Niedokończona (niestety!) powieść Stefana Zweiga utrzymuje mnie w przekonaniu, że Zweig wielkim pisarzem był.
Na tle nieskomplikowanej przecież historii tworzy wizerunek kobiety, która chciała wyjść poza nudnawy, ograniczony czterema ścianami i rygorem austriackich przepisów pocztowy pokoik. Poznać smaku „prawdziwego życia”, wypłynąć na szerokie oceany świata – słowem „bywać”, szaleć, podobać się i być podziwianą. Ale wszystko to, co Zweig oddaje z pasją, rozbudza się w dziewczynie powoli – niewinne zdarzenie, przyjemność sprawiona przez krewną, która wydobywa (niemal za uszy) skromną urzędniczkę z zaściankowej wsi i przenosi na urlop do dalekiego hotelu (dla dziewczyny to niemal koniec świata; sama podróż pociągiem jest dla niej przeżyciem), doprowadza do chwili, kiedy Christine zaczyna jaśnieć światłem, jakiego nigdy wcześniej nie potrafiła w sobie znaleźć. Można powiedzieć, że Chistine (co za cudne stworzenie! - choć w pożyczonej od ciotki sukni) rozkwita i byłoby to zaiste poetyckie i urocze, w pełni oddające klimatyczny nastrój powojennych dni (akcja powieści to lata dwudzieste XX wieku), tyle że rozbudzone namiętności i miłość do siebie wytrącają ją z kolein, w które ku jej zupełnej nieuwadze ją wtłoczono. O ile hotelowa elita (cóż za cudnie opisany światek podstarzałej i zblazowanej szlachty oraz zasuszonych szczątków europejskiej burżuazji, patrzącej ze skwaszoną miną na amerykańskich nuworyszy, którzy mieli czelność stać się bogatsi niż staro kontynentalni parowie) początkowo toleruje jej niewinność i naturalny wdzięk, to jest dość brutalna w traktowaniu, gdy Christina popełnia zbrodnie dla nich niewybaczalne, a prawda o jej niskim pochodzeniu wychodzi na jaw.
Jeśli dodam, że „Dziewczyna” zmierza następnie w stronę psychologiczno-społecznego kryminału z Wiedniem w tle, szaleństwem byłoby nie wpadać w zachwyt, zwłaszcza kiedy okazuje się, że Zweig wodzi nas za nos, coraz mocniej osaczając nieszczęsną Christinę. Trudno być – wobec tak prowadzonej postaci – zupełnie obojętnym na to, co zgotował jej los, nawet jeśli uznamy Christinę za głupią gęś (że ponownie posłużę się współczesną powieści nomenklaturą). W tym tkwi właśnie zweigowski kunszt. Bo prócz ciekawej tylko z punktu widzenia prowadzonej „akcji” powieści, tworzy pełnokrwistych bohaterów, którzy na długo zapadają w pamięci.
Tłumaczenie: Karolina Niedenthal