Helgoland to malutka wyspa na Morzu Północnym, na której w czerwcu 1925 roku Werner Heisenberg wymyślił mechanikę kwantową. Z wielu powodów świat po tym zdarzeniu się zmienił. Nawet symbolizm wojennych losów wyspy (polecam ciekawą historię wyspy na Wikipedii) nie był w stanie zatrzymać następstw rewolucji w rozumieniu rzeczywistości. Nie tylko fizyka się zmieniła. Z konsekwencjami kwantów borykają się od tamtego czasu filozofia, teoria umysłu - wszystkie prądy myślowe, które odwoływały się do epistemologii, ontologii, metafizyki poddane zostały rewizji. Carlo Rovelli napisał "Helgoland. Znaczenie kwantowej rewolucji" jako próbą rekapitulacji znaczenia idei Heisenberga, po niemal stuleciu od powstania, w fizyce, biologii i filozofii. Tekst przywołuje niewiele 'faktycznej fizyki'. Dużo jest natomiast analogii, konsekwencji kwantowości dla każdego człowieka, innych nauk przyrodniczych i współczesnego filozofowania. To zdecydowanie najbardziej spekulatywna dostępna po polsku książka Rovellego, a jednocześnie najbardziej humanistyczna w poszukiwaniu poprawnego umiejscowienia człowieka w fizykalnym nieciągłym (i paradoksalnie - jednocześnie rozmytym) mikroświecie. Z formalnego komponentu tłumaczy się autor dość szczerze już na początku (str. 12):
"Niewykluczone, że zamiast wyjaśniać, jak należy rozumieć mechanikę kwantową, tłumaczę głównie, dlaczego jest tak trudna do zrozumienia."
Faktycznie, samej fizyki nie jest dużo, za to sporo konsekwencji i prób 'sprzedania' konkretnej interpretacji kwantów (zwanej relacyjną), którą Rovelli wspiera. Chyba tekst okazał się dla mnie zbyt ogólny, być może trochę za dużo wiem (a jednocześnie za mało), by odpowiednio ocenić zaproponowany sposób opowieści Włocha? Niewątpliwie książkę warto polecić dwóm grupom ludzi: tym, którzy kompletnie nie znają mechaniki kwantowej i szukającym w niej podstawowych konotacji filozoficznych.
Trochę czytałem o różnych interpretacjach kwantów, które rozwinęły się przez lata (jakoś sformalizowanych jest około 20-tu wersji). Rovelli wspomina o kilku. Wybrana wersja relacyjna chyba najlepiej nadaje się, jako uwypuklenie istoty braku intuicyjności (wręcz sprzeczności z ludzkim zdrowym rozsądkiem) kwantów. Ich kanoniczny trzon (tzw. interpretacja kopenhaska) skupia się na codzienności operacyjnej pracy badaczy, a 'interpretacja relacyjna' dobrze dopowiada do aksjomatów problem obiektywności pomiaru, status obserwatora, płynność pojęć falowych. Jednocześnie pozwala łagodnie przejść na pole filozofii nauki umieszczając zjawiska mikroskali w szerszym kontekście. Rovelli właściwie drugą połowę książki poświęcił na rozwinięcie takich myśli. Wydaje mi się, że czytelnik powinien być z zaproponowanych głębokich powiązań, a nawet spekulacji, zadowolony - nawet estetycznie.
Mimo sporej dawki spekulacji, Rovelli w końcówce książki oferuje ciekawą uniwersalizację świata doznawanego. Sprawnie łącząc kwantowe konsekwencje z subiektywizmem człowieka, rozprawia się z dualizmami: podmiot-przedmiot obserwacji, materia-duch. Odważnie dotykając pojęcia 'świadomość' i istnienia obiektywności czegokolwiek, zaprasza czytelnika do ponownego przepracowania pytań męczących filozofów od stuleci, tym razem z uwzględnieniem współczesnej fizyki. Swoiste kredo teoretyka na epistemologię dobrze puentują zdania (str. 179):
"Znaczenie i intencjonalność są tylko szczególnym przypadkiem wszechobecnych korelacji. Istnieje ciągłość między światem znaczeń w naszym życiu umysłowym a światem fizycznym. Oba opierają się na relacjach."
Minusy, kontrowersje. Niewielkie, ale dla mnie zdumiewające. Od czasów słusznie minionych, nie pomyślałbym, by w książkach o nauce umieszczać coś z materializmu dialektycznego Lenina. A tu niespodzianka. Jest twórca rewolucji i jego ideowy wspólnik, a potem tępiony konkurent Aleksandr Bogdanow. Przyznaję - nie rozumiem sensu prawie całego jednego rozdziału. Jeszcze Ernst Mach (bardzo ciekawe podsumowanie jego płodnej filozofii nauki na str. 130-131) i wiedeński pozytywizm logiczny - jakoś się mieszczą, ale marksizm radziecki mi nie pasuje. A może jednak - nie mam tu 'pogłębionej bazy i nadbudowy'? Polemicznie pobudził mnie fizyk, gdy chyba zbyt łatwo przeniósł filozofię buddyjskiego myśliciela z II wieku n.e. na grunt współczesny (str. 157-160). Jestem ostrożny w poszukiwaniu i przyswajaniu takich analogii, szczególnie oferowanych laikowi. Dodatkowo, trochę jednak we wstępie bardziej wyartykułowałbym 'kopenhaski kanon' i może dodał klasyczny przykład z doświadczeniem z dwiema szczelinami. A może to znów Rovelli ma rację, że szybkie przejście do konsekwencji kwantowych dziwów było warte tych pominięć? Chętnie poczytałbym opinię kogoś 'nieskażonego' kursem formalnym mechaniki kwantowej.
Mimo wszystko - prawie BARDZO DOBRE - 7.5/10