“Wierzę, że dziesięciocentówka może wykoleić pociąg towarowy.
Wierzę, że w kanałach Nowego Jorku żyją aligatory i szczury w wielkości szetlandzkich kucyków.
Wierzę, że stalowym śledziem od namiotu można odciąć komuś jego cień.
Wierzę w świętego Mikołaja; wierzę, że poprzebierani w czerwono-białe stroje osobnicy, których spotyka się przed Bożym Narodzeniem na ulicach, są naprawdę jego pomocnikami.
Wierzę, że otacza nas niewidzialny świat.
Wierzę, że piłeczka golfowa jest wypełniona trującym gazem, więc jeśli ktoś ją przetnie i wciągnie ten gaz do płuc, umrze.
Ale przede wszystkim wierzę w duchy, wierzę w duchy, wierzę w duchy…”
Stephen King
Oto lista rzeczy, w które musimy uwierzyć, jeśli pragniemy z satysfakcją podróżować poprzez marzenia i koszmary amerykańskiego mistrza strachu, Stephena Kinga. „Nightmares and Dreamscapes” to trzeci (po „Nocnej Zmianie” i „Szkieletowej Załodze”) zbiór opowiadań króla horroru. Jest to zarazem najdłuższa antologia tego autora, zawierająca aż dwadzieścia pięć krótkich form literackich. Oprócz opowiadań, książka ów zawiera także wiersz, oraz esej i króciutki scenariusz do sztuki telewizyjnej. Jak łatwo się domyślić po tak długiej antologii, poziom tekstów prezentuje się różnorako. Obok utworów bardzo dobrych i dobrych, mamy też słabe i po prostu nijakie. Najmocniejsze i najsłabsze strony tego zbioru przedstawię Wam poniżej.
Opowiadaniem otwierającym zbiór jest „Cadillac Dolana”. Historia człowieka ogarniętego obsesyjną chęcią zemsty na gangsterze, odpowiedzialnym za śmierć jego żony, przypadła mi do gustu. Nie wiem jednak czy dobrym posunięciem było umieszczenie tego tekstu na samym początku antologii. Utwór mimo, że ciekawy i wciągający, wydaje się w kilku momentach zbyt drobiazgowy w opisach. King wyraźnie chciał stworzyć jak najbardziej wiarygodne opowiadanie (o czym zresztą wspomniał w końcowych notach) jednak długie, szczegółowe opisy i matematyczne wyliczenia mogą zanudzić niejednego czytelnika. „Koniec całego bałaganu” to jedno z najlepszych i zarazem najsmutniejszych opowiadań zawartych w „Marzeniach i Koszmarach”. Opowiadanie jest doprawdy rewelacyjne i co bardzo ważne, skłaniające do refleksji. Czasami pomysły, które zdają nam się rewelacyjne mogą mieć nieprzewidziane skutki uboczne… Czasem mimo dobrych chęci można wszystko zepsuć, i o tym właśnie opowiada ta niezwykła historia. Kolejnym wartym uwagi utworem jest „Udręka małych dzieci” To historia podstarzałej nauczycielki, która odkrywa, że jej podopieczni są… Potworami. Następne tytuły spodobają się zapewne miłośnikom historii wampirycznych. „Nocny latawiec” oraz „Popsy”, bo o nich mowa, to opowieści o krwiopijcach, które różnią się znacznie od klasycznych wizji pisarskich, charakterystycznych dla tego nurtu (Różnią się nawet od wizji samego Kinga z powieści „Miasteczko Salem”) Jednak według mnie jedynie pierwsze z wampirycznych opowiadań jest godne uwagi. „To żyje w nas” to kolejna ciekawa opowieść, dotyczącą pewnego domu w Castle Rock. Jego historia wiąże się z nieustannymi przypadkami nieszczęść i niewyjaśnionych zgonów. Po upiornej wyprawie do Castle Rock, musimy przebrnąć przez, dwa co najwyżej średnie teksty. Gryziszczęka opowiada o pewnej zabawce, która ratuje życie kierowcy zaatakowanego przez autostopowicza. Dedykacja natomiast przedstawia losy Marthy, hotelowej pokojówki, oraz jej syna. Teksty te nie są może najgorszymi w dorobku Amerykanina, jednak, sprawiają wrażenie utworów wypełniających lukę w antologii. Kolejne opowiadanie ukazuje historię Howarda, który pewnego dnia dostrzega, że z odpływu w jego umywalce wystaje palec. Absurdalność i groteskowość tego pomysłu sprawiła, że tekst bardzo mi się spodobał i uważam go za naprawdę ciekawy i oryginalny. Podobnie jest z następnym tytułem. „Trampki” to historia ducha, narkotykowego dealera, który siedzi na sedesie w jednej z ubikacji. Mieliśmy już nawiedzone domy, pociągi, okręty… Dlaczego nie nawiedzony szalet? (Wiem, że to brzmi głupio)
Swą groteskowością oraz atmosferą niesamowitości i grozy wszystkie poprzednie opowiadania prześciga tekst zatytułowany „Maja tu kapelę jak wszyscy diabli” King zabiera nas tym razem do tajemniczej, nawiedzonej miejscowości o nazwie „Niebo Rock & Rolla” w stanie Oregon. Miasteczko to jest zamieszkane przez zmarłych gwiazdorów rocka. Bohaterowie tej historii spotykają na swojej drodze Janis Joplin, Rickego Nelsona, Roya Orbisona czy Elvisa Presleya. Jednak niech nie zwiedzie was niepozorna powierzchowność tej opowieści, „Niebo Rock & Rolla” już niebawem przeobrazi się dla naszych bohaterów w piekło. Jednym z najlepszych horrorów w tym tomie jest z pewnością „Urodzi się w domu” Mamy tutaj do czynienia z opowieścią o zombie oraz o stawiających im opór mieszkańcach wyspy u wybrzeży Main. Po tym doskonałym dreszczowcu nadchodzi jedno z największych nieporozumień „Marzeń i koszmarów”. Jest to „Pora deszczowa”, idiotyczne opowiadanie o deszczu zabójczych żab ludojadów, który raz na siedem lat pada nad pewnym małym miasteczkiem. Infantylność samego pomysłu sprawia, że opowiadanie to przypadnie do gustu jedynie najmłodszym czytelnikom literatury grozy.
