Za Chiny nie spodziewałam się po sobie tego, że coś mnie skusi żeby o Chinach czytać i zainteresować się nimi.
Właściwie to nie coś, a ktoś. Pan Leszek Ślazyk swoją „Twierdzą Chin- Dlaczego nie rozumiemy Chin” przyczynił się do tego, że uświadomił mi swoim tytułem, jak bardzo zaliczam się w końcu do tej grupy, która Chin nie rozumie i właściwie mało o nich wie.
Tak więc zafascynowana zrozumieniem swojego niezrozumienia zabrałam się za czytanie, żeby doznać jakiegoś większego oświecenia w ich temacie. To dziwne, bo w końcu jak odległe mi są Chiny, tak zarazem są równie wyjątkowo bliskie i chociaż sama w Chinach nigdy nie byłam, tak są one u mnie w domu, codziennym gościem.
A to talerzyki, a to ubrania, a to telefon z którym człowiek mało kiedy się rozstaje… no pięknie. To już jest niemal obowiązek żeby o tych Chinach dowiedzieć się czegoś więcej…
Autor książki zaczyna od przedstawienia nam historii Chin jako niezwykle złożonej i trudnej, aczkolwiek bardzo skrupulatnie stara się rozłożyć ją na czynniki szczegółowe i podstawowe. Rozwija jej istotne elementy wskazując kształtowanie zasad i rozwoju od tego co było, po to co jest. Rozrysowane w tabelkach epoki, dynastie, lata im przypadające, stolice czy omawianie poszczególnych hierarchii… zwiastowało dość twardy orzech do zgryzienia, ale gryzłam go dalej.
Raził mnie w pewnym sensie chaos w poruszanych kwestiach. Niby autor trzymał się konkretnych czasów, ale przeskakiwanie dajmy na to z omawianego tematu chińskich małżeństw do polityki międzynarodowej jakoś tak trochę wyprowadzało mnie z równowagi.
Pomimo tego, można wyczuć zdecydowanie pełen profesjonalizm. Tylko to przedstawianie Chin w sposób jak dla mnie przesadnie naukowy powoduje, że robi się zbyt sztywno, a co za tym idzie zbyt… nużąco i przy całej ciekawej historii jednak musiałam momentami ciężko wzdychać.
Nie zaszkodziłoby na pewno, gdyby przy całej powadze tematu wpadła jakaś luźniejsza anegdotka działająca odprężająco i pobudzająca ciekawość.
To widać, że autor bardzo poważnie podszedł do napisania tej książki. Czuć, że Chiny go kręcą i zna je od podszewki. Świadczyć o tym może dodatkowo fakt, że pokusił się nawet do zapoznania czytelników z chińskim pismem, na szczęście z polskimi tłumaczeniami… uff.
Pan Leszek stara się pokazać różnice kulturowe, przedstawić Chińczyków jako pracowitych obywateli i zapoznać z ich mentalnością, ale zdecydowanie więcej… naprawdę więcej jest o historycznych aspektach w kolejnych dynastiach i zachodzących przemianach. Wojny domowe, bunty, powstania… i takie dosadne wchodzenie w podobne szczegóły, lekko mnie przygniotło swoim ciężkim klimatem. Pan Ślazyk skupia się również mocno na ważnych postaciach, prezentując ich sylwetki i przypominając o ich istotnie odgrywanych rolach dla Chin. Mamy możliwośc nawet zobaczyć ich na ukazanych w książce zdjęciach. Nie wiem czy taki Mao Zedong albo Deng Xiaoping coś w moim życiu zmienią… ale miło było Panów poznać.
Nie znajdziemy tutaj chwili wytchnienia, ażeby odpocząć. Przez cały czas jesteśmy bombardowani szczegółami z chińskiej historii oraz zachodzącymi politycznymi czy gospodarczymi rewolucjami.
Wymagająca jest to lektura, oj bardzo. Nie każdy podoła. Spodziewałam się bardziej przystępnej treści, czegoś co laikowi wystarczy do jakiegoś tam ogólnego poznania, a tutaj… po profesorsku było. To nie jest minus, ale po prostu uważam, że trzeba być totalnym maniakiem Chin żeby w pełni łyknąć to co tak precyzyjnie i dogłębnie naukowo zostało podane.
Czy udało mi się po tej książce zrozumieć Chiny? Na pewno wiem o nich więcej. A rozumienie to kwestia względna.
Spodobało mi się również słowo od autora, który mówi tak:
„Czy próba dołożenia do wcześniej opisanych tych przed chwilą wspomnianych tematów pozwoli wyjaśnić dlaczego nie rozumiemy Chin? Jestem przekonany, że nie. Znaleźliśmy się bowiem w takim momencie dziejowym, w którym dowolny temat staje się przedmiotem sporów. Nie dyskusji, a sporu. W sporze tym nie mają znaczenia informacje, wiedza, dane, liczą się wyłącznie opinie i emocje… a nic tak nie angażuje ludzi jak spór. Bo spór to negatywne emocje”
Ta książka jest przede wszystkim kopalnią informacji, wiedzy i danych. To rzeczowe i chłodne podejście do tematu na które być może z początku narzekałam, ale ostatecznie nie przerodziło się w negatywne emocje, bo autorowi nie chodzi o zrobienie burzy, a przybliżenie faktów. I to jest ok.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl