Wiele spodziewałam się po tej książce. Pewnie dlatego, że została napisana przez Schmitta. Gdy w końcu dostałam ją w swoje ręce, nie mogłam się powstrzymać przed zagłębieniem w lekturę. I szczerze przepadłam.
„Marzycielka z Ostendy” to zbiór pięciu niesamowitych opowiadań, które oscylują wokół tematu marzeń, ale chyba przede wszystkim miłości. Każda z opowieści niesie ze sobą pewne prawdy.
W tytułowej historii poznajemy starą kobietę, która na pierwszy rzut oka może wydać się zgorzkniała. W jej domu zatrzymuje się pewien pisarz, który ma nadzieję zwiedzić Ostendę i poznać powód samotności starszej kobiety. Gdy nieprawdopodobna historia o jej młodzieńczej, największej miłości wychodzi na jaw, pisarz nie może pojąć, że mogłaby być prawdą. Dopiero pewne zdarzenie sprawia, że uwierzył. Opowieść ta jest przejmująco nostalgiczna i niepomiernie dramatyczna, nie tylko ze względu na miłość, która się spełniła, ale nie doczekała swojego końca, ale też dlatego, że ta starsza kobieta oddała wszystko, by jej ukochany był szczęśliwy. I choć marzyła o nim codziennie, pogodziła się z życiem, jakie przyszło jej wieść.
„Zbrodnia doskonała” ukazuje nam małżeństwo, z 30-letnim stażem, dorosłymi dziećmi. Wydawać by się mogło, że wiodą życie idealne. Jedno złe szepnięte słowo sprawia, że ta utopia powoli zaczyna się kruszyć i dochodzi do tragedii. Opowieść na wskroś przesycona dramatyzmem, to niewątpliwie niesamowicie przedstawiona psychiczna analiza postępowania kobiety, która przekonana o swoich racjach, brnie w nie tak głęboko, że sama się w nich zatraca.
Trzecim opowiadaniem jest „Ozdrowienie” historia pielęgniarki Stefanii i ślepego pacjenta, do którego zaczyna żywić pewne uczucia. Opowiadanie dość dziwne. Podobało mi się chyba najmniej ze wszystkich. Nie wiem czy to wina tematu, jaki autor sobie obrał, czy może przekazu. W każdym razie Stefania jest mało urodziwą kobietą. Ślepota jej pacjenta niepozwana mu fizycznie jej zobaczyć, jednak zadowoleniem napawa go sam zapach kobiety. Uczucie, które Stefania zaczyna do niego żywić zdaje się zmieniać ją wewnętrznie, ale i zewnętrznie. Uczucie to stało się też zapalnikiem do zmiany obecnego życia.
„Kiepskie lektury” to opowieść o kuzynostwie i skrywanej tajemnicy. Gdy razem wybierają się w podróż, nie wiedzą, jak nieprawdopodobna ta podróż się okaże. Maurycy to profesor, który nie czytuje beletrystyki. Woli oscylować wokół książek ambitnych. W jego ręce trafia jednak pewna pozycja, przed którą nie może uciec. Mąci mu w głowie, sprawia, że Maurycy widzi się rzeczy inaczej. Historia traktuje też o marzenie, które nie miało prawa się ziścić, marzeniu, które trzeba było schować głęboko w duszy. Marzeniu, które w pewien sposób będzie miało wpływ na ich życie. To wszystko prowadzi do zaskakującego finału.
Ostatnim, zamykającym książkę opowiadaniem jest „Kobieta z bukietem”. Opowieść o tym, jak długo możemy czekać na zmianę w swoim życiu i jak wielki wpływ potrafi na nas wywrzeć. Pewna kobieta codziennie wyczekuje na peronie z bukietem kwiatów w dłoniach. Niektórzy widzieli ją już dwadzieścia lat temu. Najbardziej zaskakujące jest to, że owe wyczekiwanie możemy przyrównać do własnego życia. Możemy odczytać je przez pryzmat doświadczeń, jakie sami ze sobą nosimy.
Przeczytałam ją na jednym wdechu, trochę nawet żałując, że to już koniec. Schmitt udowodnił mi, że potrafi zanurzyć czytelnika po czubki uszu w swoim wykreowanym świecie, sprawiając, że sami zaczynamy zadawać sobie egzystencjalne pytania. „Marzycielka z Ostendy” to niesamowita podróż w głąb ludzkiej psychiki. W głąb ludzkiej duszy, która skrywa wiele tajemnic. To opowieść o tym, czym możemy się stać i tym, czym już jesteśmy, a wszystko okraszone ciekawymi i trafnymi puentami. Gorąco polecam.