Następne opowiadanie to przypowieść na temat mijającego czasu i nieubłaganie przybywających lat. Temat bardzo wyeksploatowany, wnioski nieco oczywiste, ale moje wrażenia po przeczytaniu tego opowiadania były pozytywne. „Przepraszam, to nie pomyłka” jest wspomnianym scenariuszem. Tekst ten został przeniesiony na mały ekran w ramach serialu „Tales from the darkside” Efektów ekranizacji tekstu nie widziałem, aczkolwiek sam scenariusz wydaje mi się interesujący.
Dwie kolejne opowieści to wyśmienite horrory, mowa tu o „Ludziach godziny dziesiątej” oraz „Crouch End” Pierwsze z nich to historia palaczy, którzy odkrywają prawdziwe, przerażające oblicza ludzi, których wydawało się dobrze znają. ”Crouch End” natomiast, z pewnością usatysfakcjonuje miłośników twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta. Obok „Urodzi się w domu” jest to chyba najlepszy horror antologii. „Dom na Maple Street” jest kolejnym tytułem przeznaczonym raczej dla młodszych odbiorców. Jest to historia domu zmieniającego się w statek kosmiczny. Dlaczego się tak dzieję? Tego czytelnik się nie dowiaduje. Jak powiedział niegdyś sam Stephen King „Moim ulubionym typem opowiadań zawsze było takie, gdzie różne rzeczy dzieją się dlatego, że po prostu się dzieją” Słowa te z pewnością pasują do tego opowiadania (nie tylko zresztą do tego).
Trzy ostatnie historie mają w sobie coś z kryminałów. „Piąta ćwiartka” to krótkie opowiadanie, w którym kryminał miesza się z sensacją. Przyjemnie się je czyta, lecz postaci są zdecydowanie zbyt słabo zarysowane. Tekst ten sprawia wrażenie zaledwie szkicu i dlatego szybko ulatuje z pamięci. W „Sprawie doktora”, Watson mówi o pewnej zagadce kryminalnej, którą rozwiązał wcześniej niż jego słynny przyjaciel Sherlock Holmes. Pierwiastek kryminalny, choć przyobleczony w szaty fantastyki ma także „Ostatnia sprawa Umneya”. Tutaj tajemniczy człowiek zjawia się w gabinecie tytułowego detektywa, aby oznajmić mu, iż jest on tylko wytworem jego pisarskiej wyobraźni! Opowiadanie to jest wyśmienite. Z jednej strony zabawne, a z drugiej skłaniające do refleksji i wzruszające. Bowiem któż z nas nie marzył kiedyś o tym by uciec w świat swojej wyobraźni? Na tej historii, w moim mniemaniu powinny się zakończyć „Marzenia i koszmary” Jednak Stephen King postanowił włączyć w tą antologie jeszcze esej i wiersz o baseballu. O ile króciutki wiersz można jeszcze przeboleć o tyle pięćdziesięciu stronicowy esej o tym egzotycznym dla przeciętnego Polaka sporcie to już przesada. Jako człowiek, który zupełnie nie zna się na tym sporcie, z ledwością przebrnąłem przez „Pałkę niżej” Moim zdaniem umieszczenie go w bądź, co bądź antologii horroru było błędem.
Tytuł tego zbioru brzmi, co prawda „MARZENIA i koszmary”, co sugeruje, że nie tylko z opowieściami grozy będziemy mieli tutaj do czynienia. Jednakże „Pałka niżej” oraz „Brooklyński sierpień” pasują tutaj jak przysłowiowa pięść do nosa.
„Marzenia i Koszmary” to zbiór dość nierówny. Opowiadania w nim zawarte prezentują różnoraki poziom, ale zabrakło choćby jednego wybitnego tekstu. O ile w „Nocnej Zmianie” oaz „Szkieletowej Załodze” mieliśmy takowe opowiadania, o tyle w niniejszej antologii musimy zadowolić się zwyczajnie dobrymi opowiadaniami. Występują tutaj teksty lepsze i gorsze, ale należy stanowczo stwierdzić, że przeważają te pierwsze. W końcowych notach, obok osobistych komentarzy Kinga, dotyczących poszczególnych opowiadań, zawarta jest ostatnia krótka forma, zatytułowana „Żebrak i diament”. Jest to hinduska przypowieść, która została dość swobodnie przerobiona przez pisarza. Końcowy tekst jest jak najbardziej wart uwagi i zamazuje nieco złe wrażenie po kilkudziesięciu stronach lektury o baseballu. Należy też wspomnieć o tym, że w 2006 roku powstał bardzo udany serial będący adaptacją kilku opowiadań z tego zbioru. Niektóre ekranizacje przewyższają nawet swoje pierwowzory, ale to już materiał na zupełnie inną recenzje…