„Alkoholik” to opowieść 62-letniego mężczyzny z bardzo bogatym bagażem doświadczeń. Z opowieści, którą snuje Autor wynika, że największy wpływ, determinujący jego niedojrzałość emocjonalną, której objawem stał się właśnie alkoholizm, miała sytuacja rodzinna. A właściwie stosunek matki do niego, która wychowywała go samotnie. Ojciec porzucił rodzinę, zaś matka odrzucała syna emocjonalnie. To nie budowało konstrukcji psychicznej dziecka, wręcz ją niszczyło. Autor pisze o swoim dzieciństwie bez przynudzania, bardzo ciekawie i treściwie. Są to krótkie obrazki, które utkwiły mu w głowie i które według niego mogły mieć związek z jego późniejszą chorobą.
W książce Autor opisuje chronologicznie swoje kontakty z alkoholem, bezpośrednie i pośrednie. Picie w społeczeństwie jest czymś powszechnym i normalnym, no i wszystko jest dla ludzi. Sięga do czasów dzieciństwa, w którym ukazuje rodzinę dysfunkcyjną, nie budującą pozytywnych relacji i więzi. Za to umacnia niskie poczucie wartości autora, odrzucenie i w konsekwencji stronienie od rówieśników.
Jeśli chodzi o bezpośrednie kontakty z alkoholem, to nie znajdziemy tutaj niczego zaskakującego. Autor mówi nawet bardziej o niechęci do alkoholu ze względu na obserwowane skutki po jego spożyciu. Autor pił, by nie odstawać od grupy. W ten sposób odnajdował akceptację otoczenia. Dzięki temu nie musiał się czuć gorszy. Dzięki alkoholowi miał odwagę. I zaspokajał tym samym potrzebę przynależności i uznania, bo tylko w grupie czuł, że coś jest wart.
Autor zawdzięcza swoje wyzwolenie z alkoholizmu, swoje trzeźwienie Bogu, w którego nikt nie nauczył go wierzyć. Z biegiem lat sam się do niego przekonał. I to dało mu siłę, by pracować nad swoim uzależnieniem. „Meszuge” zwraca uwagę na fakt, że życie w trzeźwości to nieustająca praca nad sobą, alkoholizm nie znika wraz z osiągnięciem abstynencji. I nie ma czegoś takiego jak „kontrolowane picie” w przypadku alkoholików.
Życie „Meszuge” to historia odrzucenia, prób dostosowania się do wymagań społeczeństwa, sprostania wyzwaniom życia, do którego nie był emocjonalnie przygotowany, szukania w alkoholu odporności na porażki, kompensowanie nieśmiałości. To historia picia destrukcyjnego, szukania ratunku w poradniach odwykowych, pierwszych mityngów AA, ukrywania przed terapeutami momentów zapicia. To historia pobytu w Woskowicach Małych, upadków na drodze do wytrzeźwienia, uczestnictwa w grupach wsparcia i podejmowania kolejnych Kroków Programu AA. Na szczęście wszystkie te wydarzenia ze swojego życia Autor przedstawia nam bez drastycznych i wstydliwych opisów sytuacji, w których alkohol człowieka upadla i poniża odbierając mu rozum i świadomość, gdy nie wie co czyni. Mi to bardzo odpowiadało. To, co sama zobaczyłam w swoim życiu zupełnie wystarczy.
To też, a może nawet przede wszystkim historia wzrastania, rozwoju duchowego i umiejętności dzielenia się z innymi swoim doświadczeniem. I wiary w to, że może to komuś pomoże.
Autobiografia mówi o poważnym problemie, którego objawem jest niszczący alkoholizm. Mimo to znajdziemy tutaj spojrzenie z humorem na niektóre sytuacje, stwierdzenia, działania. Pozycja ta zwraca uwagę na przekonania, którymi żyje człowiek, i które w konsekwencji mogą też przeszkadzać w trzeźwieniu.
„Alkoholik” to na pewno wartościowa lektura dla alkoholików właśnie, ale nie tylko. Mogą z niej wiele wynieść również osoby z innymi uzależnieniami, ponieważ mamy tutaj sporo wiedzy dotyczącej życia i prawdy mówiące o tym, że wsparcie w ludziach o podobnych problemach bardzo dużo daje. Czasami wręcz ratuje życie.
Myślę, że opowieść ta będzie pomocna również dla DDA i DDD, warto się z tym zmierzyć, bo pozwala analitycznie spojrzeć na przyczyny ich zmagań z rzeczywistością i zrozumieć tych, którzy mieli ogromny wpływ na kształt ich osobowości oraz dorosłość.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl