Yozo Oba w momencie gdy go poznajemy jest za ledwie kilkuletnim chłopcem, dzieckiem wciąż jeszcze ciekawym świata, ale pełnym lęku. Pragnącym zrozumienia i uwagi, ale powoli uświadamiającym sobie, że w oczach społeczeństwa nie nie spełnia norm, przerażonym wizją zupełnego braku akceptacji. Obserwujemy proces jego dorastania, na przestrzeni kilkunastu stron zmienia się w kryjącego za maskami nastolatka, chwilę później czytamy o jego pierwszych krokach w stronę dorosłości. Czytelnik przekonuje się jak pod wpływem wydarzeń, pozornie nawet nie wiele znaczących, może ukształtować się psychika człowieka pozbawionego nadziei...
Bez wątpienia autor na przestrzeni krótkiego utworu zdołał stworzyć silny i realistyczny portret człowieka, który chyli się ku upadkowi. (Można się wręcz pokusić o cyniczny żart, że Yozo jest prawie personifikacją dekadentyzmu) Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona sposobem w jaki pisarz obrazował emocjonalne aspekty perspektywy postaci. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak adekwatnym przedstawieniem cierpienia, niezbagatelizowanym, nieuproszczonym w sposób absurdalnie teatralnym. Dazai niewątpliwie miał talent do dobierania słów tak, aby dobitnie przekazały ból, ale jednocześnie były lekkie i ulotne, jak myśli człowieka, który żyje- ten styl pisania pozwala na dogłębne zatopienie się w powieści. Czułam, że przestałam być czytelnikiem, zamiast tego stałam się światkiem tragedii życia codziennego.
Jedynym mankamentem który mi rzucił się w oczy podczas lektury jest sposób przedstawienia kobiet. Miałam poczucie, że ich emocje, problemy są umniejszane. Zostały opisane w taki sposób, jakby nie były w stanie zrozumieć prawdziwego cierpienia- cierpienia mężczyzny. Użyłabym metafory, że to kolejna książka w której kobieta jest drogowskazem na drodze życia męskiego protagonisty- płeć żeńska istnieje po to, aby popchnąć bohatera ku działaniu. Wyciągnąć z niego to co najlepsze lub rzucić na pożarcie światu. Płeć piękna próbuje posklejać pęknięcia w duszy partnera, lecz nigdy nie będzie mogła tego zrobić, bo jej płeć ogranicza jej percepcję na niedostatecznym poziomie... Mimo, że jestem świadoma aspektów kulturowych, wiem, że myśli pasują do wszechobecnych poglądów w tamtym miejscu i czasie, wciąż lekko mnie to irytowało.
Warto wspomnieć o tym, że Yozo traktuję jako alter ego autora- zwykle staram się oddzielić twórcę od dzieła, lecz w tym wypadku widać wiele zbierzności biograficznych między autentycznym życiem autora, a postacią. Znając fakty z życia autora można dostrzec, że w ostatnim ukończonym przed samobójczą śmiercią utworze próbuje na nowo zdefiniować obraz własnego ja- tchórza lub egoisty, geniusza lub nieudacznika. Nieoszczędza silnie nacechowanych określeń i emocjonalnych monologów, pozwala nam zajrzeć wprost do swoich najgłębszych przemyśleń na swój temat. Jednocześnie uchyla rąbek ważnych refleksji dotyczących natury ludzkiej, mimo upływu lat wciąż aktualnych.
Pisząc recenzję, która zachęca do sięgnięcia, po tą bezsprzecznie wartościową książkę jestem zobligowana ostrzec, że nie jest ona dla każdego. Yozo bał się życia, nie będzie spoilerem powiedzieć tego wprost. Bohater kwestionuje nieustannie normy, wartość życia, można odczuć wpływ nurtów takich jak egzystencjalizm czy dekadentyzm. Pojawia się temat samobójstw, jako myśli, ale również prób podejmowanych przez postacie. Jest to naprawdę ciężka książka, pełna bólu i traum, która może mieć negatywny wpływ na czytelnika- zdecydowanie odradzam zapoznawanie się z nią dzieciom urzeczonym japońską kulturą (uwerzcie mi, znajdziecie mnóstwo pozycji, które będą lepszym wprowadzeniem, a nie odbiją się na waszej psychice) oraz osobom które obecnie znajdują się w kryzysie psychicznym i nasuwa się wam chociażby wątpliwość, czy książka nie wpłynie na was negatywnie!