Od momentu, gdy przeczytałam pierwszy i drugi tom cyklu o dziecięcych emocjach autorstwa Emilii Kiereś, wyczekiwałam czegoś więcej. Tamte pozycje przypadły mi do gustu na tyle, że po prostu zapragnęłam poznać kolejne powieści autorki. Na szczęście, na horyzoncie pojawiły się dwie kolejne książki - Miedziany listek oraz Cynowy rycerzyk. Czy i te książki przypadły mi do gustu i mogę je polecić? O jednej z nich w tej recenzji.
Tereska martwi się wieloma sprawami – przede wszystkim czuje się samotna i bardzo chciałaby mieć rodzeństwo. Czuje zazdrość na myśl o swoich rówieśnikach, którzy kolejno chwalą się swoimi braciszkami lub siostrzyczkami. Co więcej, kiedy kłóci się ze swoją najlepszą przyjaciółką, ma wrażenie, że już nikt się z nią nie zaprzyjaźni. Co jeszcze może pójść źle? Ach, no tak. W okolicy zaczyna grasować prawdziwy Potwór! Szybko jednak wychodzi na jaw, że widziała go tylko Tereska. Czy dziewczynka odnajdzie kompana, który zechce jej uwierzyć? Czy uda jej się rozwiązać zagadkę Potwora?
Zaczynając lekturę tej pozycji, pierwszą rzeczą, jaka wpadła mi do głowy była myśl o tym, jak Tereska musi czuć się pominięta przez swoich kolegów i koleżanki z klasy. Jako jedyna nie ma rodzeństwa, a najlepsza przyjaciółka odwraca się wręcz do niej plecami. Autorce bardzo dobrze udało się oddać uczucia głównie bohaterki i dzięki temu zdołałam się z nią bardzo mocno zżyć. Tereska zagościła w moich myślach, a jej odczucia były bardzo bliskie moim z czasów szkolnych.
Głównym wątkiem książki jest samotność oraz pewnego rodzaju zazdrość o to, co mają inni, a czego nie ma główna postać w książce. Z pozoru może wydawać się to dość głupiutkie i infantylne – co z resztą mogłoby pasować do tej książki, jednak w praktyce okazuje się to bardzo, ale bardzo ważną kwestią. Dzieciaki w szkole przeżywają różne emocje – od radości, przez rozczarowanie, aż po smutek. Emilia Kiereś udowadnia w swojej książce, że nie można żadnej z tych emocji pominąć i zignorować. Młody człowiek musi odczuwać, a co więcej - musi nauczyć się, że takie odczucia pojawiają się bardzo często i nie są czymś złym.
Bardzo poruszyła mnie tutaj mowa mamy Tereski, kiedy wyjaśniała dziewczynce, dlaczego ta nie ma rodzeństwa i że wcale nie jest to aż tak istotne, ponieważ najważniejsze jest to, że mają po prostu siebie. Trochę wstyd przyznać, ale w tym momencie w oczach zakręciły mi się łzy. Czy jestem odrobinę za stara na tego typu książki? Być może. Czy i tak zamierzam je czytać i nie wstydzić się emocji, jakie we mnie wzbudzają? Absolutnie nie!
Miedziany listek to bardzo dobra książka o tym, jak radzić sobie z zazdrością, poczuciem osamotnienia oraz uczy tego, że prawdziwego przyjaciela naprawdę poznaje się w biedzie – jak mówi jedno przysłowie. Uważam tę książkę za szalenie wartościową i gdybym miała wskazać jedną pozycję, którą powinien przeczytać każdy młody czytelnik - wskazałabym właśnie tę pozycję.