!! Uwaga. Recenzja zawiera spoiler z tomu pierwszego!!
„Zawsze jesteśmy czyimiś marionetkami. Zawsze musimy się czemuś podporządkować, czy to innym ludziom, czy prawu, czy religii. Zawsze są jakieś zasady, które ograniczają nasza wolność”.
Myślę, że nie byłam jedyną czytelniczką, której serce na moment stanęło, czytając zakończenie pierwszego tomu serii Matrioszka. Nikołaj zostaje postrzelony. Marta, ratując mu życie, morduję ojca.. Czy ktoś w ogóle spodziewał się takiego obrotu spraw? Ja z pewnością nie, więc nic dziwnego w tym, że z niecierpliwością wyczekiwałam drugiego tomu, by dowiedzieć się, jak to wszystko potoczy się dalej.
Czekałam na tę książkę bardzo, więc dziś po południu zaczęłam czytać „Marionetkę” i.. przepadłam! Wszystko inne poszło na bok, bo gdy już zaczęłam, to nie odłożyłam, póki nie przewróciłam ostatniej strony, koniec końców kończąc z bólem głowy od tak długiego patrzenia na tekst, ale też od ogromu emocji, jakie znalazłam w tej książce.
Jeśli choć przez moment myślałam, że autorka oszczędzi mi tym razem tej emocjonalnej przejażdżki, którą znalazłam w Matrioszce, to już na początku te wszystkie przemyślenia poszły w siną dal, bo z każdą kolejną stroną to wszystko nakręcało się coraz bardziej, by na końcu kolejny raz wybuchnąć i zostawić mnie ze złamanym sercem.
Historia, jaką znalazłam w Marionetce to przede wszystkim inteligentnie poprowadzona manipulacja. Miałam tak wiele pytań, szukałam na nie odpowiedzi, nie wiedząc kto tak naprawdę kręci, ani w jakim kierunku to wszystko podąży.
W tej książce nie ma nic pięknego ani łatwego. Jest wielki trud, jest walka między dobrem, które jeszcze znajdziemy w Marcie a złem, które otacza ją z każdej strony. Świat, z jakim przyszło się zmierzyć głównej bohaterce, nie był czymś, z czym można było sobie ot tak poradzić i to zaakceptować. Tu cały czas toczyła się walka pomiędzy sercem a rozumem, jednocześnie ciągle w tle działy się rzeczy, które wpływały na jej relację z bliskimi.
Każdy z bohaterów przedstawionych w tej książce, nawet ci, którzy w żaden sposób nie zasługiwali na to, by ich doceniać, są niezwykle potrzebni tej historii. Wnosili tu tak pożądane przez czytelnika emocje, które, choć w większości nie były dobre i potrafiły przytłoczyć, to z drugiej strony, to właśnie te chwile sprawiały, że pomimo strachu przed tym, co znajdę na kolejnej stronie ciekawość pchała mnie do przodu, nie pozwalając przerwać czytania.
Szczerze przyznaje, że uwielbiam tę historię, a dla mnie największym plusem tej książki są rozdziały z perspektywy Nikołaja. Nie tylko chwile obecne, ale też urywki wspomnień pozwalały mi poznać go jeszcze lepiej, i tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że ta postać jest niesamowita!
Mogłabym pisać jeszcze wiele, jednak nie chce, bo jeszcze coś wygadam i dopiero będzie. Na pewno wielkie brawa należą się autorce za ogrom pracy włożonej w ta ksiażkę, bo widać to w przekazywanych przez nią informacjach, ukazujących nie tylko historię bohaterów, ale też cały obraz organizacji jaką jest rosyjska mafia.
Moje serce Paulina Jurga kolejny raz zdobyła i z niecierpliwością wyczekuje tomu trzeciego, a zanim to nastąpi, z pewnością jeszcze wrócę do pierwszej i drugiej części serii "Rosyjska mafia" by na nowo przeżywać tę niesamowitą historię.
Całym sercem POLECAM!