Świat nura recenzja

Kto wyśnił moją rzeczywistość?

Autor: @Beata_ ·5 minut
2019-11-28
Skomentuj
4 Polubienia
 „Świat nura” to książka, jedna z niewielu, która przykuła moją uwagę już pierwszym zdaniem: „Zacząłem wymyślać sobie to miasto w połowie października.”*, aż chciałoby się powiedzieć, że stałam się ofiarą „syndromu pierwszego zdania”. Jednak nie zamierzam tu kwestionować czy wypowiadać słów poparcia dla poglądu, według którego pierwsze zdanie powieści jest najważniejsze. Stwierdzam po prostu fakt – akurat w przypadku tej konkretnej książki pierwsze zdanie zafrapowało mnie na tyle, że zdecydowałam się na zakup i lekturę. Lekturę, która okazała się być na tyle satysfakcjonująca, że słowo „ofiarą” mogę z czystym sumieniem zamienić na „beneficjentką”. Zatem, przyznaję, jestem beneficjentką „syndromu pierwszego zdania”, nawet jeśli istnienia takiego syndromu nie daje się bezspornie udowodnić.

„Zacząłem wymyślać sobie to miasto w połowie października.” – któż, jeśli nie autor, ten, od którego wszystko w książce zależy, mógłby takie słowa wypowiedzieć? Dysponujący mocą sprawczą Autor, Pan i Władca narracji, Kreator postaci i powieściowego świata? A jednak już lektura kolejnego akapitu miesza czytelnikowi w głowie: „(...) Gdy wróciłem do mieszkania, wyszło na jaw, że po pierwsze ktoś już tam mieszkał, a po drugie zalegamy z czynszem, i to za trzy miesiące.”** i wprowadza poczucie niepewności, które towarzyszyć mu będzie przez całą książkę. Oraz zaskoczenia – no bo jak to? Cóż za Kreator z tego autora, skoro pozwala swojemu alter ego od pierwszych chwil wplątać się w trywialne kłopoty z czynszem? Czyżby ten wyimaginowany świat był wyśniony nie do końca? Czyż śnienie innej rzeczywistości nie powinno eliminować z niej błędów lub umożliwiać wprowadzenie poprawek w przypadku niedośnionych (najwyraźniej) fragmentów lub nieprawidłowości? Tymczasem autorowi/bohaterowi to nie przeszkadza – początkowo z równym stoicyzmem zdaje się akceptować kłopoty wielkie i małe, sprawy o dużym znaczeniu i irytujące drobiazgi życia codziennego. Zastanawiałam się, czy taki zabieg nie miał zwrócić uwagi czytelnika na inny, również dość kontrowersyjny, pogląd, głoszący że wykreowany świat zyskuje własne życie, samodzielnie ewoluuje, próbuje się wyrwać z ram nakreślonych przez Twórcę, walczy o zyskanie niezależności, a Autor, po odegraniu roli Kreatora, staje się tylko (i aż) Kronikarzem. A może posuwam się w domysłach za daleko i dorabiam teorię do praktyki – może po prostu bohater trafił do świata śnionego przez kogoś innego, nie przez Autora. Ale w takim razie, kim jest ten tajemniczy Kreator?

Towarzyszenie bohaterowi w kolejnych wydarzeniach (bo przygodami wahałabym się je określić) jest łatwe i trudne jednocześnie. Łatwe – ze względu na dojrzały język utworu (aż chciałoby się zapytać, skąd u debiutanta taki dojrzały, wysmakowany język?), obrazowy i sugestywny, mający moc przekształcania banału w prawdy życiowe: „Lubię spacerować po ulicach i wyobrażać sobie, że wszyscy jesteśmy cząsteczkami kurzu; jeden Ruch Wielkiej Ręki i wszystko wiruje ze zwielokrotnioną prędkością we wszystkich kierunkach, ale prędzej czy później uspokaja się i ogólnie unosi się jak przedtem.”***, pełen autoironicznego dystansu do siebie i życia: „Byłem spokojny, lekki i pozbawiony treści jak zapomniany z kinderbalu balonik wypełniony helem. Nie miałem do nikogo pretensji i nie potrzebowałem ani lepszego mieszkania, ani nowych spodni.”****. Trudne – bo autor „Świata nura” nie jest skory do udzielania wyjaśnień, przykładanie naszej miary do powieściowej rzeczywistości nie daje rezultatu – wyśniony świat, a raczej światy, nie poddają się działaniu praw logiki, choć może właściwszym jest stwierdzenie, że powieściowa logika jest w jakiś sposób zaburzona, nieprawidłowa, po prostu – inna od tej, jaką na co dzień operujemy. Przypuszczam, że w tym tkwić może największa trudność w odbiorze „Świata nura” przez czytelników nade wszystko ceniących realizm, dokładne zdefiniowanie powieściowego „tu i teraz”. Książka Aleksandra Kościowa tego nie zapewnia, bezceremonialnie burzy poczucie czytelniczego bezpieczeństwa, w miarę rozwoju opowieści coraz częściej zmienia się owo „tu”, a zakończenie powieści przewraca do góry nogami wcześniejsze domysły. I na dodatek – dwukrotnie! Po raz pierwszy oferując wyjaśnienie, które dość łatwo czytelnik jest w stanie odgadnąć i którego w sumie się spodziewa, a po raz drugi – dosłownie na ostatnich stronach utworu – zaskakując czytelnika na całej linii.

