Do serii Córa Lasu przyciągnęły mnie przede wszystkim przepiękne okładki. Ten zielony kolor działa kojąco, uspokajająco i zachęca do zagłębienia się w przygodzie opisanej w powieści. Nie umiałam oderwać od nich wzroku, zarówno od okładki pierwszej części, jak i drugiej. Nawet już po przeczytaniu, z przyjemnością zerkam na książkę, aby jeszcze przez chwilę poczuć to przyjemne uczucie. Natomiast jeśli chodzi o historię w środku, to…
Powieść opowiada o dalszych losach Apopi w sielankowym świecie elfów. Tam, gdzie wszystko wydaje się błahe, a poważne problemy zakopywane są gdzieś głęboko i nikt nie chce ich poruszać, nasza Apopi musi zmierzyć się z przeciwnościami i powalczyć o własne życie. To, że mało kto ją tam lubi, wiedzieliśmy już w pierwszym tomie, ale wtedy nikt nie zamierzał się jej pozbyć. A przynajmniej nie robił tego w tak oczywisty sposób, jak w Kapłance Chaosu. Czy Apopi i Sheut dadzą sobie radę, mając tak wielu wrogów? Kto okaże się ich sprzymierzeńcem? I czy w ogóle kogoś takiego znajdą?
Pomijając irytującą Apopi, bawiłam się podczas powieści bardzo dobrze. Bohaterka, mam wrażenie, ma problemy emocjonalne i jak w pierwszej części zwalałam to na sytuację, w której się znalazłam, tak w drugiej z tym radziła sobie już o wiele lepiej, natomiast jej postępowanie względem Sheuta i Shiro mnie drażniło. Dwóch mężczyzn, którzy nie są jej obojętni. Apopi trochę gubiła się w tych relacjach. Nie podobało mi się, jak traktowała Shiro, który co krok wyciągał do niej otwartą dłoń, by jej pomóc. Co więcej, był wobec niej do bólu szczery, nic przed nią nie ukrywał (no chyba nic, tak to przynajmniej do tej pory wygląda), a ona ma do niego o to pretensje. Tak, dokładnie. Apopi miała pretensje do Shiro, że nie zataił przed nią prawdy. Oczywiście, później miała pretensje do Sheuta, że nie mówi jej wszystkiego. Mogłabym podsumować ją pewnym cytatem Magika: Mam jedną p*******ą schizofrenie, zaburzenia emocjonalne, proszę puść to na antenie. No i autorka puściła na antenie, w swojej powieści.
Kiedy jednak pominę Apopi, skupię się na pozostałych bohaterach, na wydarzeniach w powieści, na wykreowanym świecie, to wszystko jest przepiękne i skleja się w jedną logiczną całość. Elfy są zadufane w sobie, przekonane o swojej wyższości i jak już wspominałam wcześniej, nie znoszą poruszać trudnych tematów, wolą je gdzieś zakopać, przemilczeć i udawać, że nic się nie stało. Może nie są idealne, ale na pewno konsekwentne w swoich działaniach. Niektóre są bardziej przyjazne, inne spiskują za plecami głównej bohaterki, ale każdy jest dobrze przedstawiony.
Wydarzenia w drugiej części przez cały czas mocno nas trzymały i nie chciały puścić. Akcja rozpoczyna się, gdy Apopi musi posprzątać po sobie po wydarzeniach z pierwszego tomu. Jak się szybko okazuje, jest to zwykły podstęp, aby się jej pozbyć. I od tego zaczyna się nasza kolejna przygoda. Już od samego początku mamy intrygę, z którą główna bohaterka musi sobie jakoś poradzić. A później jest już tylko lepiej. Zakończenie z kolei cały czas mam w głowie i zastanawiam się, co to wszystko znaczy. Pani Justyno, poproszę kolejny tom jak najszybciej.
Drugi tom podobał mi się zdecydowanie lepiej niż pierwsza część. Główna bohaterka wciąż irytowała, ale mniej niż ostatnio. Poznaliśmy więcej elfów, więcej ich świata, różne obyczaje i tradycje. Czekam z niecierpliwością na kontynuację.