Nasza wielka świąteczna ucieczka opowiada historię pięciu kobiet, które w czasach licealnych wymyśliły pakt – za dwadzieścia lat wyjadą wspólnie na kilka dni, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Po maturze ich drogi się jednak rozeszły i każda poszła w inną stronę. Jednak okolicach założonego przez nie przed laty terminu jedna z kobiet, Monika, przypomina sobie o tamtym pakcie. Korzystając z okazji, że jej brat kupił domek w górach, zaprasza dawne koleżanki na wielką świąteczną ucieczkę. Ich podróż okazuje się zaskakująca w skutkach…
Już od początku ta książka wydawała mi się lekką, niewymagającą opowieścią. I po lekturze mogę potwierdzić moje przypuszczenia. Nie jest to powieść specjalnie oryginalna, nie ma w sobie też ogromu zaskoczeń, ale czyta się ją dobrze i szybko, nawet momentami wciąga, a i kilka razy się można przy niej uśmiechnąć. To taka trochę komedia pomyłek, w której bohaterom przytrafiają się różne niecodzienne sytuacje, czasem wręcz absurdalne. A na koniec autorka trochę za bardzo skręca w sensacyjne rejony, po czym całość szybko się rozwiązuje.
Cała opowieść snuta jest dość pobieżnie, bez większego zagłębienia się, czy to w charakterystyki bohaterów, czy we wszystko, co im się przytrafia. Poznajemy pięć głównych bohaterek, ale jakby z daleka, bo tak naprawdę w sumie niewiele o nich wiadomo. Monika jest artystką i zagorzałą singielką mieszkającą z kotem, Klara to nauczycielka, która nie ma szczęścia w miłości, Marcelina to matka czwórki dzieci, która tęskni za chwilą dla siebie, Blanka to instagramerka parentingowa, która ciągle musi być online, a z kolei Łucja to samotna matka wyjątkowo mocno związana ze swoim dzieckiem. I więcej o nich się nie da powiedzieć, może jeszcze to, że przyjaźniły się w liceum, a teraz, będąc po trzydziestce, nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. O męskich bohaterach już nie wspomnę.
Pomysł z takim wyjazdem, który jest ucieczką od przedświątecznego galimatiasu i okazją do nawiązania znajomości na nowo po latach, jest nawet ciekawy, ale jego wykonanie trochę kuleje, właśnie przez to pobieżne potraktowanie całej opowieści. Wiele się w tej książce dzieje, ale brakuje tu takiego wejścia w tę historię, choćby zgłębienia różnic, jakie zauważają bohaterki po tym, jak nie kontaktowały się przez lata. Gdzieś tam jest zarysowany wątek romansowy, jakieś historie z przeszłości też się plączą, do tego dochodzi sprawa poniekąd kryminalna, ale to wszystko jest takie płytkie, opisane dość powierzchownie.
Wbrew tytułowi, nie jest to jednak świąteczna książka, raczej przedświąteczna, bo akcja się rozgrywa właśnie w takim czasie przed Świętami Bożego Narodzenia. Ponieważ jednak ta powieść napisana jest dobrze, bezpretensjonalnie, z dużą lekkością i szczyptą humoru, czyta się ją szybko, a i też z pewną przyjemnością. Nasza wielka świąteczna ucieczka nie zapewnia może jakich szczególnych wrażeń, ale może być taką niewymagającą wysiłku, lekką lekturką na gorsze dni, czy na takie ponure wieczory, jakie mamy ostatnio. Albo taką przedświąteczną ucieczką od przygotowań i chwilą wytchnienia od obowiązków ;).
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl