W ostatnim czasie miałam okazję przeczytać kilka biurowych romansów. Jedne były lepsze, inne gorsze, ale gatunek sam w sobie naprawdę lubię, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok nowości jaką jest "Prezes", napisany przez Aldonę Skrzypoń - Powroźnik. Dorwałam go na Legimi, a w związku z tym, że Legimi czytam tylko wieczorami albo w nocy, podzieliłam go sobie na dwa razy, choć tak naprawdę jest to książka, którą spokojnie można przeczytać w jedno popołudnie.
Sam motyw podoba mi się bardzo. Na starcie poznajemy Igę (Jadwigę), samotną kobietę, nauczycielkę niemieckiego, która napotyka na swojej drodze kilkuletnią dziewczynkę Matyldę. Jak się okazuje, córkę jednego z najbogatszych ludzi w kraju, Wiktora. Wiktor jest prezesem doskonale prosperującej firmy i jak to bywa z facetami w garniturach, którzy mają wszystko, ciężko w nim odnaleźć jakieś pozytywne cechy. Jest egoistą, bucem i bezuczuciowym zimnym draniem, o czym przekonuje się główna bohaterka, gdy przyprowadza Matyldę do jego biura. Facet nawet dziecko ma gdzieś i traktuje je z góry, jakby było złem koniecznym, co sprawia, że ciężko jest go obdarzyć jakąkolwiek porcją sympatii. Przynajmniej na początku, bo kolejne wydarzenia przeplatające się w książce, pozwalają na to, by wyrobić sobie dokładniejszą opinię o bohaterach.
I skoro o akcji mowa... Zacznę od tego, że ten tytuł naprawdę mi się podobał, ale akcja pędziła zdecydowanie za szybko. Całość jest upchnięta w zaledwie 300 stronach, przez co jedno wydarzenie goni drugie i chwilami jest bardzo ciężko wczuć się w przeżycia bohaterów w danym momencie, gdyż kilka stron dalej otrzymujemy kolejne emocje, odnoszące się do zupełnie nowej sytuacji. Przyznam szczerze, nie przepadam za takim pośpiechem w książkach, bo nie pozwala mi się on zżyć z bohaterami. Niestety mam też ale do tempa, w jakim zrodziło się uczucie pomiędzy Igą a Wiktorem. Po pierwszym rozdziale liczyłam na większą dawkę hejtu, który stopniowo odchodziłyby w zapomnienie wraz z czasem, jaki oboje poświęciliby na to, by się lepiej poznać. Oni najzwyczajniej w świecie, w jednej chwili się nienawidzili, a w kolejnej pokochali i jest to dla mnie największy minus, wynikający z pośpiechu jaki w tę historię wdrożyła autorka.
Na plus jest za to zwrot wydarzeń i fakt, że Wiktor nie jest typowym prezesem i ma swoją przeszłość, która nie należy do kolorowych. Iga stopniowo ją odkrywa, zagłębia się w świat Wiktora i próbuje się w nim za wszelką cenę odnaleźć, co nie jest tak łatwe jakby sobie tego życzyła. To rodzi sporo konfliktów, z którymi oboje muszą sobie poradzić i chociaż sam zamysł jest świetny i wplecenie w to wątku nielegalnych działań przemawia do mnie w stu procentach, to znalazło się tam w moim odczuciu kilka absurdów. W tym jeden, największy - oboje nie darzą się sympatią, dopiero się poznają i mają za sobą zaledwie kilka spotkań. Wiktor w takiej sytuacji, jak gdyby nigdy nic opowiada Idze o swoich nielegalnych interesach i powiązaniach z mafijnym światem. Nie ma dla niego znaczenia to, że siłą rzeczy ma przed sobą obcą kobietę, której nie zna i o której niczego nie wie. On po prostu chwali się tymi mafijnymi powiązaniami, jak jakimś luźnym hobby godnym podziwu. Innych, nieco mniejszych absurdów było kilka i ciężko było przymknąć na nie oko, ale ostatecznie wynagrodziły je drobne zwroty akcji, które nadały smaczku całej tej historii.
Reasumując, książka jest jak najbardziej warta uwagi, ale trzeba się liczyć z tym, że akcja naprawdę pędzi i może się to nie spodobać osobom, które lubią takie rozwijające się wolniej. Osoby nie lubiące absurdów też mogą mieć z nią mały problem, jednakże nie zmienia to faktu, że sam wątek jest naprawdę świetny jako całość i mimo tych kilku potknięć polecam, czekając na kolejne tytuły autorki.