Chyba nikt z nas nie lubi być kontrolowany. Sama myśl, że ktoś mógłby śledzić każdy twój ruch, przeglądać skrzynkę pocztową czy choćby czytać sms-y, u większości z nas wywołuje przerażenie. W szkole Marcusa taka kontrola jest na porządku dziennym. Korytarze pełne są kamer przed którymi nie sposób się ukryć, zasłaniając twarz kapturem, gdyż rejestrują one chód - indywidualny dla każdej osoby, a książki z biblioteki wyposażone zostały w specjalne czytniki, które pozwalają zlokalizować miejsce ich pobytu. Wbrew pozorom jednak, ucieczka z takiego miejsca nie jest niemożliwa.
Gdyby tego dnia nie udostępniono nowych wskazówek do gry Harajuku Fun Madness; gdyby ten jeden raz Marcus posłuchał Darryla; gdyby Charles przyłapał ich wówczas na korytarzu w trakcie ucieczki, albo gdyby chociaż zdecydowali się wraz z innymi ludźmi pozostać na stacji metra. Być może wówczas wszystko potoczyłoby się inaczej. Faktem pozostaje jednak, że w chwili, w której terroryści doprowadzili do największego zamachu bombowego w San Francisco, Marcus znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nie właściwym czasie.
Marcus i jego przyjaciele zostają zatrzymani przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego jako jedni z głównych podejrzanych o dokonanie zamachu. Traktowani niczym najgorsi przestępcy; przetrzymywani w celi, bici i poniżani, bez możliwości kontaktu z drugą osobą, przeżywają kilka dni, po upływie których zostają wypuszczeni na wolność. Okazuje się jednak, że jeden z przyjaciół Marcusa zniknął, a świat, który do tej pory znali przestał istnieć. DBW kontroluje każdy twój ruch, śledzi przebieg twoich rozmów i zatrzymuje za każdym razem, gdy twoje zachowanie choćby minimalnie odbiega od normy. Marcus przysięga zemstę. Zaczyna żmudną, ciężką walkę z DBW po to by w pełni odzyskać wolność. Czy wojna z władzami państwa ma sens? Czy Marcusowi uda się odnaleźć Darryla? I czy w świecie, gdzie nic nie jest pewne, wciąż istnieje przyjaźń i... miłość?
Cory Doctorow przedstawia nam historię obok, której niewątpliwie trudno przejść obojętnie. Historię przepełnionej bólem, cierpieniem, niepewnością, ale także wbrew wszystkiemu przyjaźnią i miłością. Marcus Yellow to bohater, który przede wszystkim budzi w czytelniku współczucie, ale także sympatię. Cory Doctorow wykreował swoją postać z niewiarygodną starannością, dbając o najmniejsze detale, przez co Marcus przede wszystkim jest prawdziwy. Zaimponowała mi jego postawa, fakt, że wbrew przeciwnością losu zawsze potrafił się podnieść i stanąć z problemem twarzą w twarz.
Książka Doctorowa jest niewątpliwie naprawdę bardzo dobra. Autor porusza trudny temat, ubierając to jednak w słowa przystępne dla osób w młodszym wieku, przez co "Mały brat" jest mimo wszystko książką lekką i przyjemną w czytaniu. Nie wątpliwie dużą zasługę ma w tym zadziwiająca umiejętność Doctorowa do przeplatania z akcją właściwą wątków pobocznych. Wśród walki z systemem autor mimo wszystko znalazł miejsce na nieodłączne elementy młodości. Jest więc miłość - pierwsza, młodzieńcza miłość, wybuchająca w najmniej odpowiednim momencie, z zadziwiającą siłą. Są przyjaźnie. Te stare, wystawione na ciężką próbę i te nowe, które w obliczu nadchodzącego zagrożenia wydają się jednak równie silne. Ale jest również bunt. Myśl, że nawet w pojedynkę można naprawić cały świat, że wystarczy jedynie chcieć.
Oczywiście książka nie jest pozbawiona wad. Jako osoba, która absolutnie nie zna się na nowinkach technicznych i woli trzymać się od tego wszystkiego z daleka, a obsługę komputera ogranicza do kilkunastu portali internetowych, miałam sporo trudności by zrozumieć terminologię używaną w opisach powstawania Xnetu. Było dla mnie czystą abstrakcją, mimo iż autor wyraźnie starał się wszystko cierpliwie wyjaśnić. To jednak co dla mnie stanowiło skazę na utworze Cory'ego Doctorowa, w odczuciach kogoś innego może stanowić największy atut powieści. Nie mogę zaprzeczyć, że to właśnie głównie wzmianki o komputerach zindywidualizowały język bohatera.
Podsumowując, uważam iż "Mały brat" to lektura obowiązkowa. Cory Doctorow w ciekawy, intrygujący sposób przedstawił naszą przyszłość, zmuszając przy tym do refleksji. Obok "Małego brata" nie sposób przejść obojętnie. Jest to lektura, która na długo pozostanie w mojej pamięci i do której z pewnością jeszcze kiedyś powrócę.