Rafał Terlecki powraca. Że taki powrót nastąpi było wiadome już wiosną br. kiedy to w księgarniach pojawił się pierwszy tom cyklu, debiutującego wówczas Piotra Gajdzińskiego. Owszem, Autor debiutował "Sierocińcem janczarów" ale wyłącznie jako powieściopisarz, bowiem ma na swoim koncie kilka tytułów z gatunku literatury faktu, m.in. biografię Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego. Beletrystyka to jednak zupełnie inna bajka, więc gdy w to wchodzisz, to nieważne co wcześniej napisałeś, debiutujesz jeszcze raz. "Sierociniec janczarów" pozytywnie mnie zaskoczył, był to bardzo dobry kryminał, który łączył przeszłość z teraźniejszością; który miał tajemnicę i swoją dynamikę. Byłem więc bardzo ciekaw drugiego tomu zwłaszcza, że nie wszystko w tym pierwszym zostało rozstrzygnięte. Dlatego też - i tu mała rada - najlepiej tę historię zacząć od samego początku. W "Szczurzym szlaku" po prostu zbyt wiele wydarzeń nawiązuje do pierwszego tomu, więc aby nie drapać się w głowę i nie zastanawiać się "o co kaman", to musicie zacząć od "Sierocińca janczarów".
"Szczurzy szlak" rozgrywa się rok po wydarzeniach z pierwszej części. Rafał Terlecki wraca do Wolsztyna, aby spotkać się z nauczycielem miejscowego liceum. Facet chce poznać prawdę o dziejach swojego dziadka. Sprawa sięga czasów II wojny światowej, ale - jak się wydaje - wciąż ma wpływ na teraźniejszość. Tym bardziej, że zaczynają ginąć ludzie, jak choćby pewien pracownik wiedeńskiego Muzeum Historii Sztuki, który był dopiero co odnalezionym kuzynem naszego nauczyciela. Przypadkowe potrącenie? Początkowo wszyscy w to wierzyli, ale gdy Terleckiemu ktoś porywa żonę, kurtyna pozorów opada i zaczyna się naprawdę ostra gra. Osoby stojące za porwaniem, chcą, aby dziennikarz odpuścił sobie temat. Problem w tym, że Rafał bardzo nie lubi, gdy ktoś wywiera na niego presję. Wtedy przynosi to odwrotny skutek do zamierzonego, a poziom determinacji niebezpiecznie się podnosi osiągając pułap "za wszelką cenę". Tak jest i tym razem i Terlecki z pomocą sprawdzonych przyjaciół, zrobi wszystko, aby odkryć szlak człowieka, który przez całe dziesięciolecia ukrywał się przed światem...
Piotr Gajdziński już w pierwszym tomie pokazał, jak sprawnie połączyć historię i współczesność. Tam, podobnie jak w "Szczurzym szlaku" fabuła biegnie dwutorowo i to jest dobry zabieg, bo możemy jeszcze bardziej wgryźć się w tę opowieść. A jest ona mroczna, zawiła i wielowątkowa, nasączona emocjami i dynamiczną akcją. Nie jest to jednak akcja jaką znamy chociażby z cyklu powieści o Reacherze, ale jak na kryminał, wiele się tu dzieje. To jest oczywiście plusem tej książki, bowiem co jak co, ale senna atmosfera zwyczajnie nie pasowałaby do tej konkretnej opowieści.
"Szczurzy szlak" to kryminał z nazistami w tle; to powieść o zbrodniarzach i ich ofiarach, o piekle wojny, o zerwanych więziach, o potrzebie poznania dziejów własnych przodków i o ideologii, która niesie zniszczenie i śmierć. Piotr Gajdziński umiejętnie zawiązuje kryminalną intrygę i dawkuje nam odpowiedzi na kolejne nurtujące nas pytania. Główny bohater może i ciut za dużo chleje, ale nie sposób go nie lubić, zwłaszcza, że reprezentuje raczej wymarły gatunek dziennikarza śledczego, ale takiego - wiecie - nie dość, że z krwi i kości i powołania, to jeszcze z jajami. Takiego, którego nie da się kupić, który z metaforyczną saperką w dłoniach kopie i poszukuje, a czasami nią przywali. No i poszukuje prawdy, czyli - mam takie wrażenie - kolejnego zanikającego zjawiska w polskich mediach.
Piotr Gajdziński potrafi zainteresować Czytelnika, wciągnąć go w wir wykreowanych przez siebie wydarzeń. Jego styl jest niewymuszony i lekki, dialogi zgrabnie poprowadzone. To dało się już zauważyć w "Sierocińcu janczarów", a "Szczurzy szlak" tylko to potwierdził. W sumie wyszedł bardzo dobry dyptyk, który z przyjemnością Wam polecam. Zwłaszcza jeśli jesteście fanami gatunku i macie po dziurki w nosie kolejnego policyjnego kryminału, z kolejnym sztampowym gliną. Tu tego nie znajdziecie. I całe szczęście!
© by MROCZNE STRONY | 2023