrze pokazane. Magiczny klimat Barcelony lat 30-tych XX wieku jak pisze pan dziennikarz wcale nie wydaje się ani nastrojowy, ani niezwykły zważywszy na okoliczności. Walka o przetrwanie w mieście ogarniętym wojną domową, głód, rozpacz i śmierć dalekie są od piękna i nie mają z nim nic wspólnego. Nie mogę się zatem zgodzić z fragmentem opinii zamieszczonej na tylnej stronie okładki. Sama Barcelona lat 30-tych XX wieku, która zostaje wybrana na miejsce wydarzeń nie wystarczy aby szukać podobieństw w dwóch tak różnych powieściach.
„Diamentowy plac” to powieść o wzniosłej miłości, która szybko przegrywa z prozą życia, o niespełnionych obietnicach, determinacji i próbie przetrwania na przekór wojnie i pomimo wszystko. Natalię i Quimeta połączyło nagłe, wielkie uczucie, namiętność, która wkrótce po ślubie powszednieje i zamienia się w zwyczajną codzienność. Remont mieszkania, dwoje małych dzieci, coraz gorsza sytuacja materialna i wreszcie niepokoje społeczne, rewolucja, nędza i głód zmuszają do nieustannej walki o przetrwanie swoje i rodziny.
każdy kolejny dzień.
Autorka dobrze nakreśliła realia tamtych niespokojnych dni. Opisy, miejscami naturalistyczne, mocno oddziałują na naszą wyobraźnię. Wydarzenia wzbudzają skrajne emocje i czujemy się nimi w jakimś stopniu omotani. Wkraczamy w życie bohaterów i razem z nimi znosimy trudy rewolucji. Powieść ma w sobie wiele autentyzmu. Dzięki niej możemy poznać również hiszpańską kulturę, pewne zwyczaje i obrzędy. Postawy bohaterów są wiarygodne, cechuje je duża różnorodność. Książka nie jest wymagająca, dobrze się ją czyta. Z ciekawością i zainteresowaniem śledzimy niełatwe koleje losów hiszpańskich bohaterów.
Gdybym miała próbować zestawić „Diamentowy plac” z jakąś inną powieścią i doszukiwać się podobieństw to zamiast „Cienia wiatru” wybrałabym raczej „Ptaśka” Williama Whartona. Obraz gołębnika w domu Natalii i Quimeta i ptaki, które dosłownie zamieszkały z bohaterami przywodzi mi na myśl Ptaśka pragnącego upodobnić się jak najbardziej do ptaków.
Powieść Merce Rodoredy wywarła na mnie spore wrażenie, ale pozostawiła po sobie także pewien niedosyt. Może gdybym nie sugerowała się opinią zamieszczoną na okładce moje rozczarowanie byłoby mniejsze. A tak… Otrzymałam historię, której kompletnie się nie spodziewałem i to jest duży plus. Jest to historia uniwersalna, skierowana do dorosłego czytelnika, którą warto poznać. Nie należy się jednak w żaden sposób sugerować sugestiami.