„Dziewczyna, która patrzyła w słońce” to lektura lekka, przyjemna, idealna na lato i jednocześnie moje pierwsze spotkanie z piórem Anny Szczęsnej. To również pierwszy tom całkiem dobrze rozpoczynającego się cyklu „Między stronami życia”.
On – autor bestsellerowych horrorów, ona – autorka poczytnych romansów, trochę bardziej bestsellerowych niż jego książki. Łączy ich miejsce zamieszkania, bo on przeprowadza się do nowo zakupionego mieszkania w toruńskiej kamienicy, w którym ona akurat mieszka. Łączy ich też wspólne wydawnictwo oraz osoba agentki, z którą Justyna (to ta ona) się przyjaźni, a Michał (on) współpracuje. Poza tym jednak wszystko ich dzieli. Przede wszystkim są rywalami, mimo zupełnie innej grupy docelowej, jeśli chodzi o czytelników. Nie pałają do siebie zbytnią sympatią. Przypadkowo źle zaadresowana przesyłka sprawia, że sąsiedzi muszą się spotkać. I tak od jednego spotkania do drugiego zaczynają odkrywać, że łączy ich znacznie więcej niż im się początkowo wydawało.
I chociaż sama uchodziła za specjalistkę od miłości, to nie wyglądała za każdym rogiem nadchodzącego romantycznego uczucia. Nie miała na to czasu ani energii, a wiedziała, że utrzymanie związku w normalnym życiu nijak miało się do namiętnych relacji, które opisywała w swoich książkach.
Do książki przyciągnął mnie fakt, że opowiada o świecie, który tak bardzo lubię. Mamy w książce do czynienia bowiem z dwójką pisarzy, bestsellerowych zresztą. A autorzy, jak wiadomo bywają na spotkaniach autorskich, na targach książki i innych literackich wydarzeniach. Dzięki temu możemy trochę się w tym świecie poobracać również my. Druga sprawa, akcja powieści toczy się w Toruniu, pięknym, klimatycznym mieście. I ten Toruń w powieści faktycznie jest. Autorka pisze na tyle sugestywnie, że wszystkie odczucia stają się naszym udziałem. Można poczuć zapachy i zobaczyć kolory tego tętniącego życiem, malowniczego miejsca. Opisy, mimo że interesujące i plastyczne, w niektórych momentach mogą wywoływać wrażenie nadmiaru. Niektóre są zwyczajnie niepotrzebne, jak dość szczegółowe opisy spożywanych przez bohaterów posiłków, przesadzania roślin, czy remontu mieszkania. Przez nie lektura książki może się niestety dłużyć i mnie się dłużyła. Mogłabym napisać, że jeszcze bardziej, bo akcja powieści w ogóle jest dość powolna, dopiero za połową książki zaczyna dziać się coś bardziej konkretnego. Doceniam w powieściach niespieszną, spokojną akcję, która pozwala nacieszyć się czytaną historią i lepiej poznać bohaterów, ale nie przepadam za opisami, które zbyt wiele do samej fabuły nie wnoszą. A tutaj, niestety, było ich dla mnie trochę za dużo.
Właściwa historia jest bardzo sympatyczna. Podobał mi się fakt, że mogłam spojrzeć na proces twórczy od strony pisarza. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda życie pisarza od kuchni, jakie ma rozterki, ile się trzeba natrudzić, aby napisaną książkę wydać oraz jak wygląda jej promocja, kiedy już zostanie wydana, z tej powieści się tego dowiecie. Podobają mi się bohaterowie powieści, w szczególności energetyczna Justyna i zamknięty w sobie Michał, a także jego zwariowana mama. Odnoszę jednak wrażenie, że nie poznałam ich zbyt dobrze. Liczę więc na to, że w kolejnym tomie dadzą się poznać znacznie lepiej. Fajnie, że autorka zwróciła w swojej powieści również uwagę na trudne relacje rodzinne. W takim ciężkim układzie z rodzicami tkwi Justyna. I chociaż jest już dorosłą osobą, brak zdrowej relacji z matką i ojcem odcisnął na niej swoje piętno. I nadal ma wpływ na jej życie. Na pochwałę zasługuje zakończenie powieści. Wreszcie zaczęło się coś dziać, co daje nadzieję, że w kolejnym tomie akcja ruszy od razu z kopyta. Finał jest intrygujący, pozostawia czytelnika z otwartą buzią, licznymi pytaniami i niedosytem.
Czekolada nie ma pretensji, nie wymaga, nie kłamie, jest na wyciągnięcie ręki, cierpliwa, wyrozumiała, nadająca życiu słodkiej lekkości. Kochał ją!