Lodowa pani jest historią o przyjaźni, miłości i oddaniu. Jest to wzruszająca opowieść o międzyludzkich więzach. O strachu o bliskie osoby, o nienawiści i braku tolerancji. Uczy, bawi, fascynuje i wciąga. Rzuca na czytelnika swój niecodzienny czar.
Noc Kryształowa – w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku nazistowskie tłumy zaatakowały Żydów, ich domy i synagogi. Nazwa stworzona została na podstawie tego, że wybito wtedy tak wiele okien. Naziści opierali swoje czyny na teorii ewolucji, twierdząc, że ludzie, którzy nie należą do ich rasy są słabi i nie zasługują na to by żyć. Jak zwierzęta, co Sally Prue wyraźnie obrazuje w swojej książce. W tle fantastycznej opowieści toczy się prawdziwa, przerażająca historia. Wszystkie wiadomości, opis Berlina z lat 30, XX wieku, oparte są na faktach i rozmowie autorki z osobami, które tam naprawdę były.
Sally Prue zaczęła pisać jeszcze jako nastolatka, gdy odkryła, że pisanie jest tak samo przyjemne, jak przeżywanie przygód wraz z bohaterami, podczas czytania książek. Dostała wiele nagród za powieści dla młodzieży. W dzieciństwie została adoptowana, co jak sądzę, również znacząco wpływa w niektórych aspektach na jej twórczość.
Z początku byłam przekonana, że Lodowa pani będzie po prostu kolejnym paranormalnym romansem. Jakże się pomyliłam! W książce właściwie nie ma wątku romantycznego, a cała fantastyczna historia jest po prostu alegorią. Cała fabuła przedstawiona została z punktu widzenia młodego chłopca – Franza, który wraz z rodzicami uciekł z Berlina do Anglii oraz ducha lasu, lodowej pani, jednej z plemienia polujących łowców, czy kimkolwiek by nie była – dzikiej Edrin. Dziecko czuje się wyobcowane w nowym miejscu, nie ma przyjaciół, nie ufa nawet własnym rodzicom, którzy ciągle nie mówią mu prawdy. Szuka kogoś, dzięki komu nie czułby się samotny. Lodowa pani obserwuje go z oddali, nie rozumiejąc świata w którym żyje chłopiec. Jej plemię jest okrutne, panują w nim zwierzęce zasady – przeżywają jedynie najsilniejsi. Dlatego wie, że to jest jej koniec, kiedy sama zaczyna odczuwać niepokojącą słabość i niezaspokojony niczym głód.
Lodowa pani jest jednocześnie lekturą lekką i wciągającą, ale też poważną z pełną dawką aluzji, przenośni i swoistego uroku. Autorka słowami tworzy niesamowity klimat, który powstaje choćby przez to, że Fraz swoich rodziców nazywa Wilkiem i Wiewiórką, a po nocy śnią mu się koszmary z pająkami. Spotkamy się tu oczywiście również z dużą dawką fantastyki, ale nie jest to popularny w dzisiejszych czasach paranormal romance, którego najczęściej spodziewają się sięgające po książkę dziewczyny. Muszę uczciwie przyznać, że końcówka mnie zupełnie zaskoczyła.
Wydanie książki jest ni mniej ni więcej, tylko po prostu – urocze i dokładnie właśnie to słowo mam na myśli. Ładna okładka, śliczne motylki pod każdym z rozdziałów, elegancka czcionka. Czyli wszystko to, co spodoba się większości nastoletnich dziewczyn. Zapewne przypadnie im do gustu również grubość książki – raptem 200 stron i niewielka ilość tekstu na każdej z kartek. Za to sądząc po wielu negatywnych recenzjach tej powieści, które czytałam, podejrzewam, że głębszego przesłania zwyczajnie nie zrozumieją, a szkoda. Książka sama w sobie jest dość poważna i może nie łatwa do odbioru w każdym wieku, ale z pewnością warta przeczytania. Historia przedstawiona jest malowniczo i obrazowo. Zarówno błonia, życie Edrin jak i straszne rzeczy, które działy się w Berlinie, napawają obrzydzeniem i trwogą. Zmuszają do głębszych refleksji. Każą nam pamiętać. Sądzę, że gdyby właśnie ta książka była jedną z lektur, licealiści nie podchodziliby z taką niechęcią do uczenia się na temat holokaustu. Styl autorki jest lekki i mimo, że trochę niecodzienny, to bardzo łatwy w odbiorze.