Czerwień. Tyle dobrego już słyszałam o tej książce. Jeden z najlepszych polskich kryminałów, muszę to przeczytać i tak dalej. O czym jest? Wyłowiono ciało kobiety, okaleczono dokładnie w ten sam sposób jak w przypadku sprawy sprzed bodajże 19 lat. No i to byłoby na tyle, bo teraz cofniemy się w czasie i poznamy bohaterów, za połową dopiero wrócimy do kwestii rozwiązywania sprawy.
Na początku uderzył mnie język, taki mało naturalny, jakby autorka chciała koniecznie pokazać swój rozwinięty zasób słownictwa, zabawny zabieg. Tyczy się to też sposobu pisania, był aż przesadnie poprawny, cokolwiek to znaczy. Po prostu czułam się, jakbym "czytała" (słuchałam) zlepek poprawnie napisanych zdań, a nie spójną powieść. Z biegiem czasu na szczęście się to zmieniło, pewnie kwestia przyzwyczajenia.
Słuchałam audiobooka i po prostu mnie nużył. Co chwilę sprawdzałam ile jeszcze do końca rozdziału i zastanawiałam się, kiedy w końcu zacznie się coś dziać. W pewnym momencie nawet się zgubiłam przez ciągły zabieg „minęło wiele lat”, na zasadzie kto jest kim i w którym momencie jesteśmy, ale może to nie problem książki, tylko tego, że nie mogłam się na niej skupić. No niestety, co chwilę miałam w głowie „ale co z tym zabójstwem z początku książki? To nie był główny wątek?”
Przez znaczną część powieści są nam przedstawiane postacie, poprzez przyglądanie się ich życiu, teraz i w przeszłości. No i ten zabieg był dość nudny, a nawet bardzo, jak dla mnie. Rozumiem sam zamysł, bo lubię takie przeplatanki czasowe, ale tutaj jednak do przesady. Książka mogłaby być spokojnie o 1/3 krótsza, jak nawet nie o więcej, szczegółowe opisy czynności też mnie niszczyły… dam Wam przykład, jak ja to widziałam „Postać A czytała książkę o tytule X z gatunki Y, (a skoro o tym mowa), z którego ma jeszcze 20 innych książek, (a skoro o tym mowa) to uwielbia autora Z, (a skoro o tym mowa), a jej ulubioną serią jest V, itd…”
i zapewniam, że te szczegóły wnosiły jedno wielkie nic i były dla mnie analogiczne do lanie wody w wypracowaniach. A jeszcze wracając do tego zabiegu przeplatanki, nie jest nowy, a więc trudny do zrealizowania też nie, a brakowało mi tego łącznika, przez część książki miałam wrażenie, jakbym po prostu zmieniła lekturę, kiedy skakaliśmy w czasie.
Ogólnie to dopiero mój 4 audiobook w życiu i jednocześnie pierwszy, którego słuchało mi się fatalnie, lektor niestety mi nie podpadł. Udawanie kobiecych głosów mnie rozbrajało, a to nie miała być komedia. Ale do rzeczy. Przez takie książki raczej omijam kryminały. Nudne, zero napięcia, brak zżycia z postaciami, które były bardzo prosto wykreowane? Autorka mocno je ograniczyła do jednej płaszczyzny. Mnóstwo zbędnych rozdziałów i szczegółów do zapełnienia stron. Naprawdę, 20% akcji i 80% opisów i zbędnych historii. To powieść obyczajowa czy kryminał? Główne pytanie, które ciągle sobie zadawałam. Nie ma tu kompletnie klimatu, który powinien dawać kryminał. Nie ma wspólnego śledztwa z bohaterami, po prostu egzystujemy sobie w tej historii, przy tym lekko senni.
Dopiero za połową książki coś faktycznie zaczęło się dziać i miałam ochotę na kontynuację, ale nie trwało to długo, bo facepalm gonił facepalm, pełno głupot. Ja nie mówię, że taka akcja jest nierealna, ale no niestety bardzo naciągana, typowa, mało odkrywcza i z tego wszystkiego mało wiarygodna, a to bardzo odbiera radość z czytania, ponownie dodam, że nie panuje w niej żadne napięcie, a przy takich krwawych działaniach byłoby miło. A i co jeszcze irytowało, tabun wzmianek "takie rzeczy dzieją się w powieściach/filmach/serialach, etc, a nie w normalnym życiu", po czym oczywiście się działy w naszej historii. Wkurzające jak cholera. Mam wrażenie, że autorka bardzo chciała poprawnie to napisać i zwiększyć objętość, nawet za bardzo i przerodziło się to w przesadę.
Dla mnie bardzo nieudany debiut, nie mam kompletnie ochoty sięgać po pozostałe książki autorki. Gdybym miała wybrać najgorszy zarzut względem książki, to właśnie byłoby to odczucie, że autorka przesadnie rozwija zbędne szczegóły albo powiela ciągle te same, zamiast skupić się na akcji. Przez to historia wlecze się jak ślimak. Jestem na nie.