Na tytułową ulicę Scotland Street 44 wprowadza się Pat, młoda - zaledwie dwudziestoletnia - dziewczyna. Jej współlokatorem jest Bruce, młody mężczyzna, narcyz, szalenie zakochany w sobie, pewny siebie i swej urody. Wybawieniem od narcystycznego chłopaka wydaje się Domenica. Starsza kobieta, która zna każdego mieszkańca ich ulicy. Wśród owych mieszkańców jest pięcioletni Bertie wraz ze swoją matką, Irene. Bertie to nad wyraz uzdolnione dziecko, które w wieku pięciu lat potrafi już grać na saksofonie, sprawnie włada językiem włoski, a także interesuje się polityką. Zaś jego matka to wymagająca kobieta, która - jej zdaniem - nie naciska na dziecko, ale tylko pomaga mu rozwijać własne zainteresowania.
Na tę interesującą śmietankę towarzyską składa się jeszcze wiele innych osób, ale ich przygody poznacie tylko wtedy, kiedy sięgnięcie po książkę.
Ale czy warto? O tym właśnie w mojej recenzji.
Seria książek 44 Scotland Street nie jest debiutem literacki. Alexandra McCall Smitha. Jest on autorem książek dla dzieci, ale prawdziwy rozgłos przyniosła mu seria Kobieca Agencja Detektywistyczna nr 1.
Ja pierwszy raz spotykam się z twórczością tego pana, a to za sprawą dobrej recenzji książki, którą właśnie chcę Wam przedstawić. Czy moja recenzja będzie równie pozytywna jak recenzja innego blogerki? Tak, zdecydowanie tak. :)
Zacznijmy od tego, że w książce nie możemy wyróżnić jednego głównego bohatera. Powieść jest podzielona na rozdziały, które za każdym razem opowiada ktoś inny. Wszystkie wydarzenia poznajemy z perspektywy aktualnie opowiadającego bohatera, co pozwala nam lepiej się z nim zaznajomić, i w ogóle wyrobić sobie o nim jakąkolwiek opinię.
Poznajemy Pat - dwudziestoletnią dziewczynę, która powinna już ponad rok temu zacząć studia, ale postanowiła zrobić sobie jeszcze jeden rok przerwy.
Odkryjemy Bruce'a - niesamowicie narcystycznego mężczyznę, któremu wydaje się, że wszystkie dziewczyny od razu się w nim zakochują, a ona może bawić się nimi jak zabawkami.
Będzie też Domenica - starsza kobieta, filozofka, która ma wyrobione zdanie o każdym mieszkańcu dzielnicy. Obraca się ona również w bardzo ciekawym towarzystwie, którego zakosztuje również Pat.
Irene i Bertie - cóż, matka, która chce zrobić ze swojego synka ponadprzeciętne dziecko. Tylko czy Bertie naprawdę tego chce?
W opowieściach przewinie się również Matthew - szef galerii sztuki, w której pracuje Pat. Duża Lou - właścicielka kawiarni, do której chadza Matthew ze znajomymi.
Bohaterów nam nie zabraknie, a ich przygody okażą się szalenie interesujące, ciepłe i pełne humoru.
Jednak w całej książce zabrakło mi tego czegoś co mnie porwie. Co sprawi, że książka pozostawi we mnie jakiś ślad. Nie umiem tego sprecyzować, ale czegoś mi brak. Czuję niedosyt.
Jak przedstawia się strona techniczna książki? Wykształconą polonistką nie jestem, ale rozumu wystarcza mi na tyle, żeby stwierdzić, że błędów nie ma. Ani literówek, ani zjadania literek. Czyta się szybko i przyjemnie.
Warto też wspomnieć, że umilają nam czytanie małe ilustracje. Wieńczą one niemal każdy rozdział książki, a okładki przyciągają swym ciepłem i pięknymi kolorami.
Słowem podsumowania mogę powiedzieć, że na recenzji blogowej koleżanki się nie zawiodłam, ale i nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana.
Wypożyczyłam książkę impulsywnie. Jak tylko zobaczyłam ją na bibliotecznej półce od razy wzięłam trzy pierwsze części.
Na okładce z tyłu jest napisane, że Książki McCall Smitha są jak gorące kakao na mroźny wieczór, jak ciepła bielizna na zimowe dni. Powinny być zapisywane przez lekarzy jako lek na zimową chandrę.
Cóż, mimo iż nie jest dane mi potwierdzić powyższych porównań, bo mamy środek lata i ponad trzydziestostopniowe upał, a zimowej chandry u mnie brak, to książkę mogę Wam polecić.
Przyjemna lektura, która odciągnie Was od kłopotów i szarości życia codziennego.