To opowieść o miłości, ale nie romantycznej i łatwej. To opowieść o miłości trudnej, prawdziwej i życiowej. O miłosci w czasie wojny, smutku i zła. O miłości, którą zaczynamy doceniać dopiero po stracie. Która daje nam życie i je odbiera. O miłości i gołębiach, które wciąż znoszą jaja, wysiadują je, latają i żyją w tym gołębniku na tarasie, a których Colometa miała zawsze dość. O gołębiach i Quimecie, który na zawsze pozostanie tym chłopcem , który wtedy poprosił ją do tańca na Diamentowym Placu...
Powiem tak: przy tej książce płakałam jak nigdy wcześniej. Może na początku nie zachęca, ale potem kruszy serce na miliony kawałeczków ❤️
Nie każdemu od razu, a może nawet w ogóle się nie spodoba, mnie na przykład spodobała się dopiero od ok.180 strony i od tamtego momentu zgrałam się ze stylem autorki. Poczułam w Colomecie bratnią duszę, bliźniaczkę, i być może to sprawiło że samo jej imię w moich myślach sprawia, że serce pęka ponownie.
Faktycznie, nieporównywalnie lepsza niż "Cień Wiatru", który do tej pory uważałam za książkę życia. ❤️
Teraz "Diamentowy Plac " zajął jego miejsce. 💖