Obserwujemy w świecie regularności, które chcielibyśmy wykorzystać dla naszych celów. Jeśli przypiszemy różnym elementom zmienności liczbowe wartości i będziemy oczekiwać, że to nam pomoże zapanować nad zjawiskami, to zaczynamy zajmować się statystyką. Ostatnio książek o ‘popularnej statystyce stosowanej’ trochę w Polsce wydano. Hugh Barker, pisarz i zapalony fan matematyki, pozbierał sporo przykładów patologii manipulowania matematyką i statystyką w przestrzeni publicznej by przekonać czytelnika o użyteczności liczb, ale i o zagrożeniach wynikających z tego zapalczywego żonglowania nimi. „Liczby, które kłamią. O nadużywaniu oraz przekręcaniu matematyki i statystyki” to przystępnie napisana zachęta do ostrożności w odbiorze wątpliwych treści, które schowano za liczbami.
Autor nie miał ambicji stworzenia dzieła przesadnie nowatorskiego. Stąd sporo przykładów manipulowania statystykami będzie czytelnikowi znana. Cenne w tej akurat publikacji jest to, jak autor akcentuje dość niebanalny problem - zarówno nadużywanie matematyki, jak i chowanie jej w celach przekłamania rzeczywistości. Sięgając po przykłady ze sfery medialnej, politycznej i w szczególności z życia gospodarczego, pokazuje perfidie ludzi w świadomym kłamaniu, zarówno intencjonalnie, ale i w wyniku klasycznych błędów poznawczych, które psychologia zgrabnie opisała (tu głównie mamy: efekt skupienia, błąd koniunkcji, paradoks hazardzisty). Niewiele jest formalnej matematyki, kilka liczb i trochę przykładowych wykresów. Barker postawił na przywołanie konkretnych sytuacji, by pokazać ogólny mechanizm. Z punktu widzenia formalnego, są one często powtórzeniami tego samego motywu (np. przykłady żonglowania makroekonomicznymi parametrami poprzez ukrywanie niejednoznacznych czy nieoczywistych definicji użytych wskaźników). Stąd odbiorca, który nie przepada za matematyką, nie powinien się lekturą zmęczyć czy zniechęcić. Na moje wyróżnienie zasługuje fragment o prawdopodobieństwie warunkowym, które Barker potraktował bardziej zasadniczo. Pod tym pojęciem chowa się cała klasa zjawisk, które w odbiorze społecznym często się wypacza, a wystarczy zapamiętać proste kilka zasad (str. 93-96). Wtedy świetny żart stanie się poważnym orężem do walki z mnóstwem klasycznych błędów powstających podczas operowania probabilistyką:
„Zapamiętaj: P(B|A)=100% wtedy, gdy B to ‘nie rozumie prawdopodobieństwa warunkowego’, a A to ‘dopuszcza się horrendalnych kłamstw liczbowych lub w takowe wierzy’."
(symbol P(B|A) – należy czytać: ‘prawdopodobieństwo zajścia B przy warunku A’)
„Liczby, które kłamią” skierowane są głównie do osób, które chciałyby uodpornić się na wszechogarniającą manipulację (od promocji sklepowych, przez korporacyjne machinacje, po fake news i globalne skandale branż farmaceutycznych, tytoniowych i bankowych). Autor bardzo przystępnie rozpisuje pułapki, które z reguły można neutralizować kierując się logiką matematyki i statystyki. Każdy z około setki paragrafów kończy ciekawe podsumowanie, które zgrabnie ujmują esencje tematyki. Z tych mniej formalnych i zabawnie ujętych wybrałem dwa:
„Po co rząd miałby zmieniać świat, skoro znaczne łatwiej jest zmienić sposób dokonywania pomiarów tegoż świata?” (29)
„(…) zanim prawda zdąży w ogóle wstać z łóżka, kłamstwo jest już w połowie drogi dookoła świata.” (204)
Bardzo dobrze czytało się fragmenty związane wprost z ekonomią. Klasyczna teoria popytu i podaży vs ludzka nieracjonalność, żart z krzywą Laffera vs nierówności społeczne, piramidy finansowe oraz pochodne finansowe vs zachłanność – to świetne przykłady obrazujące zderzenie ekonometrii z ludzkimi słabościami. Barker w każdym przywołanym przykładzie pokazuje istotę problemu, sposób potrzebnego namysłu u osób postronnych i ostatecznie całość zbiera w jasno wyłożone wnioski. Czasem jest śmiesznie, czasem refleksyjnie, a czasem niestety bardzo smutno.
Niewiele znalazłem mankamentów formalnych. Trochę pechowo autor i tłumacz zaczęli całą opowieść. Na stronach 13-18 zabrakło korelacji analizy z wykresem, pojawiły się kompletnie niezrozumiałe (nie wynikające z tekstu) symbole. Do tego tłumacz niepoprawnie zastąpił ‘poziom ufności’ przez ‘poziom pewności’ (niby detal, ale tak nie wolno 😉). Przy okazji wyszedł problem z tłumaczeniem słowa ‘science’. W narracji autora, ‘pseudoscience’ użyte w stosunku do ekonomii (str. 235) pojawia się w innym znaczeniu, niż polski sens słowa ‘pseudonauka’ (wg. Barkera ekonomia nie jest pseudonauką w stylu astrologii, alchemii). Tłumacz powinien jednak to skomentować i uściślić sens. Ponadto od poważnego wydawcy, jakim jest/było PWN, wymagam sporo. Stąd skandalem jest nieumieszczenie bardzo przydatnego (i dostępnego w oryginale) indeksu rzeczowego. To bardzo paskudny dyletantyzm, szczególnie że książka chwilowo kosztuje sporo.
Jeśli ktoś nie lubi statystyki, a czuje, że przydałaby mu się pomoc w ‘ogarnięciu’ sprzecznych danych medialnie prezentowanych, szuka poprawnego sposobu przepracowania manipulacji polityków czy pseud-naukowców sprzedanych firmom prywatnym dla ukrycia prawdy, to opiniowana książka jest dla niego. Sporo się dowie o poprawnym używaniu matematyki w otaczającym nas świecie pełnym sprzeczności, koniunkturalizmu i nieuczciwości w wygłaszanych sądach.
DOBRE – 7/10