„Bezsenne noce, sennie dni” to typowo babska literatura i idealna, lekka pozycja na wakacje. Lekka, bo brak tu mnogości wątków i chaosu, ale pod tą pierzynką lekkości tak naprawdę ukryte są głębokie, gorzkie prawdy o ludziach, związkach i iluzjach na temat miłości.
Poznajemy Ewelinę, 50 -letnią kobietę, magister farmacji pracującą w aptece, która po 30 latach związku, nocami w świetle ulicznej latarni, roztrząsa swoje małżeństwo. Ewelina mimo, że jest już dojrzałą panią, wciąż wspomina swoje ziemiańskie pochodzenie i popełniony mezalians czyli związanie się ze zwykłym chłopem ze wsi. Mimo, że jest dorosłą kobietą, jej mentalność nastolatki, która początkowo bawi i śmieszy, w pewnym momencie zaczęła powodować we mnie już tylko irytację i niedowierzanie. Miałam ochotę nią potrząsnąć i ustawić do pionu.
Opowieść ta to zabawna komedia małżeńska, którą autorka miała okazję pokazać swoje olbrzymie poczucie humoru i dystans do życia. Alina Białowąs to też dobra obserwatorka kobiecej psychiki i jej dojrzewania w kolejnych etapach życia, co pokazała w historii Eweliny.
Ewelina analizuje swoje życie u boku męża, rozgrzebuje przeszłość, którą rozkłada na czynniki pierwsze. Skupia się na nudzie w swoim związku, na rutynie, na wadach męża i jego dziwnych przyzwyczajeniach jednocześnie nie widząc swoich dziwactw i popełnianych błędów. Zawsze łatwiej zrzucić winę na drugiego człowieka niż poddać krytyce samego siebie. Zastanawia się jak pozbyć się go ze swojego życia, równocześnie będąc przekonana, że wtedy odżyje i będzie jej lepiej. Ale czy faktycznie?
Autorka w swojej lekkiej powieści przekazuje naprawdę gorzkie życiowe prawdy. Śmiejemy się, niemal płaczmy ze śmiechu z opisanych sytuacji, ale za chwilę sami dochodzimy do wniosku, że to wszystko prawda, że wiele tych scen i sytuacji jest niemalże wyjęte z naszej rzeczywistości. Bo jakże wygląda proza życia w związku z dłuższym stażem? Nuda, rutyna, przyzwyczajenie, coraz rzadsze nuty romantyzmu i zaskoczenia i przeświadczenie, że gdy nasze dzieci wyfruną z gniazda będzie tylko lepiej i na nowo zaczniemy żyć. Czy to jest nam obce? Czy może właśnie tak wygląda nasza codzienność?
Ta komedia małżeńska w bardzo przystępny sposób skłania nas do refleksji nad samym sobą i swoim życiem, swoim związkiem. Nie ma sensu rozgrzebywanie przeszłości, trzeba się skupić na tym co tu i teraz. Jeśli jest źle warto się zastanowić nad tym, co zrobić, by było nam ze sobą lepiej, ale trzeba przy tym dopuścić do głosu tę drugą osobę i spojrzeć na całość również z jej perspektywy, bo może wbrew pozorom problem tkwi w nas samych. Trzeba umieć docenić wspólnie spędzone lata pamiętając, że bardzo łatwo jest coś zniszczyć, ale czasem od takich decyzji nie ma już odwrotu.