Akurat w ostatnim czasie miałem okazję odwiedzić Łódź. W sumie to z Warszawy 120 km i czy to pociągiem, czy samochodem, półtorej godziny i już jesteśmy we włókienniczym mieście. Właśnie to miasto odgrywa tutaj jedną z głównych ról w powieści Krzysztofa Czewojsty. Łódź i gimnazjalna młodzież. No właśnie! Kto miał tę niewątpliwą przyjemność chodzić do gimbazy? Mnie to ominęło, mojego syna również, ale zapewne jest tu grono, które pamięta ten twór. Oczywiście chodzi o ostatnią reformę szkolnictwa, a nie o gimnazja, które zamknięto w 1948 roku, tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Ja możemy przeczytać w Internecie pierwszym rocznikiem, który poszedł do pierwszej klasy gimnazjum, był ten z 1986 roku, a ostatnim z 2003. Uczniowie, którzy kończyli szóstą klasę w 2017 roku, otrzymywali promocję do klasy siódmej. Tyle historii, przejdźmy do autora powieści.
Pan Krzysztof Czewojsta to pseudonim literacki młodego człowieka, Rafała Pietrzaka, który z wykształcenia jest prawnikiem. Niestety więcej informacji o autorze nie znalazłem. Liczyłem, że w pewnym wywiadzie udzielonym jednej z łódzkiej telewizji, który udostępnił na swoim fanpage, dowiem się czego więcej. Niestety mowa jest tylko o samej książce i o tym, co zafundowała reforma oświatowa młodym ludziom.
Na okładce spodobał mi się cytat:
Gdzie kończy się niewinność, tam zaczyna się... gimnazjum.
Sama okładka nie jest jakąś artystyczną (czytaj: graficzną) perełką, ale na pewno rzuca się w oczy sam tytuł książki. Zapewne postaci na okładce przedstawiają uczniów, pewnie i miejsce w tle związane jest z tym miastem. Może jest tu ktoś, kto kojarzy to miejsce na mapie Łodzi?
Przenieśmy się do Łodzi, do 2007, do początku roku szkolnego. Do miasta trafia młody chłopak, który musiał opuścić swoje miejsce zamieszkania, ponieważ jego ojciec, policjant, otrzymał awans zawodowy. Trzynastolatek trafia w miejsce, gdzie wybór kibicowania jednej z łódzkich drużyn piłkarskim ma znaczenie. Lektor, bo taką ksywkę otrzymuje od nowych kolegów w pierwszej klasie gimnazjum, ze względu na specyficzny głos, musi szybko odnaleźć się w otoczeniu. A hormony buzują, a jak zapewne wiecie i pamiętacie, to czas dorastania, pierwszych zauroczeń płcią przeciwną. Chłopak radzi sobie w nowym otoczeniu całkiem nieźle, choć boi się wykluczenia, a tym bardziej nie chce, by młodzież dowiedziała się, że jest synem policjanta. W tle mamy też możliwość poznania atmosfery gimnazjum od strony nauczycieli, choć jest to dosyć marginalne.
To powieść o młodzieży, ale nie tylko dla młodzieży. To rodzice powinni przeczytać koniecznie książkę. Zapewne wiele bardzo podobnych sytuacji dzieje się w wielu polskich szkołach w podstawówce. Wiem, o czym piszę, mając dziecko ciut młodsze niż Lektor. Zachowania bohaterów odzwierciedlają często to, co słyszymy w autobusach, na chodnikach. Krótkie i długie lecą na potęgę. Nie ma tu ograniczeń, nie ma też różnicy, czy „łaciną” posługuje się chłopak, czy dziewczyna. Pojawiają się i alkohol, i narkotyki. Myślę, że po takiej lekturze rodzice baczniej będą przyglądać się swoim pociechom, bo często nawet nie zdają sobie sprawy, że ich córka, albo syn, posługuje się językiem prosto spod budki z piwem i robi to nie tylko między rówieśnikami.
To historia jakże prawdziwa i oddająca w 100 procentach realia, tego, co na co dzień można spotkać w szkole. To na pewno dobra wskazówka dla rodziców, opiekunów, nauczycieli, że warto poświęcić dzieciom, uczniom, podopiecznym zdecydowanie więcej czasu. Dziękuję Autorowi za tą lekturę.
Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Novae Res. Serdecznie dziękuję za egzemplarz książki.