W swojej najnowszej powieści "Szansa od losu" Dorota Milli zabiera czytelników do nadmorskiej Ustki, gdzie na skraju ulicy Serdecznej stoi okryty złą sławą dom z ogrodem. Jest w miasteczku młoda kobieta, dla której płonący dom ma szczególne znaczenie i na przekór wszystkim plotkom pragnie w nim zamieszkać. To Oktawia Olszewska, która po śmierci matki decyduje się sprzedać rodzinny pensjonat przy nadmorskiej promenadzie i przeprowadzić się właśnie na Serdeczną, w okolicę, gdzie jako dziecko często spacerowała ze swoją babcią. Tajemniczy płonący dom zdaje się czekać właśnie na nią... Kobieta musi przeprowadzić gruntowny remont budynku, ale przy okazji bardzo chce poznać również jego niewesołą historię. W tym celu odwiedza swoich przyszłych sąsiadów, którzy opowiadają przeróżne historie z przeszłości. Oktawia powoli i wytrwale odkrywa kolejne fragmenty skomplikowanej układanki i stara się jak najlepiej je do siebie dopasować. Pomaga jej w tym nowo poznany sąsiad Witomir, czyli Wito, a kibicują oddani przyjaciele - Wiola i Łukasz.
Co odkryje Oliwia? Jakie tajemnice skrywa płonący dom? Kto stoi za trzema podpaleniami?
Dorota Milii stworzyła kolejną frapującą opowieść niosącą zapach morskiej bryzy i ciekawość skrzętnie skrywanych sekretów. Autorka pięknie maluje słowem nadbałtyckie krajobrazy i oddaje klimat nadmorskich kurortów, zachęcając czytelnika do udania się w interesującą podróż pełną niespodzianek. Tym razem to Ustka jest tym wybranym miejscem na mapie i moim zdaniem miasteczko idealnie sprawdziło się w roli niemego bohatera powieści.
"Szansa od losu" to historia, w której naprawdę sporo się dzieje.
Mamy przyjaźń, miłość i sekrety, które po latach wreszcie ujrzą światło dzienne. Jest zawiść, zazdrość oraz trudne relacje rodzinne. Despotyczna i nadopiekuńcza matka, która w dobrej wierze niszczy życie swemu dziecku. Powieść Doroty Milli to opowieść o życiu, jego blaskach i cieniach, które kształtują nasze charaktery. To wreszcie książka o odwadze w dążeniu do szczęścia i realizacji marzeń, bo przecież nigdy nie jest za późno na zmiany. Los daje nam niejedną szansę, musimy ją tylko dostrzec i należycie wykorzystać.
Bardzo lubię gdy w powieściach teraźniejszość przeplata się z przeszłością. W tym przypadku są to wspomnienia jednego z bohaterów, któremu pamięć płata figle, a on za wszelką cenę stara się walczyć ze swoją amnezją. W ten sposób dochodzą do głosu wydarzenia z przeszłości, które bardzo ubogacają opowieść i dostarczają dreszczyku emocji. Książka obfituje też we fragmenty humorystyczne działające odprężająco, dodające historii lekkości i pomagające zachować odpowiedni dystans. Niespodzianek jest naprawdę sporo, chociaż muszę przyznać, że dość szybko rozszyfrowałam zamysł autorki i ostatecznie zakończenie w całości pokryło się z moimi przewidywaniami. Tym niemniej lektura dostarczyła mi wiele pozytywnych wrażeń.
Powołani do życia bohaterowie są autentyczni, a przeżywane przez nich emocje bardzo wiarygodne. Oczywiście nie wszystkie zachowania mi się podobały, niektóre reakcje mnie drażniły, ale tak przecież jest w życiu. Nikt nie jest idealny. Szkoda tylko, że żadna z postaci nie wzbudzała we mnie większych emocji i do końca wszyscy pozostali mi obojętni.
"Szansa od losu" to klimatyczna opowieść obyczajowa wzbogacona także o wątek kryminalny. Nie jest on jakiś spektakularny i dominujący, ale intryguje i podkręca zainteresowanie. Lektura tej historii to moje trzecie spotkanie z autorką i przyznaję, że po raz kolejny miło spędziłam czas przebywając myślami w letnim kurorcie. Jeśli i Wy macie ochotę na morskie klimaty w bardzo życiowym wydaniu to powieść Doroty Milli poleca się na kilka, nie tylko jesiennych, wieczorów.