Dwudziestodwuletnia Lake Iwans przeprowadza się do Nowego Jorku. Właśnie tam chce rozpocząć dorosłe życie, z dala od domu, od miejsca, które wywołuje w niej źle wspomnienia o byłym facecie, który bardzo ją skrzywdził. Te wydarzenia sprawiły, że cała jej rodzina stała się o nią jeszcze bardziej opiekuńcza. Dziewczyna razem ze swoją przyjaciółką, Emily, wynajęła mieszkanie i dostała pracę w klinice weterynaryjnej. Liczy, że nowe miasto to nowy start.
Podczas joggingu w parku przypadkiem poznaje pewnego przystojnego mężczyzny wyprowadzające psa na spacer. Jednak szybko okazuje się, że to skończony dupek, a między nimi dochodzi do niemiłej wymiany zdań.
Następnego dnia w nowej pracy, ku nieszczęściu Lake, dziewczyna spotyka go w pracy. Okazuje się, że to Josh Coldstone, syn właściciela, który właśnie przejął klinikę weterynaryjną. Na do miar złego, mężczyzna doskonale pamięta Lake i bezceremonialnie zaczyna ją podrywać. Kiedy dziewczyna po raz kolejny go gasi, Josh stwierdza, że może Lake wcale nie jest taka jak inne dziewczyny.
„Jeśli jesteś bardzo bogaty lub skrajnie biedny, nie masz szans na prawdziwą miłość. To coś, co dawno umarło. Zastąpił ją sponsoring.” I niestety Josh przekonał się o tym na własnej skórze. Jego narzeczona była z nim tylko i wyłącznie dla pieniędzy, dlatego z góry uprzedzony do wszystkich kobiet traktuje je przedmiotowo. Udaje aroganckiego i bezczelnego dupka, ale tak naprawdę to tylko maska. W głębi serca marzy o tym, by spotkać kogoś, kto pokocha go za to, jakim jest, a nie za jego gruby portfel. Josh okazuje się dobrym, troskliwym i opiekuńczym facetem. Jest prawdziwym dżentelmenem! Mężczyzny, który na powitanie i pożegnanie całuje kobiety w dłoń, można szukać ze świecą.
Lake w przeszłości została skrzywdzona. Tamten okres ją złamał i prawie zniszczył i tylko miłość i troska bliskich wyciągnęły ją z dołka. Dziewczyna jest strasznie skromna, jest wrażliwa, kochająca i oddana. Dobro i bezpieczeństwo innych stawia ponad siebie, co niejednokrotnie sprawia, że dziewczyna ociera się o śmierć i to dosłownie.
Nic dziwnego, że wzajemna niechęć przemieniła się na coś innego i ta dwójka tak szybko zakochała się w sobie. Są tym, czego szukali, tym czego im brakowało w życiu, tym co sprawiło, że ich życie znowu nabrało kolorów i wypełniło się miłością, zaufaniem i szczęściem.
Nie mogę nie wspomnieć o postaciach drugoplanowych, a tutaj są nimi przede wszystkim rodziny głównych bohaterów. Oboje są bardzo rodzinni i zżyci z nimi. Podobał mi się taki obraz rodziny, na którą zawsze i wszędzie można liczyć, która da ci „kopa w tyłek” i opamięta, kiedy nad czymś się zastanawiasz zbyt długo.
„Let's fall in love” to debiut Izabelli Jagiełło i myślę, że można go zaliczyć do udanych. Co prawda czasem zdawało się za cukierkowo i akcja momentami jak na mój gust zbyt szybko gnała do przodu, ale w końcu to miłość, a ona często pojawia się znikąd. Autorka zafundowała nam historię, w której szczęście miesza się z tragedią, humor przedziera się przez smutek, a brawura miesza się z troską i miłością.
Jeśli szukacie jakieś lekkiej (choć nie do końca o lekkich wątkach) książki na odstresowanie czy spokojny wieczór, to „Let's fall in love” się nada.
Sama nie mogę się doczekać kolejnej części, szczególnie że autorka zakończyła pierwszy tom w najmniej oczekiwanym momencie.