Jill Smokler nie napisała poradnika. Nie zamierzała narzucać się jako wszystkowiedząca matek i nie wpisywała umyślnie do swojej książki złotych myśli jako znawca tematu o macierzyństwie i wychowaniu. "Wyznania upiornej mamuśki" stanowią za to zbiór przemyśleń, jakimi dzieli się ze swoimi czytelniczkami. Po odważnym ujawnieniu się w blogosferze, jako matka nieidealna, nie spełniająca standardów jakie pokłada się w rodzicielkach, Jill postanowiła wyjść do szerszej publiczności. Kobiet, które być może tak jak ona nie dają rady, są zmęczone, a co za tym idzie chadzają na skróty w codziennej opiece, zaspakajaniu potrzeb itd. Przyznaje, że popełnia błędy, że czasem jej się zwyczajnie nie chce, nie udaje pisząc o różnych wypadkach, które niekoniecznie dzieją się przypadkiem.
Zaczyna się od manifestu upiornej mamuśki, który ilustruje wewnętrzną stronę okładki. Jest też przedsmakiem zawartości, z jaką przyjdzie się zmierzyć na łamach lektury. Dwadzieścia parę rozdziałów, gdzie każdy rozpoczyna się od wypunktowania kilku krótkich wyznań matek, mających bezpośredni związek z poruszaną w nich tematyką. Potem dochodzi do głosu Autorka i w sposób humorystyczny, ale i niezwykle trafny nakreśla zjawiska, które ją irytowały lub przedstawiały się odmiennie niż to początkowo zakładała. A macierzyństwo potrafi zaskoczyć już na samym początku, choćby podczas porodu. Bo potem to już z górki;)
Smokler, choć operuje ironią, jest przede wszystkim szczera. Zadaje kłam tym wszystkim, którzy uważają się za doskonałych rodziców. Tych kobiet, które są akuratne w postępowaniu względem swojego potomstwa. Same stwarzają idealny obraz siebie, jako opiekuna bez zarzutu, dzięki czemu dają sobie prawo oceniania innych i ciągłego wytykania niewłaściwych posunięć.
"Będę pamiętała,że matka doskonała nie istnieje, a moje dzieci i tak będą dzięki mnie rozwijały się jak należy. A niekiedy pomimo moich starań." (jedno z założeń manifestu)
Tak sobie myślę, że każda mama potrzebuje specjalnej lektury dla siebie. Takiej, która byłaby odzwierciedleniem jej zmagań, porażek, błędów, irracjonalnych lęków, ale i małych zwycięstw, momentów radosnych. "Wyznania upiornej..." mogą się stać właśnie taką książką, która w gorszych chwilach osłodzi życie, być może doda werwy, a przede wszystkim sprawi, że będą mogły się szczerze uśmiechnąć i wciąż wracać do ulubionych fragmentów.