Głęboki kryzys tożsamości Rosjan po rozpadzie ZSRR, utracone marzenie o kapitalistycznym dobrobycie, tęsknota za utraconym poczuciem supermocarstwa, bieda spowodowana rozkradzionym majątkiem państwa ujawniła pragnienie społeczeństwa do posiadania silnego przywódcy. Wybitny matematyk Boris Bieriezowski wraz z resztą "wielkiej siódemki" najbogatszych oligarchów zrozumieli, że potrzebują nowego uległego, bezbarwnego następcy urzędującego prezydenta, który będzie jedynie zarządzającym pod dyktando oligarchów. Tym idealnym kandydatem, a dla społeczeństwa człowiekiem czynu, stał się ówczesny premier, Władimir Putin.
Pierwszym krokiem po objęciu prezydentury stało się dyscyplinowanie wolnych mediów. Oligarchowie usłyszeli, że mogą zachować majątki po reprywatyzacji, ale warunkiem jest nie ingerowanie w politykę. Szybko znaleźli azyl głównie w Wielkiej Brytanii, która stwarzała dla oligarchów możliwości ukrycia swoich fortun, wyprania brudnych pieniędzy i uzyskania odpowiednio wysokiego statusu społecznego i wkroczenia do najwyższych kręgów socjety.
Jednak stając się przeciwnikiem rosyjskiego rządu znaleźli się na celowniku.
Opozycjoniści, kontrkandydaci w wyborach prezydenckich, nieprawomyślni politycy, dziennikarze, ludzie krytykujący władzę tracili życie od trucizny, kul, wypadali z okien, ulegali wypadkom samochodowym lub byli wysadzani. Skrytobójstwo było skutecznym instrumentem władzy oraz elementem zakrojonego na szeroką skalę programu podkopywania stabilności państw zachodnich.
Po tytule i opisie wydawniczym spodziewałam się innej budowy tego reportażu. Znaczna część opisuje dojście Putina do władzy, wraz ze wszystkimi przebytymi szczeblami kariery i głównie na tym koncentruje się historia. Choć fabuła była prowadzona chronologicznie, sprawiała wrażenie chaotycznej. Autorka odchodziła od wątku głównego i przeskakiwała w przeszłość, bądź przyszłość. Przykładowo: oligarcha wychodził z budynku, podjeżdżał samochód, z którego wysiadał mężczyzna i było opisywane ich pierwsze spotkanie dwa lata temu, które dodatkowo zbiegało się z wydarzeniami przedstawianymi wcześniej. Dalej opisywane były ich dalsze powiązania, aż do momentu, gdy padał zwrot w stylu: "Dlatego nie było dla niego zaskoczeniem, gdy trzy tygodnie później...". Następnie fabuła niejako wracała na poprzednie tory, aż do kolejnego rozgałęzienia historii.
Kolejnym elementem, psującym odbiór reportażu, były opisy ubioru, krajobrazu, zjawisk atmosferycznych. Przedstawione one zostały na tyle szczegółowo, że ciężko przyjąć je do wiadomości jako fakt. Skąd autorka mogła wiedzieć, że po wyjściu postaci z restauracji padał ulewny deszcz, a przemoczeni przechodnie walczyli z parasolkami, bądź co myślał oligarcha patrząc ze swojego jachtu na kolory nieba malujące się podczas zachodzącego słońca.
Z biegiem upływu stron, książka podążała ku wydarzeniom, na które wskazywał tytuł i opis. Tu mam kolejne zastrzeżenia, co do budowy fabuły. Bardzo szczegółowo opisywane były wydarzenia sprzed zamachu na danego oligarchę (wraz z niewiarygodnymi opisami i "rozgałęzieniami" czasowymi, o których wspominałam), a samo zdarzenie mające na celu zlikwidowanie przeciwników rosyjskiego prezydenta, pobieżnie i oszczędnie.
Reportaż koncentrował się na relacjach między ojcem chrzestnym rosyjskich oligarchów Borisem Bieriezowskim, a jego protegowanym Władimirem Putinem. Ukazywał jak osoba, której rosyjski prezydent zawdzięczał pozycję stała się wrogiem rządu.
Dla osób nieznających historii poczynań rosyjskiej władzy - polecam. Osobiście liczyłam na inną budowę reportażu, więc jestem nieco rozczarowana.