Gdy biorę do rąk książkę Kurta Vonneguta wiem, że się nie zawiodę. Ironia, sarkazm i mnóstwo specyficznego humoru, który odwołuje się do intelektu.
Kolejny tom Kurta Vonneguta opublikowany przez wydawnictwo ZYSK opowiada historię tajemniczego malarza, który stracił chęć do życia. Właściwie nawet nie wiadomo, czy Rabo Karabekian potrafi rysować. Wiemy jednak z pewnością, że coś ukrywa. W swoim spichrzu na kartofle skrywa wielką zagadkę. Zupełnie jak legendarny Sinobrody.
Rabo Karabekian to malarz, który sam uważa, iż nie ma wielkiego talentu. Wprawdzie potrafi krytycznie wypowiadać się o sztuce współczesnej, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie niedostatki sam posiada. W pewnym momencie w jego życiu pojawia się ona. Kobieta, autorka książek, pisząca pod pseudonimem. Postanawia wywrócić jego świat do góry nogami. Gdy wysyła go na wycieczkę, zmienia wystrój wnętrz. Po powrocie malarz widzi obrzydliwą tapetę i jeszcze gorzej pomalowane listwy przypodłogowe… w najgorszym kolorze, jaki tylko można sobie wyobrazić. Dlaczego jej na to pozwala? A może wreszcie ją wyrzuci? Czego ona od niego oczekuje? Przede wszystkim, by napisał biografię. Obiecała mu, że gdy dojdzie do 150 strony, przestanie go kontrolować. Ale nie może przeżyć, że posiada tajemnicę w spichlerzu. Kobieta bardzo chce tam zajrzeć. Czy oprze się pokusie? Vonnegut nawiązuje tutaj do znanej historii Sinobrodego, który zabijał swoje kolejne żony, gdy zajrzały do jego tajemniczej komnaty. Robi się zatem dość tajemniczo i mrocznie.
W swojej okraszonej humorem opowieści, Kurt Vonnegut jak zawsze wcielił się w rolę krytyka współczesności. Główny bohater na wojnie stracił oko, chociaż przyznaje, że sam nikogo nie zabił. Nie da się jednak ukryć, że widmo wojny wywołało dużą traumę. Po powrocie do kraju zrobił to, co należało – ożenił się, spłodził dzieci, ale nic z tego nie wyszło. Owładnięty manią sztuki, nie mógł nagle zamienić się w statecznego ojca i męża. Wspomina także o samobójstwach artystów, przyjaciół. Narracja prowadzona w pierwszej osobie sprawia, że mamy do czynienia z bardzo osobistymi wyznaniami, chociaż utrzymany jest dystans i ironia. Bohater już dawno pogodził się z danym porządkiem w swoim życiu i wie, że nic nadzwyczajnego już go nie czeka. A jednak okazuje się, że wraz z przybyciem kobiety, jeszcze coś może się zmienić. W końcu opisuje swoją historię. Jest pełna skrajności i sprzeczności. Jako artysta ciągle coś tworzy, ale po to, by potem to zniszczyć.
Uwielbiam
wydawnictwo ZYSK za to, że wydaje książki Vonneguta. „Sinobrody” to powieść, do której mam szczególny sentyment, ponieważ została napisana w roku mojego urodzenia. Vonnegut, w fikcyjnej biografii malarza Rabo Karabekiana, zastanawia się, czy jest coś, co jest w stanie pomóc ludziom w starciu z traumą. Czy rodzina jest w stanie nas wyleczyć? A może jednak będzie to sztuka? Niestety odpowiedź nie jest jednoznaczna i jak zawsze u Kurta – diagnoza ludzkości nie jest zbyt optymistyczna. Mogę Was jednak zapewnić, że jest to proza najwyższych lotów. Literatura, która skłania do refleksji i serwuje mądry, intelektualny humor.