Mafia. Być może taka jak ze sławnych filmów typu „Ojciec Chrzestny”. Czy istnieje naprawdę? Czy wierzysz że gdzieś w Ameryce istnieje „rodzina” stojąca praktycznie ponad prawem i kontrolująca prawie wszystko? Powinieneś. A świetnym tego wszystkiego dowodem jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z życia powieść Joaquina Garcii: „Gangster. Prawdziwa historia agenta FBI, który przeniknął do mafii”. Bardzo dobrą zachęta do sięgnięcia po tą pozycję jest to, że autor przez 26 lat pracował w FBI jako tajny agent, i to głównie on brał udział w infiltracji największych brudów Nowego Jorku i nie tylko.
Joaquin Garcia nie jest zwykłym Amerykaninem, jest Amerykaninem Kubańskiego pochodzenia. Zarówno ten fakt jak i jego nadwaga, były dla niego problemem, gdy starał się by przystąpić do najbardziej elitarnych organów walki z zorganizowaną przestępczością, do FBI. Nie poddał się jednak, udowodnił że się nadaje, i po pomyślnym zdaniu testów zaczął tam pracować. Przez zbieg okoliczności wykorzystano go w roli tajnego agenta, i od razu było wiadomo, że to właśnie tym powinien się zajmować przez następny czas. Dzięki niemu rozwiązano naprawdę wiele spraw, związanych z różnego rodzaju przestępczością: handlem narkotykami, łapówkarstwem, przemytami itp., lecz po jakimś czasie nadeszła prawdopodobnie najważniejsza w jego karierze sprawa. Chodzi o infiltrowanie jednej z pięciu rodzin mafijnych Nowego Jorku, Rodziny Gambino. Pod fałszywym nazwiskiem, jako Jack Falcone, poznaje właśnie wypuszczonego na wolność capo rodziny Gambino, Grega De Palmę, Udaje mu się wdać w jego łaski, zaczynają robić razem interesy i po jakimś czasie „Stary” DePalma chce wprowadzić tajnego agenta FBI do rodziny. Co z tego wyniknie? Zachęcam by się tego dowiedzieć. A jeśli już zaczniecie, to na pewno uwiniecie się szybko gdyż powieść niesamowicie wciąga.
To o czym trzeba wspomnieć na początek to to, że jest to powieść autobiograficzna. Jak dla mnie, jest to przede wszystkim plus, napawa mnie to jeszcze większym podziwem i szacunkiem dla autora a zarazem głównego bohatera. W związku z tym, że wszystko tutaj wydarzyło się naprawdę, mamy możliwość bliższego zapoznania się z tym chociażby w Internecie. Jeśli tylko ktoś ma chwile czasu i chęci, może odnaleźć wydarzenia i bohaterów z książki i o nich poczytać.
Powieść można porównać do znanego filmu „Donnie Brasco” a Joaquina Garcie do Josepha Piscone, agenta FBI który jako pierwszy przeniknął do mafii. Zauważalne jest tu wiele podobieństw. Ponadto w powieści można wyczuć ten typowy klimat znany z gangsterskich filmów i książek.
W pewnym sensie „Gangstera…” można uznać za porządne źródło wiedzy na temat życia w mafii. Pokazane są tu wszelkie zwyczaje mafijne, to jak się zachowują, co robią i jacy są. Tego wszystkiego musiał nauczyć się właśnie Garcia: od całowania w policzek, przez poznanie kuchni włoskiej i nie tylko, aż po rozpoznawanie i oszacowanie cen diamentów. I warto zatrzymać się na punkcie dotyczącym jedzenia, gdyż nasz tajny agent FBI przytył w czasie całej sprawy aż 36kg. Ponadto musiał nauczyć się podstawowych zasad mafii jak chociażby tej, że członek rodziny w żadnym wypadku nie może ruszyć innego członka rodziny.
Ci, którzy oczekują nieustannych strzelanin, gonitw za kapusiami, wymuszania haraczy itp., prawdopodobnie zawiodą się, bo to nie na te aspekty kryminalnego życia autor zwrócił uwagę. Choć o nich też możemy przeczytać to zajął się on bardziej mafią „od strony kuchni”. Sam też wspomina, że nie trzeba nikogo zabić by móc wstąpić do mafijnej rodziny a sytuacji, w której musiałby użyć przemocy unikał jak ognia. Pokazuje on też codzienne życie agenta FBI oraz, co ważne, jego rodziny. Bo to właśnie żony i dzieci, żyjące w nieustającym strachu o członka rodziny, są, jak mówi autor, prawdziwymi bohaterami. Tymi, o których się nie wspomina , a którzy czasami muszą znosić więcej niż sam agent.
Niestety, w niektórych momentach, odczuwałem swego rodzaju niedosyt, i brakowało mi szczegółów. Na niektóre akcje autor przeznaczył cały rozdział, a o niektórych, wydawałoby się ciekawych, zaledwie wspomniał. Zrozumiałe, że nie da się napisać o wszystkim, jednak niedosyt jest. I staje się on jeszcze większy, gdy tylko dochodzi się do zakończenia. W żadnym wypadku nie jest to wina Garcii, więc żal mogę mieć tylko do ludzi odpowiedzialnych za to jak się to wszystko skończyło.
Autor natomiast wydaje się być wszechstronny. Wytrzymał przez 26 lat w stresie związanym z pracą tajnego agenta, następnie potrafił przelać to na papier, czego możemy oczekiwać jeszcze? Sam wspomina, że chciałby rozpocząć karierę aktorską, więc czekamy na to co z tego wyjdzie.
„Gangster. Prawdziwa historia agenta FBI, który przeniknął do mafii” jest książką jak najbardziej godną polecenia. Warto sięgnąć po 300 stron ciekawej i wciągającej historii za przystępną cenę. Z pewnością nikt nie będzie żałował, gorąco polecam.