Bardzo lubię książki związane z medycyną, wspomnienia lekarzy czy innych osób pracujących w służbie zdrowia, więc często po nie sięgam, ale muszę przyznać, że ostatnio jednak zaczęłam podchodzić do nich z dystansem, bo na rynku wydawniczym pojawiło się ich całe mnóstwo, a niektóre z nich mnie rozczarowały. Cieszę się, że ostatecznie zdecydowałam się przeczytać „Kruche życie”. Ta książka wyjątkowo mi się podobała i zrobiła na mnie spore wrażenie.
"Moja praca polega na tym, by pomagać ludziom w wyjątkowo trudnym momencie życia - tuż po tym jak, dowiedzieli się, że mają prawdziwy problem z sercem."- pisze o swoim zawodzie autor, profesor Stephen Westaby, wybitny kardiochirurg, który w swojej książce opisuje zarówno przebieg swojej kariery i co skłoniło go do tego, by zostać lekarzem, jak i niektóre z operacji jakie przeprowadził, związane z nimi historie i dramaty pacjentów, którym przyszło walczyć o każdy dzień życia.
Niemowlak, który przeszedł wielokrotne zawały, kobieta po 5 operacjach, u której każde kolejne USG może pokazać kolejne guzy, oczekująca dziecka matka, która może nie dożyć porodu – każdy rozdział to odrębna, niesamowita historia, a nie każda kończy się happy endem.
Chyba w żadnej z książek, które czytałam do tej pory, nie było tak dokładnych opisów przebiegu procedur medycznych i operacji z użyciem licznej fachowej terminologii. Nie były one przy tym jednak w jakimkolwiek stopniu nużące, wręcz przeciwnie. Początek, z rysunkami serca i dokładnym wyjaśnieniem jego funkcjonowania, może trochę odstraszyć, jednak gdy tylko zacznie się czytać, można się wciągnąć niczym w powieść sensacyjną, bo książka to świetnie zbudowany emocjonalny rollercoaster, a sposób narracji sprawia, że to bardzo przyjemna przejażdżka.
W kilku zagranicznych recenzjach, jakie przeczytałam na goodreads pojawiały się zarzuty odnośnie arogancji autora przebijającej z tekstu. Nie wiem, czy to kwestia polskiego tłumaczenia, czy indywidualnego podejścia, ale mi nie rzuciło się to w oczy. Ogromną ambicje i pewność siebie równoważy ludzkie podejście, empatia i poczucie humoru. Ja poczułam ogromną sympatię do autora, to taki typ lekarza, pod opiekę którego chciałoby się trafić, jeśli zaistnieje nieprzyjemna konieczność. A pewność siebie w takim zawodzie jest niezbędna. Cóż, trzeba mieć jaja, że się tak wyrażę, kiedy przejmuje się przy stole operacyjnym kontrolę nad czyimś sercem, wyjmuje się je z klatki piersiowej, wstrzymuje jego bicie, gdy twoja każda decyzja i twój każdy ruch to kwestia życia i śmierci, można poczuć się jak bóg, tym bardziej, gdy podobnie jak autor, przy okazji dokonuje się przełomów w medycynie, ale jemu samemu do tego daleko i nie to wyczułam w jego tekście. Westaby niejednokrotnie przekraczał granice – zarówno te wyznaczone przez współczesną mu wiedzę i technologię medyczną, jak i szpitalne procedury. Codziennie w pracy, kilkukrotnie w ciągu jednego dnia, musiał też balansować na tej najważniejszej granicy – między życiem a śmiercią
„Granica między życiem a śmiercią, triumfem a porażką, nadzieją a bezradnością jest niezwykle cienka – wystarczy minimalnie większa liczba martwych komórek mięśniowych, odrobinę więcej kwasu mlekowego we krwi, nieco znaczniejszy obrzęk mózgu.(…) Nikt nie dostaje drugiej szansy"
Dla mnie to właśnie było najcenniejszą lekcją z tej książki – pokora i szacunek do życia, do każdego uderzenia serca, które z niej przebijają.
Sam autor przyznaje, że w przeciągu swojej kariery stracił ponad 400 pacjentów, nigdy jednak nie został oskarżony o błąd w sztuce medycznej, pozwany czy nawet zawieszony w prawach do wykonywania zawodu, co przy stopniu ryzyka, z jakim przyszło mu się codziennie mierzyć oraz innowacjach, które wprowadzał, według mnie jest imponujące i samo w sobie powinno zachęcić do sięgnięcia po tę książkę
Polecam każdemu – świetna lektura, emocje, napięcie, ogromna dawka wiedzy na temat budowy serca i operacji kardiochirurgicznych ale też możliwość refleksji na temat tytułowej kruchości naszego życia. Rewelacja!