"Krwawy kwiat" to szwedzki thriller psychologiczny, będący zarazem pierwszym tomem z serii Trylogii oporu. Cała historia przedstawiana jest z perspektywy głównej bohaterki (narracja jest tutaj pierwszoosobowa), co bardzo przeszkadzało w odbiorze. Być może dlatego, że jestem zwolennikiem narracji trzecioosobowej, a może dlatego, że przeszkadzała mi sama główna bohaterka. Sara jako osoba, która przeszła przeszkolenie wojskowe, zdecydowanie nie potrafi dodać dwa do dwóch, pozostając przy tym niesamowicie nierozumną i naiwną. Wokół bohaterki zaczynają dziać się dziwne, często niezrozumiałe rzeczy, na co ona sama reaguje z niesamowitym spokojem. Jedyne wytłumaczenie jakie na to znajduję, to wydarzenia z przeszłości, które zachwiały jej pewność siebie i wiarę we własny umysł. Sara niejednokrotnie przekonuje samą siebie, że ma omamy, że zwariowała, jednak po tym wszystkim przechodzi do porządku dziennego, jakby za rogiem nie czaiło się niebezpieczeństwo. Koniec końców przyparta do muru musiała wybierać komu może zaufać, oraz dowiedzieć się co jest prawdą, a gdzie po prostu zawodzi ją umysł.
Bohaterowie drugoplanowi opisani są pobieżnie, wiemy tylko tyle ile powinniśmy wiedzieć, jednak wiemy również dostatecznie dużo, by od razu poznać ich intencje. Nie przyzna nam tu racji Sara, której dojście do prawdy zajęło więcej niż kilkadziesiąt stron. I właśnie tutaj pojawia się kolejny problem. Zakończenie, którego domyśliłam się po wspomnianych wyżej kilkudziesięciu stronach i nie jestem pewna w jaki sposób powinnam to ocenić. Wątek ten jest logicznie przeprowadzony, wszystkie wątki koniec końców się zazębiają, nie ma nieodmówień, za wyjątkiem tych które z pewnością zostaną poruszone w następnych tomach. Jednak czy w thrillerach i kryminałach nie chodzi o to by czytelnika zaskoczyć? By głowił się, dwoił i troił a i tak nie przewidział zakończenia? Na te pytania niestety brak mi odpowiedzi.
Kolejnym aspektem jest styl, a ten to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia, nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy po prostu stylu autorki, ale zdania w pod tytułem "ojej zniknęło, ale heca" powodowały dreszcze żenady na moich plecach. Czy ktoś jeszcze tak mówi? Ciężko przebrnąć również przez zdania proste, składające się z jednego czasownika. Zdażyło mi się to pierwszy raz, jednak od razu zaczęłam zwracać na to uwagę, przez co czytanie było dość męczące, a przynajmniej z początku. Biorąc pod uwagę fakt, że tempo akcji jest niespieszne, do sedna przechodzimy w mniej więcej połowie książki. Czasami zastanawiałam się czy czytam thriller, czy powieśc młodzieżową, w której śledzimy życie dwudziestokilkuletniej dziewczyny, biorąc pod uwagę fakt jak wiele miejsca autorka poświęciła na opis ubrania, butów, makijażu czy marek.
Z początku akcja jest stonowana, poznajemy Sarę, jej historię i rodzinę. Od czasu do czasu bohaterka trafia na dziwne zjawiska, których źródła nie potrafi wskazać. W drugiej połowie książki akcja nabiera tempa, intrygi i dziwne zjawiska przybierają na sile. Właśnie ta część jest dla "Kwawego kwiatu" wybawieniem. W mojej ocenie ratuje ją motyw intrygi politycznej i walki z aparatem władzy, autentyczne (jak wspomniano w blurbie) historie i wycinki z artykułów spowodowały, że spojrzałam na Szwecję z nieco innej perspektywy. Nie jest już dla mnie krajem wzorowym, zapewniającym opiekę swoim obywatelom, a azyl nowo przybyłym. Okazuje się, że tak jak każdy inny kraj chowa swoje trupy w szafie, a każdy kto próbuje je odkryć jest narażony na niebezpieczeństwo.
PODSUMOWANIE
Dawno nie miałam tak mieszanych uczuć względem jakiejkolwiek książki. Wyjątkowo wiele w niej mankamentów, jednak akcja, szczególnie pod koniec sprawia, że byłam w stanie przymknąc oko, na to co mi wcześniej przeszkadzało. Jeśli lubicie motyw intryg politycznych, zamiatania niewygodnych rzeczy pod dywan i dziwnych wydarzeń to zdecydowanie polecam Wam ten tytuł. Być może polubicie bohaterkę i w przeciwieństwie do mnie pokochacie tę książkę już od pierwszej strony. .Z pewnością sięgnę po kolejny tom, na który niestety trzeba trochę poczekać.