„Marta” to moje kolejne spotkanie z twórczością Eli Downarowicz i na pewno nie ostatnie! Poprzednie jej książki pochłonęłam w ciągu dnia i tak też było z tą! Uwielbiam styl pisarski autorki, zakochałam się w nim od pierwszych stron i ta miłość trwa nadal! Jednak ta historia jest inna niż dwie poprzednie, ale tak samo zasługuje na czytelnicze uznanie.
Marta Łuczyńska to matka dwóch córek, która zostaje oskarżona o usiłowanie zabójstwa męża. Kobieta z pozoru prowadzi normalne życie, ale za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się dramat. Marta jest ofiarą przemocy domowej. Zarówno fizycznej jak i psychicznej! Kobieta przez lata to ukrywa, jednak w momencie kiedy zostaje oskarżona ta okrutna prawda wychodzi na jaw. Jednak nie wszyscy jej wierzą… Czy Marcie uda się odzyskać dawne życie?
„Marta” to powieść pełna bólu, cierpienia i emocji! Ta historia jest niezwykle poruszająca. Czytając ją wylałam morze łez. Nie było momentu kiedy tych łez nie było. Jednak mimo tylu emocji książkę pochłonęłam w jeden dzień. Byłam niesamowicie ciekawa jak potoczą się losy głównej bohaterki i nie mogłam się oderwać dopóki nie poznam zakończenia. „Marta” to nie jest zwykła historia o dręczonej kobiecie. Ta historia o kobiecie, która jest na skraju, a pobyt w więzieniu okazuje się punktem zwrotnym w jej życiu.
Autorka Ela Downarowicz genialnie ukazuje obraz psychologiczny osoby dręczonej przez lata. Małżeństwo Marty od początku wykazywało momenty, które doprowadziły do dramatu. Od początku ich szczęście było tylko pozorne. Mąż Marty jest policjantem i od początku wykazuje oznaki agresji, jednak kobieta jest ślepo zakochana i nie zauważa „red flagów”. Jednak w momencie kiedy mąż przechodzi na emeryturę jej życie zamienia się w prawdziwy koszmar… Mimo wszystko Marta trwa przy boku męża i nie dopuszcza do siebie myśli o rozstaniu. To właśnie pokazuje jak mocno osoby dotknięte przemocą domową są zmanipulowane i uzależnione od małżonków.
Jednak historia Marty to nie jedyny wątek w tej powieści. W więzieniu poznaje trzy kobiety Danutę, Agnes i Elwirę. Każda z nich jest dotknięta przez życie. Każda przechodzi przez dramat. Mimo iż różni je bardzo wiele to łączy jedno cierpienie i przemoc, których doświadczyły. Dzięki współosadzonym Marta zaczyna odnajdywać w sobie siłę i budować poczucie własnej wartości. To dzięki pobycie w więzieniu i poznaniu historii innych kobiet Marta decyduje się walczyć o swoje i opowiedzieć swoją historię. Poprzez te więzienne relacje autorka chce pokazać jak bardzo na człowieka wpływa wzajemne wsparcie i zrozumienie.
Chce też wspomnieć o jednej z postaci, która od pierwszego spotkania w tej książce wzbudziła moją niechęć. Chodzi o prokurator Marlenę Fabjańską. Ta kobieta doprowadzała mnie do złości. Za wszelką cenę chciała ukarać Martę. Nie chciała wysłuchać jej historii. Wręcz przeciwnie uważała, że kobieta zmyśliła to tylko dlatego, żeby się wybielić. Pani prokurator to jak dla mnie najbardziej irytująca tutaj postać.
Reasumując „Marta” to genialna książka skupiająca się na motywach przemocy domowej, ale także sile wsparcia i przyjaźni. Marta wykazuje się ogromną odwagą opowiadając swoją historię i za wszelką cenę chce, aby sprawiedliwość była wymierzona. Ponadto ta historia pokazuje jak łatwo ukrywać w codzienności to co dzieje się za naszymi zamkniętymi drzwiami. Z całego serca polecam fanom wszystkich emocjonujących i wciągających książek!