Z okładki najnowszej książki Piotra Oczko spogląda Catharina Van Hemessen. Odważna, bezczelna. I w dodatku kobieta. Ubrana w suknię w stylu hiszpańskim, a nie w ubabranym farbami fartuchu, co kunsztownie podkreśla zaznaczając blaski światła na tkaninie. Pochodzę z dobrego domu, mówi. I maluję! Nie wierzycie mi? Spójrzcie na moje spracowane dłonie. Czy widzicie ślady farby na paznokciu?
I cóż z tego, powiecie. Ano to, że „To pierwszy autoportret w dziejach sztuki europejskiej, na którym artysta (płeć nie gra tu roli!) przedstawił siebie przy pracy, w akcie twórczym”. I wcale ale to wcale nie był mężczyzną.
Czyta się „Suknię i sztalugi” jak malarski kryminał, jak powieść przygodową z tajemnicą w tle. Piotr Oczko odsłania kolejne sekrety kryjące się za (auto)portretami słynnych (a jednak nie zawsze) malarek „dawnych”. Śledzi ich namiętności i życie, artystyczną „drogę zawodową” nie dając ani przez chwilę zwątpić w to, że mamy do czynienia z twórczyniami wybitnymi. Ich pech polegał na tym, że urodziły się kobietami w czasach, w których ich główna rola sprowadzała się do bycia przykładną żoną i opiekunką domowego ogniska. Małżeństwo oznaczało konieczność porzucenia sztalug. Nie wypadało afiszować się ze swoimi uzdolnieniami – przecież życie malarza to życie rozpustnika!
Mimo wielu ograniczeń społeczno-ekonomicznych większości z przedstawionych w książkę bohaterek udało się przełamać konwenanse, przekroczyć granice państw, podróżować, uczyć się i nawiązywać relacje z najsłynniejszymi malarzami epoki. Listy pisane z da Vincim? Dlaczegóżby nie? Zaproszenie na królewski dwór? Malowanie portretu jaśnie oświeconego władcy? Oui, bien sûr!
Dawne malarki przełamywały tabu, osiągały sukcesy i były szczerze podziwiane. Jeśli więc pamięć o nich nieco się zatarła (teraz są odkrywane „na nowo”, a ceny ich obrazów osiągają horrendalne sumy), warto zagłębić się w książkę Piotra Oczka, by odkryć ich świat i zachwycać się ich pracami.
Książkę polecam w sposób absolutny i absolutystyczny. Kończenie dorzucić do „Sukni” równie fenomenalną „Pocztówkę z Mokum” i dać się ponieść malarsko-niderlandzkiej rzece. Popłynie się daleko, za oceany czasu i nasyceń kolorów. Prosto w piękno, w głębię barwy i ukrytych znaczeń, które odczytać mogą wyłącznie wtajemniczeni.