Kryminał rozgrywający się na mrocznych i spowitych w niebezpiecznej ciemności korytarzach miejskiego szpitala. Sama sceneria napawa lękiem, który dodatkowo spotęgowany jest przeświadczeniem, że gdzieś w pobliżu czai się, nieuchwytny dla policji, seryjny morderca. Sprawy nie ułatwia fakt, że nieobliczalny wielbiciel zaczyna pozostawiać dowody swej chorej fascynacji.
Joanna- psychiatra- ma za sobą nieudany związek, o którym mimo najszczerszych chęci nie potrafi zapomnieć. Po rozpadzie swojego dość krótkiego małżeństwa postanowiła wrócić do Warszawy i rozpocząć pracę w jednym ze stołecznych szpitali. Pozornie zaaklimatyzowała się dość szybko. Tak naprawdę nadal w samotności- może jedynie w towarzystwie kota- wciąż na nowo rozdrapywała swoje rany. Zdecydowała stanąć na nogi i twardo stąpać po świecie. Żadnych, mniej lub bardziej przygodnych znajomości, krótkich flirtów, czy tym bardziej trwałych związków. Mężczyźni, choć niewątpliwie przykuwali jej uwagę, zostali zepchnięci na przymusowy plan dalszy. Nie uchroniło to jednak młodej lekarki przed uwikłaniem się w kilka dość skomplikowanych relacji. To właśnie one stanowiły zarzewie dalszych, tragicznych w skutkach, wydarzeń. Już i tak niełatwe stosunki Joanny z otoczeniem dodatkowo komplikowały, podrzucane przez tajemniczego wielbiciela liściki. Apogeum stanowiło jednak makabryczne odkrycie, poczynione w dość niecodziennych okolicznościach. Wydarzenia te dość mocno naznaczyły osobę młodej lekarki. Nie można zapomnieć też, że gdzieś w mroku Joannę nieustannie śledzi czarna postać, która wydaje się coraz to bardziej rozdrażniona i niebezpieczna.
Akcja poprowadzona została niezwykle sprytnie. Ukazane wątki wprowadzają pewien efekt dwuznaczności, co dodatkowo komplikuje fabułę i sprawia, że zdemaskowanie mordercy nie jest wcale sprawą prostą i oczywistą. Przedstawione postaci swym zachowaniem niby dają pewne wskazówki, a jednocześnie doskonale się maskują, często kierując uwagę na zupełnie inne tory. Wszystko to sprawia, że niejednokrotnie pasujące już do siebie części układanki rozsypują się i sprawa wraca do punktu wyjścia. Myślę, że autorce udało się zbudować mroczny świat, w którym to strach wymusza konkretne zachowania uwikłanych w akcję ludzi. Umiejętnie zastosowane określenia językowe, odpowiednio dobrana scenografia i niejednoznaczne kreacje bohaterów spotęgowały nastrój grozy. Pomimo tego, że znany jest modus operandi, sposób prowadzenia akcji budzi w czytelniku pewien niepokój. Cała warstwa dotycząca relacji towarzyskich ukazana jest w naturalny sposób. Autorka nie generuje sztucznych rozwiązań, ale układa zdarzenia w logicznie uporządkowany ciąg. Ze względu na profesję bohaterów, pisarka umieściła w książce szereg medycznych dywagacji na temat zaburzeń, skłonności, chorób i procesów zachodzących w ludzkim ciele. Mimo wprowadzonych terminów specjalistycznych język powieści jest przystępny i zrozumiały. Daje to możliwość swobodnego zagłębienia się w kryminalną intrygę.
Książkę tę potraktowałam trochę jak wyzwanie. Postawiłam sobie za punkt honoru, że rozwiążę zagadkę przed przysłowiową ostatnią kropką. Poczyniłam założenia, przeanalizowałam, przemyślałam i… już prawie byłam w ogródku… ale nie! Tego się nie spodziewałam! Nie udało mi się. Dowodzi to między innymi precyzyjnie i konsekwentnie poprowadzonej akcji, w której nic nie jest takie, jakie się wydaje. Autorka zaskoczyła mnie i to jak najbardziej na plus. Chętnie spróbuję swych sił przy kolejnej powieści z tego cyklu.