"Kukułcze Jajo" to najnowsza powieść kryminalna autorstwa Camilli Läckberg, znanej ze swojego talentu do konstruowania zawiłych fabuł i tworzenia interesujących postaci. Kolejny raz (już jedenasty) zabiera nas do charakterystycznego, skandynawskiego miasteczka – Fjällbacki. To ta seria sprawiła, że zyskała sobie rzeszę wiernych czytelników na całym świecie. Jednak w tej najnowszej powieści, nie tylko kontynuuje ona to co już dobrze znamy, ale również wprowadza do swojej twórczości elementy mocno światopoglądowe, co dla jednych będzie zaletą, ale siłą rzeczy dla innych wadą.
"Kukułcze Jajo" przenosi nas z powrotem do malowniczego Fjällbacki, gdzie główną bohaterką jest Erica Falck, autorka powieści kryminalnych. Wraz z mężem, Patrikiem Hedströmem, lokalnym komisarzem policji, Erica staje przed zadaniem rozwiązania zagadki z przeszłości.
Powieść "Kukułcze Jajo" zaczyna się obiecująco. Jak możemy się spodziewać, dość szybko ginie jedna osoba, w dość zaskakujących okolicznościach. Wiemy, że kryje jakąś tajemnicę – i choć grono podejrzanych jest oczywiste, to jednak ciężko stwierdzić kto miał motyw aby dopuścić się zbrodni. Dość szybko okazuje się, że śmierć ta może mieć również związek z pewnym pożarem, w którym zginęły dwie osoby blisko pół wieku wcześniej.
Camilla Läckberg szybko ujawnia swoje sympatie polityczne i zapatrywania światopoglądowe, które stają się istotną częścią fabuły. Główna bohaterka, Erica, angażuje się w rozwikłanie sprawy zagadkowej śmierci z przeszłości, gdy jej mąż skupia się na aktualnym śledztwie.
To podejście autorki do tematu może być zarówno zaletą, jak i wadą powieści. Z jednej strony, wprowadzenie wątków społecznych nadaje głębi fabule i pozwala na refleksję nad historią i dzisiejszymi wydarzeniami. Läckberg stara się zrozumieć, jakie były motywacje postaci w latach 80., i jak wpłynęły one na obecne wydarzenia. Jednak w tym przypadku problem polega na tym, że jej lewicowe sympatie są przedstawione zbyt jednoznacznie i nachalnie (przynajmniej w moim odbiorze).
Narracja jest czasami zbyt niezrównoważona, co sprawia, że powieść staje się zbyt mocno upolityczniona. Autorka wydaje się nie pozostawiać miejsca na inne perspektywy czy alternatywne spojrzenie, co może sprawić, że niektórzy czytelnicy poczują się zdominowani jednym punktem widzenia.
Wątki kryminalne, które są tradycyjnie silną stroną twórczości Läckberg, również cierpią na skutek nadmiernego zaangażowania w społeczne aspekty fabuły. Sprawa zabójstwa schodzi na drugi plan i zdecydowanie mniej jest tu opisu trwającego śledztwa niż w pierwszych tomach cyklu. To może rozczarować tych czytelników, którzy sięgnęli po książkę oczekując przede wszystkim klasycznego kryminału.
Jednak warto podkreślić, że mimo tych zastrzeżeń, "Kukułcze Jajo" nadal posiada wiele cech charakterystycznych dla twórczości Camilli Läckberg. Bohaterowie są nam znani i lubiani. Autorka potrafi przedstawiać ich w taki sposób, że czytelnik może się łatwo utożsamiać z ich przeżyciami. Fabuła, choć mogłaby być bardziej złożona, jest intrygująca i nie brak tu zwrotów akcji, które trzymają w napięciu do samego końca. To również książka, która zawiera odniesienia do wcześniejszych tomów serii, co z pewnością ucieszy fanów Fjällbacki.
Podsumowując, "Kukułcze Jajo" to kryminał, który posiada niewątpliwe zalety i czyta się go niezwykle szybko. Niestety nie jest jednak pozbawiony również wad. Fani Camilli Lackberg na pewno dostrzegli zmiany w jej książkach. Z każdą kolejną coraz bardziej forsuje swoje poglądy, które odważnie wyraża Erica Falck będąca bez wątpienia wzorowana na pisarce. To nieco zbyt nachalne podejście do wątków politycznych i społecznych może być momentami ciężkostrawne, zwłaszcza dla tych, którzy oczekują przede wszystkim klasycznego kryminału. Warto dać jej szansę, ale z otwartym umysłem i świadomością, że jest to literatura, która wyraźnie reprezentuje konkretne poglądy autorki.