Więc... po raz kolejny postąpiłem wbrew starej i jakże pięknej maksymie, nie oceniaj książki po okładce. Tak, zrobiłem to, wypożyczyłem książkę ze względu na jej, moim zdaniem, naprawdę fajną okładkę. Co na niej mamy? Całą okładkę zajmuje skórzana maska satyra, rogatego i brodatego stworka rodem z greckiej mitologii, palącego papierosa, który jak później się okaże, będzie smaku mentolowego. Twarz satyra ma wyjątkowo paskudny wyraz dodatkowo potęgowany przez czerwone, demoniczne oczy. Ów faun jest głównym antagonistą naszego bohatera. Ale powoli... : )
Książka zaczyna się jak typowy kryminał. Podkomisarz Kacper Drelich (ciekawe nazwisko, doprawdy ciekawe...) dostaje misję zinfiltrowania doku numer dziewięć, gdzie miała odbyć się transakcja związana z obrotem narkotyków. W jej trakcie, zostaje złapany, jednak udaje mu się uciec, przy okazji, zabijając jednego z napastników, co jak się okaże w dalszej części książki, będzie początkiem jego kłopotów, i nie chodzi tu wcale o problemy z prawem. W chwili gdy policjant zabija swojego przeciwnika, w biurze Grzegorza Wiernego, filantropa, a także wybitnego prawnika, założyciela największej kancelarii prawniczej w Polsce, pojawia się jego syn, który właśnie wyszedł z kolejnego ośrodka dla nadpobudliwych... aby go zabić. I co się dzieje? Dusza zamordowanego adwokata wraca z otchłani piekielnych, wraca do swojego dawnego ciała, choć już w stanie rozkładu (błyskawiczny rozkład, zaledwie kilka minut) i... z zimną krwią wystrzela cały magazynek swojego pistoletu, prosto w pierś swojego niedawnego kata, po czym zakłada jedną z masek wiszących w jego gabinecie, skórzaną maskę fauna, i wyrusza mordować...
Interesująco prawda? Owszem, fabuła jest spójna, w tym aspekcie nie jest źle, choć akcja sprawia wrażenie oglądanej zza grubej szyby, oraz rozwija się powoli, i nie zorientujemy się gdy znajdziemy się nagle na ostatnich kartach powieści, zupełnie jakby pisarz otrzymał limit stron o którym sobie za późno wspomniał, dużo spraw jest niedopowiedzianych, a samo zakończenie mogło być preludium do dalszej serii książek, no ale autor zdecydował się na oneshota. A szkoda, bo finał książki miał naprawdę, przeolbrzymi potencjał. Horrorem jest tylko w teorii, a to za sprawą prostego języka autora. Nie mniej, znajdziemy tu całą galerię scen gore: tutaj ze zdjęć straszą nabrzmiałe penisy ociekające krwią i spermą, a prostytutkom obcina się języki i sutki, a także inne, bardzo szczegółowe obrazy morderstw.
Bohaterowie? Bardzo płascy, a do tego niekiedy zdarza im się zachować nieco irracjonalnie, np. kto normalny wpuszcza do domu człowieka, który poprzedniego wieczora próbował się włamać do twojego gabinetu, a później zaoferować mu pracę przy odmalowywaniu płotu, a w trakcie wyjazdu po farby, z własnej woli dać się zahipnotyzować? Jedynym jako tako nakreślonym bohaterem, jest oczywiście główna postać, będąca policjantem, który nie pamięta co się działo z nim do osiemnastego roku życia, co ciekawe, nie ma dokumentów które w jakikolwiek sposób dokumentowałyby ten okres. Dla Kacpra Drelicha, nie ma także miejsca we wspomnieniach jego dawnych nauczycieli, czy sąsiadów. Wykonując swoją standardową robotę w policji wplątuje się w wir niewytłumaczalnych wydarzeń, przez które, jego szczęśliwe życie rujnuje się z każdą godziną, a on sam również się stacza (Max Payne?) Sam Satyr, to postać mocno komiksowa, nieumarły z mentolowym papierosem w ustach, może przywodzić na myśl komiksy Marvela. O innych bohaterach, tych drugoplanowych można opowiedzieć jednym, krótkim słowem: są. Po prostu, gromada neutralnych bytów, sprawiających wrażenie bardzo odległych.
Czy książka jest zła? Mimo wszystko, nie. Czyta się się ją dość szybko i przyjemnie, ponieważ jest to książka rozrywkowa, czego sam autor nie chce ukrywać używając licznych nawiązań do popkultury. I tak na przykład jeden z bohaterów Czuje sie jak w Nagim Instynkcie!; Czuje się dokładnie jak ksiądz Callahan, a syn Drelicha nosi pas z nabojami, zupełnie jak w Dzikiej Bandzie. Warto również przeczytać dla samego zakończenia, które jest tak niespodziewane, że zapominamy o kopiowaniu schematów, a same wątki zostają zręcznie połaczone.
Tak więc, polecam tym, którzy chcą się rozerwać i nie oczekują arcydzieła.