Dawno, dawno temu, w kabarecie zwanym "Spotkania z balladą" natknęłam się na dialog z panną Marysią (typową blondynką, choć brunetką). Brzmiał on następująco:
- [M] - czytałam kiedyś w jednej książce...
[Lesniczy] - Niemożliwe, panno Marysiu, pani coś czytała??
[M] - tak, Dania Kuchni Staropolskiej
I ten dialog przypomniał mi się, kiedy sięgnęłam po książkę "zapiski kuchenne". Przypomniał mi się kompletnie niezasłużenie, gdyż książka ta oddaje ducha Grecji północnej w stu procentach. To nie jest zwykła książka kucharska. To w ogóle nie jest książka kucharska. Choć przepisy w niej są. Greckie. Ale z adnotacjami czym na przykład zastąpić typowo grecką przyprawę lub trudno dostępną u nas jagnięcinę.
Zacznijmy jednak od początku - jest to drugi tom Bałkańskich zapisków kuchennych, napisanych przez Ilianę Genew-Puhalewą - Bułgarkę z pochodzenia i powołania. Pierwszy tom traktuje zatem o kuchni bułgarskiej. Tylko, że trudno mówić o kuchni bułgarskiej, nie wspominając kuchni greckiej (północnej) oraz konotacji historyczno-kulturowych. Książka ta (mówię o tomie drugim, który lezy przede mną) zawiera 60 sprawdzonych przepisów. Tylko, że wcale nie o te przepisy tu chodzi :)
Na nieco ponad 200 stronach zawarto esencję kultury i historii. Zaczęto tradycyjnie: Grecja Północna z czym to się je? i Serce Bałkanów (czyli geograficznie i historycznie). Ci co wiedzą, mogą sobie wstęp odpuścić, ale szkoda by było, gdyż autorka w cudownie zawoalowany sposób przekazuje mimochodem informacje, które sa nowe i zaskakujące nawet dla grekofila, za którego się (może niesłusznie) uważam.
A zaraz po wstępie następuje kaskada esejów różnotematycznych, a wszystkie, mniej lub bardziej, związane są z kuchnią.Z dziennikarskiego obowiązku, wymienię:
- Portret Greczynki w kontekście pozakuchennym
- Mięso w greckiej kuchni
- Przyprawy w kuchni Grecji Północnej
- Mezedes na początek (przystawkami można ogarnąć cały obiad, a nawet wesele. Bo greckie meze jest po to aby się dzielić, jak mawiał Christos, właściciel restauracji na Lesvos)
- Saloniki - to ciekawy esej, bo jest u i historia, i zabytki i konotacje kulinarne
- Jagnięcina po poście - bo Grecy są bardzo religijnym narodem
- Być jak rembetis - o społecznych wyrzutkach i muzyce. A co za tym idzie, o kuchni. Bo jedzenie i muzyka to jedność w greckiej kulturze. W tym eseju autorka opowiada o początkach tradycji, która, choć nie tak odległa, zawsze była obecna w kulturze, choć miała różne oblicza.
- O nienawiści - o tym dlaczego Grecy nie lubią Bułgarów, co spowodowało tą delikatnie mówiąc, niechęć i za co nienawidzą Turków. Choc tradycje kulinarne chętnie przejęli.
- Grecka Wielkanoc - bo po poście trzeba się cieszyć
- Kleftowie i Pasza Joaniny - o zbójnikach i ich kuchni, którą również chętnie Grecy przejęli.
- Karakaczanie - przyznaję, o tej mniejszości narodowej i ich tradycji dowiedziałam się właśnie z tej ksiązki
- Dwanaście świątecznych dni
- Tracja - kolejny wspaniały region północnej Grecji
- Greckie buty - cudowna rodzinna opowiastka. Niby niezwiązana z niczym, a jednak związana
- Makaron - o stosunkach grecko-włoskich
- Apokries - grecki karnawał
- Ryby
- Kiria Andromachi. O tym jak uciekła w jednym bucie - bo Wołosi to nie tylko Łemkowie, Bojkowie i Huculi. Ale również mieszkańcy Grecji Północnej i Albanii. O tożsamości Wołochów, ich tradycjach i kulturze i wyśmienitej kuchni. Prostej, a smakowitej.
- Kawa o każdej porze - i tu przeżyłam zaskoczenie dosć duże. Bo o tym, że do tradycyjnej kafejki greckiej kobieta nie ma wstępu, to wiedziałam. Nie wiedziałam jednak że istnieje rozróżnienie na kafeneio (dla starszych Greków, grających w triktaka i plotkujących o męskich sprawach) i kafeteria, która jest z założenia dla młodszych (choć tu nie ma sztywnych zasad) i , co niewątpliwie ważne, nie ma segregacji płci.
Także - do kafeneio - kobietom wejść nie wolno, a do kafeterii - wolno. Taka ciekawostka, która "odmieniła moje zycie".
Podsumowując - jako, że grecka kultura opiera się na jedzeniu, muzyce i wspólnej zabawie :) to można spokojnie rzec, że to nie jest książka kulinarna, tylko kulturalna. Naprawdę świetne eseje, okraszone przepisami i dowcipem. A że jeszcze napisana przez osobę, która tą kulturę i kuchnię zna od podszewki, to dodatkowo sprawia, że pomimo kategoryzacji jest to książka kucharska (panno Marysiu) to jest to naprawdę świetna lektura, niemalże obowiązkowa dla każdego kto do Grecji, Bułgarii czy Albanii wybiera się choć na chwilkę.