To NIE JEST RECENZJA. to przydługa notatka ku pamięci ...
... którą chciałam dać jako opinię, ale... nie dałam :)
Notatka ku pamięci, bo wybitnie brakuje mi nakanapie - RECENZJI. Recenzję popełnię, ale... recenzji nie pisze się na kolanie, w trakcie ani pod wpływem ... książki :) Recenzja powinna być rzetelna. W miarę możliwości, oczywiście. Bo profesorowa Szczupaczynska... nie jest możliwa do ocenienia na chłodno. Nie da się.
To jest... rewelacja to mało powiedziane. Dlaczego ja do tej pory nie przeczytałam "Złotego Rogu"? Dlatego bo traktuje o znielubionym Weselu. I jakoś zaczynałam i odkładałam.
Błąd - karygodny. Następna w kolejce byla Śmierć NA Wenecji - dostana od siostry, bo choć gust książkowy mamy różny, to w kwestii Zofii z Glodtow Szczupaczyńskiej... jesteśmy wyjątkowo zgodne:)
Za co uwielbiam Szymiczkową? - dwuosobową autor(kę) cyklu o profesorowej? Ano za to, że:
Kraków jaki jest, każdy widzi. Niektórzy mówią "Krakówek" inni "bo u nas, w KRAKOWIE". I mówią to CAPSEM, jak Śmierć u Pratchetta (też wspólny z siostrą autor). Kurcze... jestem Krakusem z dziada pradziada. NIe przepadam za tym miastem, ale od co najmniej ćwierćwiecza w tym mieście żyję, powiedzmy, że świadomie. I co? I g... jak mawiają prości ludzie (to akurat cytat z Kamola - kabaret Potem).
To, że istnieje w Krakowie ulilca o nazwie Wenecja, to wiedziałam. Aż takim ignorantem nie jestem.
Stąd Śmierć NA Wenecji, a nie W Wenecji. Ale ulica Retoryka? Wiecie, ze ja całe życie byłam przekonana, że jest to ulica imienia jakiegoś pana Retoryka... Dopiero, kiedy Szczupaczyńska mówiła "wzdłuż Retoryki, na Retoryce", sprawdziłam kimże ów "pan Retoryk" jest.
I otóż - nikim.
Bo wg Wiki (nie jest to może źródło naukowe, ale do sprawdzenia podstawowych informacji jest wyśmienita.)
Nazwa Retoryka pochodzi od istniejące w tej okolicy w XVII wieku jurydyki (folwarku).
O istnieniu kamienic projektu Talowskiego - wiedziałam. Tu też głupia sprawa, bo dowiedziałam się z tzw. geocachingu (lata temu). (w skrócie geocaching to szukanie skarbów ukrytych przez innych, w miejscach rożnych, ale założeniem jest pokazanie miejsc z różnego względu, ciekawych. I szukałam tego skarbu właśnie pod śpiewającą Żabą (tak, tu mieszka Szczupaczyńska, po przeprowadzce ZA KRAKÓW - i stąd moja świadomość istnienia całkiem zacnych budynków z ładnymi godłami.
O tym, że Rudawa wylewa(la) też wiadomo. Wiadomo również, że Błonia krakowskie niejednokrotnie były mocno zamoknięte (sama brodziłam po kostki, a był to koniec wieku XX, a nie jego początek. Wiedziałam też skąd wzięła się nazwa dzielnicy - Zwierzyniec. I że miejscowi wypasali na Błoniach krówki, łowiecki i inne zwierzęta (nie pomnę teraz szczegółów, ale takie prawo nadal im któryś władca i jest to prawo, które istnieje do dziś - stąd kilka lat temu można było na Błoniach zobaczyć stado owiec, które spokojnie żarły trawę. To akurat był happening czy akcja jakiegoś radnego, ale ZGODNA Z PRAWEM. Bo gdyby dziś mieszkańcy Zwierzyńca mieli krówki, świnki i owieczki - też mogliby je na Błoniach wypasać. Taka ciekawostka.
Wiadomo też, że magistrat (czy dzisiejsi urzędnicy) są opieszali. Wiadomo też, że że kiedy następuje kataklizm (w tym przypadku powódź (ach ta Rudawa i ta nasza Wisła), to król "na Wawelu" jest bezpieczny. Również ci, którzy mieszkają w okolicach Rynku. Gorzej z ówczesnymi przedmieściami, które dziś są "ścisłym centrum", choć za zielonym pasem Plant.
Powódź z 1903 roku byla niszcząca dla miasta, acz w poslowiu autorka dodaje, ze w wiekach wcześniejszych, wody sięgały jeszcze wyżej... (i tu znowu ciekawostka, choć ta już była mi znana, w Krakowie na murach klasztoru Norbertanek oraz browaru przy placu na Groblach wiszą tabliczki informujące o wysokości wody, podczas największych powodzi.
A opis tłumów na dworcu, wybierających się na wiledżiaturę do Zakopanego...? (czy coś się w tej kwestii zmieniło? :))) I sam opis dworca. I brak połączeń, bo tory zalało...
A Jama Michalika? Skad nazwa? Ano stąd, że... A nie - przeczytajcie sobie, to się dowiecie :)
Za to właśnie KOCHAM profesorowa Szczupaczyńską. A Szymiczkową :) dodatkowo za historię Krakowa, pokazaną od zupełnie innej strony. I wplecenie w to fabuły. I to z przeproszeniem, trzymającej się kupy. I to nieźle się trzymającej.
Zwłaszcza tej kupy, ktora wraz ze szlamem i różnymi śmieciami, znajdowała się na ulicach, w piwnicach i parterach domów, po zejściu wody.
Ten trup znaleziony w wannie (zupełnie jak Rekopis znaleziony w Saragossie :), jak zwykle jest tylko pretekstem do snucia opowieści o Krakowie.