Jakie to było przyjemne przeczytać książkę pisaną sercem, pozbawioną uniesień nad błyskotliwymi umysłami naukowców, którzy przeprowadzają różne eksperymenty i testy na zwierzętach. Serio.
Ktoś może powiedzieć, że w zasadzie nie trzeba być hodowcą, naukowcem czy znawcą krowiego tematu, żeby wiedzieć, że poszczególne zwierzęta różnią się między sobą charakterem i temperamentem. To taka jakby oczywista oczywistość, ogólna powszechna wiedza, prawda? Powiedziałabym, że nie do końca. Bo czym innym jest świadomość tego, że jakaś tam krowa w jakimś tam stadzie lubi jeść jabłka podawane przez konkretną osobę o pewnej ustalonej porze, a czymś innym jest sytuacja w której ta krowa staje się dla nas indywidualną jednostką. Grubaśką, Mersey, Amelią czy Czarnulą.
Dzięki książeczce Rosamund Young krowy zyskują twarze - stają się odrębnymi postaciami. Różnią się między sobą, nawiązują przyjaźnie, obrażają się, proszą o pomoc czy podobnie jak mój Paszczak nawiązują z człowiekiem kontakt wzrokowy w pewnym bardzo konkretnym celu. ,,No weź się podziel tym jabłuszkiem, człowiek.''
Taka antropomorfizacja, w czasach gdy większość z nas z krowami styka się głównie w postaci mięsa mielonego z Biedronki, jest moim zdaniem bardzo ważna i w pewnym sensie potrzebna. Dzięki temu po raz kolejny uświadamiamy sobie, że zwierzęta wcale tak bardzo się od nas nie różnią - myślą, czują, przeżywają, bawią się... Pamiętanie o tym jest bardzo ważne w świecie, w którym nasza więź z przyrodą jest mocno zaburzona, a czasami wręcz zostaje brutalnie zerwana.
Podobnie ważne jest uświadamianie odbiorcy tego, w jaki sposób wygląda hodowla przemysłowa krów mlecznych i tych, które są przeznaczone na mięso. W ,,Sekretnym życiu krów'' temat ten zostaje poruszony w kilku miejscach - autorka sygnalizuje również istnienie dość ważnych problemów związanych z karmieniem zwierząt w hodowlach masowych. Jej zdaniem, słusznym swoją drogą, takie zwierzę nigdy nie będzie szczęśliwe, dobrze odżywione, zdrowe i wykarmione. Jego podstawowe potrzeby nie zostaną spełnione nawet w niewielkim stopniu. Jak zatem można oczekiwać, że tanie mięso będzie mięsem dobrej jakości? I jak można dziwić się wzrastającej liczbie alergii żywieniowych?
W porównaniu z warunkami takich hodowli ekologiczne gospodarstwo, które autorka prowadzi jawi się jako krowi (i kurzy, i owczy) raj na ziemi. Zwierzęta mogą paść się gdzie chcą, mają do dyspozycji spory teren, opiekują się nimi uważni i empatyczny ludzie, ich dieta jest urozmaicona, w razie czego weterynarz czeka na telefon... I tu, rzecz jasna, wkraczają ludzie piszący o hipokryzji autorki i autoreklamie gospodarstwa. Że niby trzeba się było pochwalić. A w ogóle to po co pisze o tym, że zabijanie zwierząt na mięso jest straszne, skoro sama hoduje krowy na mięso? Krytykom odpowiem w dość prosty sposób, choć na przykładzie kur: istnieje przerażająco wielka różnica między życiem, jakie prowadzi kura brojler (która przybiera na wadze tak szybko, że często łamią jej się kości) zamknięta w klatce, w dusznej, głośnej hali chowu przemysłowego, a życiem, jakie prowadzi szczęśliwy, gdaczący kurczak, który może połazić po podwórku, przybrać na masie we właściwym tempie i powygrzewać się na słońcu.
O tę różnicę chodzi. W jakości życia. Nie o samo zabijanie zwierząt na mięso. Autorka nie jest fanatyczną wojującą wegetarianką, która pragnie przekonać wszystkich do tego, że sałatka z sałatą jest lepsza od sałatki z kurczakiem. Autorka pokazuje, choć nie wprost, różnicę między jakością życia zwierząt żyjących w hodowlach masowych i zwierząt żyjących w gospodarstwach.
,,Sekretne życie krów'' jest książką przepełnioną prawdziwą ciepłą miłością do zwierząt. Jest książką-zachwytem nad tymi istotami, które żyją obok nas i bardzo często są niedoceniane, a czasami wręcz zapomniane i zredukowane tylko do mleka, wełny czy jajek. A tymczasem ich życie jest fascynujące i ze wszech miar godne uwagi. Pochylmy się więc nad krowami i poświęćmy im trochę czasu.