Poprzednia część cyklu o komisarzu Bondysie bardzo przypadła mi do gustu. Z niecierpliwością oczekiwałam momentu sięgnięcia po kolejny tom – i oto moje marzenia się ziściły. Męczennicy na płótnie przyciągali mnie do siebie bardzo i nie mogłam dłużej przechodzić obok nich obojętnie. Jednak czy ta pozycja okazała się równie dobra? O tym w recenzji poniżej.
Miasto próbuje odżyć po ostatnich tragicznych wydarzeniach, a komisarz Bondys powoli układa swoje życie prywatne. Spokój nie jest jednak mu dany na długo, ponieważ przed nim kolejna tajemnicza sprawa. Z wody zostaje wyłowione ciało starszej kobiety, a rany na ciele denatki mówią jasno – to nie było przypadkowe utonięcie. Kolejną ofiarą okazuje się chłopiec, a śledczy postanawiają zrobić wszystko, by odnaleźć sprawcę, dla którego nic nie jest przeszkodą. Czy zdążą powstrzymać bezwzględnego mordercę, zanim ten pozbawi życia więcej osób?
Zaczynając lekturę tej pozycji, nawet nie przyszło mi do głowy, że tak mocno wciągnę się w tę pozycję i że na tak długie godziny nie będę umiała się od niej oderwać. Nie mam pojęcia, jak autorka to zrobiła, ale zdecydowanie sprawiła, że ta książka całkowicie zmiotła z planszy moje wszystkie myśli.
Komisarz Bondys i sposób jego rozwiązywania sprawy może wzbudzać różne emocje, ja jednak z każdą kolejną chwilą czułam się tylko mocniej zaciekawiona. To, w jaki sposób ta postać dochodziła do kolejnych potencjalnych podejrzanych i jak wyglądały metody jego dedukcji, uważam za naprawdę ciekawe i ogromnie cieszę się, że autorka przedstawiła to właśnie tak. Co tu dużo mówić, komisarz Bondys to jest gość i nie zapraszam do dyskusji.
Hanna S. Białys po raz kolejny pokazała mi swoje umiejętności pisarskie i nawet nie wiecie, jak bardzo podekscytowana byłam tym, kiedy dotarło do mnie, że ta książka będzie jedną z lepszych powieści tego miesiąca — a co za tym idzie, mam ogromne nadzieje na tom trzeci. Akcja momentami pędziła tutaj na złamanie karku, a ja nie nadążałam przewracać stron. No i oczywiście — będąc w pracy, byłam w stanie myśleć tylko o tym, co wydarzy się dalej i jak zakończy się ta cała sprawa. Myślę, że tym samym muszę przyznać autorce ocenę bardzo dobrą z plusem. I to ogromnym.
Tłem dla całej powieści są przede wszystkim problemy rodzinne, które wpływają na nas i na nasze całe życie — na to, jak będziemy traktować ludzi dookoła siebie, na to, jak patrzymy na samych siebie i co myślimy. Przyznaję, że ten wątek okazał się dość przygnębiający, ale jednocześnie sprawił, że w pewnym momencie wszystkie elementy tej szalonej układanki powskakiwały na swoje miejsca.
Męczennicy na płótnie to bardzo dobra powieść, którą czytałam z wypiekami na twarzy i prawdopodobnie szaleństwem w oczach. Nie mogłam doczekać się poznania zakończenia, więc tę książkę pochłonęłam w dwa wieczory... No cóż, uwielbiam, kiedy tak się dzieje. Jeżeli poszukujecie wciągającego kryminału, którego akcja dzieje się w latach 90. I w dodatku czuć klimat tamtych lat, to ta pozycja musi znaleźć się na Waszej liście książek do przeczytania.