Jesteśmy w Niemczech, a konkretnie mówiąc w Berlinie. Ktoś zabił dwóch księży w sposób, który jest rytualny i nawiązuje i do ikonografii chrześcijańskiej i to mitów nordyckich. Płonie osiedle, którego mieszkańcy są imigrantami. Minister obrony ma wypadek. Ktoś - tajemnicza i działająca z rozmachem organizacja - chce zdestabilizować Niemcy, przejąć władzę, w ostateczny sposób zniszczyć to, co stało się po 1990. Ktoś chce rozbić na kawałki puzzle, które są Republiką Federalną Niemiec. Ten ktoś robi to na wielu poziomach, od dawna drążąc pięknie wypucowaną powierzchnię niemieckiej rzeczywistości.
Jak w każdym dobrym thillerze widzimy wartych siebie protagonistów: szefa policji berlińskiej i jego zaufanych pomocników, dziennikarkę, jej tajemniczego kochanka. Trwa walka z czasem. Czy uda się uratować panią kanclerz? Drugą kobietę na tym stanowisku, kiedy zdrada sięga prawie serca państwa?
Styl, język, obrazyPodoba mi się to, jak pisze Małgorzata Parys. Jej styl jest oszczędny, zdania krótkie, rwane, jakby wiecznie zdyszane. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie, ale wszechwiedzący narrator relacjonuje nam wydarzenia i stany ducha bohaterów z perspektywy ich wnętrza. Starsi z bohaterów przemawiają, młodsi wyszczekują zdania, emocjonalni grzebią się we własnych wnętrznościach, ci pochodzący z dawnego ZSRR wplatają w zdania rosyjski. Każdy bohater ma swój styl, swoją charakterystykę.
Obłędne jest otwarcie akcji ulewą. Ten deszcz, w którego strugach wszystko się zaczyna i który zdaje się być zapowiedzią jakiejś - niesprecyzowanej jeszcze - apokalipsy.
Autorka punktuje czas bieżącej akcji Ma to dwie funkcje. Pierwsza, to naturalnie orientacja czytelnika w tym, gdzie jest. Druga - ważniejsza - to zagęszczanie atmosfery. Wiadomo, że wszystko będzie eskalować, wiadomo, że celem - prawdziwym - są wybory i wygrana w nich. Ale jest i groźba zamachu na kanclerz i kolejnych śmierci, czas ucieka, ale do czego się tak spieszy? Czasem czytelnik traci oddech od tego odliczania.
Są też cytaty biblijne (choć nie tylko) otwierające rozdziały To już inna perspektywa. Nie tyle czasu doczesnego, tego "tu i teraz", ale tego związanego z perspektywą zbawienia (lub jego braku) i z perspektywą historii zbawienia. Bo książka Parys rozwija się na dwóch płaszczyznach. Współczesnej, gdy Niemcy - nie zdając sobie z tego sprawy - balansują na krawędzi katastrofy i historycznej, związanej trochę z wojną, z militarystycznymi tradycjami odziedziczonymi po Prusach, ale przede wszystkim z dziejami pewnej rodziny.
Te dwie perspektywy schodzą się i rozchodzą. Historia przez duże "h" naznacza wybory bohaterów, historia przez małe "h" tworzy z nich ludzi, jakimi się stali. Która jest ważniejsza? Moim zdaniem ta mniejsza, ta bardziej osobista, bo ona ma potencjał zamiany człowieka w bestię.
A bestii nie brakujeUmieszczenie akcji w Niemczech, w Berlinie jest genialnym zabiegiem
Z jednej strony, wiadomo, że od wojny francusko-pruskiej ze strony Niemiec można się spodziewać wszystkiego, a nie tylko zimnowojenne schematy wymagały umieszczania za naszą zachodnią granicą akcji książek i filmów o przebudzeniu zła. Wiadomo także, że ruchu neofaszystowskie są faktem. Czyli - zakotwiczenie w rzeczywistości jest i to mocne.
Z drugiej zaś strony, akcja niekoniecznie jest o odrodzeniu kolejnej wersji faszyzmu, nie w czystej postaci. Nie. Akcja jest o sile odśrodkowej, o osobistych fobiach, ambicjach i potrzebie zemsty. A to może zdarzyć się wszędzie. Także u nas. Ale umiejscowienie akcji bezpiecznie, za granicą, tworzy pewien dystans, który jest także dystansem poznawczym. łatwiej analizować coś, co jest dalej od nas.
Mniej boli konstatacja, że wszystko i zawsze może się zwalić na głowę, a instytucje polityczne są łatwiejsze do obalenia, niż nam się wydaje.
"Książę" Magdaleny Parys to dobra książkaI polecam ją wszystkim miłośnikom thrillerów politycznych
Ma jednak swoje wady, ale o nich - na
www.veryurbanfantasy.plDziękuję Wydawnictwu Agora za egzemplarz recenzencki!