Człowiek, jako istota odczuwająca, z natury dąży do komfortu i bezpieczeństwa. Niezwykle łatwo przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy, rutyny i utartych schematów, które stanowią dla nas swoistą oazę spokoju. Zwykle nie chcemy zmieniać tego, co udało nam się wypracować, bo boimy się nieznanych sytuacji i ich skutków. W końcu gruntowne zmiany mogą wydawać się niezwykle trudnym i ryzykownym przedsięwzięciem i często, pomimo ciekawości co mogłyby przynieść - rezygnujemy z nich.
Mimo tego, że w naszej psychice zapisane są tendencje do unikania ryzyka i zmian, niektóre jednostki odkrywają w sobie ducha pioniera, gotowość do eksploracji i postępu. To właśnie dzięki takim ludziom świat się rozwija, wynajdują się nowe technologie, osiąga się postęp w różnych dziedzinach. Jednakże, dla przeciętnych ludzi, zmiana jest postrzegana jako coś trudnego i wymagającego wysiłku, wyjścia ze strefy komfortu.
Jednym z takich wyzwań jest dorastanie i stawienie czoła rzeczywistości dorosłego życia. Dla wielu młodych ludzi, moment, w którym muszą porzucić dotychczasowy styl życia i przystosować się do nowych wymagań jest niezwykle trudny. To rzeczywiście początkowo może być przerażające, zwłaszcza że zazwyczaj towarzyszy temu wiele zmian i nieznanych sytuacji. Należy przewartościować swoje nastawienie do życia, dostosować się do innych norm i oczekiwań, zacząć podejmować samodzielne decyzje i ponosić odpowiedzialność za swoje czyny.
W swojej (prawie) debiutanckiej książce "Kwitnące pomarańcze", młoda autorka Zuzanna Samolik opowiada o tych lękach, przerażeniu i trudnościach, z jakimi borykają się młodzi ludzie w momencie konieczności porzucenia świata dzieciństwa.
Poznajemy Lię i Emilia, dwoje siedemnastolatków, przyjaźniących się przez większość ich świadomego życia. Właśnie trwają ich ostatnie wakacje, taka umowna granica, przed podjęciem życiowych decyzji, które powiodą ich ścieżki w różne strony, choć dotychczas wszystkiego doświadczali wspólnie. Zanim to jednak nastąpi, niespodziewanie w ich życiu pojawia się Sienna, równolatka nastolatków, która “spędza wakacje” u swojej babci zamieszkującej w okolicy. Nowa znajomość burzy dotychczasowy porządek panujący między tą dwójką, pojawia się wiele niechcianych emocji, a na pierwszy plan wysuwa się zazdrość. Jak młodzi ludzie poradzą sobie w tej sytuacji? Każde z tej trójki jest osobną historią, każde ma swoje lęki, przeżycia i oczekiwania, które łączą się w nieoczekiwany sposób. W tańcu tej powieści nie jeden raz potkną się o własne stopy, wytrącając tym samym pozostałych z ich choreografii.
Autorka pisze w sposób bardzo głęboki, nasączony mnóstwem filozoficznych przemyśleń. Aż dziw bierze, że tę książkę mogła napisać tak młoda osoba, bije z niej wiele dojrzałej mądrości. Jest wypełniona pięknym, bardzo bogatym słownictwem, mnóstwem przymiotników, niespodziewanych porównań, zwrotów, wartościowych myśli. Jednak…Czegoś mi w tej powieści zabrakło, bo historia mnie nie porwała bez reszty… Początek był bardzo obiecujący, śmiem sądzić, że założeniem Autorki mogło być właśnie zachwycanie sentencjami, przemyśleniami o nieuchronnej zmianie i przemijaniu. Niestety ten pierwszy zachwyt nad wszystkim co zostało mi podane od razu na tacy, przez brak ciekawej akcji niejako wyblakał z każdą kolejną stroną, przerzucaną coraz szybciej, aż w pewnym momencie wkradła się nuda.
Powieść opowiada po trosze o wszystkim, a przez to i o niczym jednocześnie. Może nie trafiła u mnie na odpowiedni czas, bo rozterki dorastania mam już dawno za sobą. Być może przemówi ona głębiej do przedstawiciela młodzieży, kogoś kto dopiero wychodzi z dziecięcej codzienności i może utożsamić się ze skomplikowanymi przeżyciami bohaterów publikacji. Uważam, że jest to książka skierowana raczej do rówieśników Autorki. Ludzi stawiających pierwsze, niepewne kroki w dorosłość, jednocześnie zafascynowanych możliwościami, jakie niesie ze sobą ta obietnica swobody i przerażonymi zostawianiem znanego, bezpiecznego kokonu w przeszłości. Czas poszukiwania życiowej drogi, to moment ogromnych niepokojów. Kiedy zaczyna się samodzielność, to z jednej strony cały świat stoi u stóp i człowiek wierzy, że tak, może dokonać “tego wszystkiego”, równocześnie bojąc się porażki. Autorka w doskonały sposób potrafiła uchwycić te niepokoje. Uważam, że o dalszą twórczość Pani Zuzanny martwić się nie trzeba. Skoro poczyniła tak poważne dzieło w wieku zaledwie siedemnastu lat, to naprawdę, nawet nie umiem sobie wyobrazić czego możemy się spodziewać za jakiś czas.