Na szczególną uwagę w „Świecie nura” zasługuje wątek muzyczny, a w zasadzie rozważania o duszy instrumentów, które snuje jeden z drugoplanowych bohaterów. Rozważania ulotne, lecz frapujące; stanowiące próbę usystematyzowania, ubrania w słowa tego, co niedefiniowalne i z samych niuansów złożone – wrażenia artystycznego, siły oddziaływania muzyki, zdolności do porwania słuchaczy, przekazania im dźwiękami obrazów i skojarzeń wykonawcy utworu, a w końcu – tworzenia dźwiękami innej rzeczywistości i zabrania tam słuchaczy, choćby na chwilę. I nawet gdybym przed lekturą nie czytała notki na czwartej stronie okładki, która zdradza wykształcenie autora, to po lekturze tych fragmentów podejrzewałabym z dużą dozą pewności, że arkana muzyki nie są mu obce. Tak pisać o magii dźwięków może tylko prawdziwy miłośnik, człowiek, który nie tylko dysponuje wiedzą teoretyczną, ale przede wszystkim – kocha tę dziedzinę sztuki.

I jeśli już mowa o nocie wydawcy, czyli tak zwanym okładkowym blurbie (jak ja nie lubię tego słowa!) – nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pochwalić wydawcę. Właśnie za tę notkę. Notkę zredagowaną w sposób bliski ideałowi, zachowującą doskonałe wyważenie między uchyleniem rąbka tajemnicy, a niezdradzaniem czytelnikowi fabuły opowieści. Jest to w mojej ocenie jeden z niewielu tekstów przygotowanych przez wydawcę, który naprawdę zachęca do przeczytania książki, a przy tym delikatnie wskazuje, na co podczas lektury zwrócić uwagę. A „Świat nura” naprawdę należy czytać uważnie, nie tylko w obawie przed pominięciem jakiejś istotnej wskazówki, ale także i dlatego, że łatwo pod wpływem tej lektury utonąć w skojarzeniach i dygresjach. A przecież to debiut!

* Aleksander Kościów – „Świat nura”, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2009, wydanie II, str. 7
** Ibid., str. 7
*** Ibid., str. 66
**** Ibid., str. 27

Recenzja ukazała się 2010-01-06 na portalu katedra.nast.pl 

Moja ocena:

× 4 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Świat nura
3 wydania
Świat nura
Aleksander Kościów
5/10

Spokojne, pędzone poza głównym nurtem życie trzydziestokilkuletniego antykwariusza, za sprawą niepozornego zamówienia księgarskiego zmienia się pewnego dnia w splot tajemnic, których natura zdaje się ...

Komentarze
Świat nura
3 wydania
Świat nura
Aleksander Kościów
5/10
Spokojne, pędzone poza głównym nurtem życie trzydziestokilkuletniego antykwariusza, za sprawą niepozornego zamówienia księgarskiego zmienia się pewnego dnia w splot tajemnic, których natura zdaje się ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Beata_

Pharmacon. Tom 1
O leku, który zmieni świat

Od roku żyjemy w świecie, w którym wiadomości medyczne trafiają na czołówki gazet i nie ma praktycznie tygodnia bez nowych doniesień. Jednak w większości skupiają się n...

Recenzja książki Pharmacon. Tom 1
Kłopoty w Hamdirholm
Współczesność wkracza do Hamdirholm

Czy nigdy w Waszym życiu nie zdarzyło się, że kontrola nad wydarzeniami wymyka Wam się z rąk? Że zaplanowany, spokojny dzień zupełnie znienacka i nie wiadomo, z jakiej p...

Recenzja książki Kłopoty w Hamdirholm

Nowe recenzje

Niejednoznacznie pozytywny
Wybielanie wizerunku
@beatazet:

Filip Chajzer w swojej autobiograficznej książce "Niejednoznacznie pozytywny" podejmuje temat depresji – choroby, która...

Recenzja książki Niejednoznacznie pozytywny
Lato dni ostatnich
Recenzja
@Iwona_Nocon:

To, że Marcin Okoniewski poprzez swój kanał na YouTube @okonwsieci ma gadane, wiedziałam od dawna. Jednak to, że ma też...

Recenzja książki Lato dni ostatnich
Dam sobie radę
Dam sobie radę
@zaczytana_k...:

Magda mieszka w Wiedniu i to właśnie z tym miejscem wiąże swoją przyszłość.To tu odnalazła spokój i bezpieczny azyl z d...

Recenzja książki Dam sobie radę
© 2007 - 2024 nakanapie.pl