Wiola pracuje w barze. Tak mogło się zaczynać streszczenie realistycznej powieści obyczajowej. Lecz spójrzmy na klientów owego baru. W Lunie biesiadują elfy, wiedźmy, trolle, gobliny, wampiry, wilkołaki, rusałki i wiele innych istot, których my zwyczajni ludzie nie dostrzegamy. To bar jedyny w swoim rodzaju, a powieść z gatunku fantasy dla młodzieży. Dałem do zrozumienia że nie jest to powieść realistyczna, lecz bójki, lecz bójki, które odbywają się w Lunie są jak najbardziej możliwe w naszym, ludzkim, pragmatycznym świecie. Lustro bardzo często pęka, ale nie z dumy bynajmniej.
Pewnego dnia do baru „Luna” przydreptał tajemniczy Szymon. Podarował on Wioli eliksir zwany „Kroplą życia”. Barmanka wypróbowała go na sobie, i ku wielkiemu zaskoczeniu i zdziwieniu, następnego dnia nic nie pamiętała. Niestety, w tym momencie, zapaliła się czerwona lampka. Jako człowiek dorosły, wiele widzący i wiele słyszący, miałem w tym momencie czytania myśli niezbyt „młodzieżowe”. Jeśli kobieta po wypiciu napoju nic nie pamięta, to oczywiście … Wolę nie kończyć zdania. Ma się rozumieć że powieść przeznaczona dla gimnazjalistów nie powinna mieć scen drastycznych. I takich nie ma w „Kropli życia”. To dlaczego tak mi się skojarzyło?
Gdy budzimy się nazajutrz z wielkim kacem i z jeszcze większą amnezją, to co nam pozostaje? Wynająć detektywa aby ustalił co się wydarzyło poprzedniego dnia. To oczywiście żart, i echo dorosłego życia, którym obdarzył mnie los. Jakie rozwiązanie proponuje Autorka – sami o tym się przekonajcie, zaglądając do powieści.
W poprzednim akapicie pozwoliłem sobie na żart, żart dorosłego człowieka. Autorka powieści, równie dorosła osoba, musiała sobie przypomnieć świat gimnazjalistki. Aby być wiarygodną w poruszaniu się w labiryncie gagów, słów i dowcipasów, które powinny znaleźć się na kartach „Kropli życia”. Czytelnik mający powyżej czternastu lat, czytając powieść, z pewnością nie będzie chichotał z zadowolenia. Dla niego te wszystkie koncepty będą znane … z przeszłości. To już było, pomyślałem nieraz. Tak, już to kiedyś czytałem. Ale powieść „Kropla życia” przeznaczona jest dla młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają dopiero przygodę z czytaniem. Oni nie muszą wiedzieć, to co ich rodzice wiedzą. Nie muszą znać tropów literackich, którymi jest naszpikowana „Kropla życia”. Dzieci czują intuicyjnie, sercem. Nie tłumaczmy im że już od dawna pisarze stwarzają z klocków innych twórców.
Bohaterów również. A ci w „Kropli życia” są z krwi i kości zbudowani, z pewnością nie sam papier i długopis jest ich ojcem i matką. Są to z pewnością żywe postaci. Żywe postaci, choć tak naprawdę wymyślone, zwróćcie uwagę na Ceberka. Wymieszane klocki z opowieści mitologicznych.
Jest to powieść młodzieżowa, nie ulega wątpliwości. Zastanawiałem się jednak czy ludzie dorośli – potencjalni rodzice mogą bez żadnego wstydu przeczytać „Kroplę życia”? Tak, oczywiście. Rzecz jasna, powinni brać pod uwagę te wszystkie kwestie, które podjąłem powyżej, ale z drugiej strony nie ma żadnych przeciwwskazań, by człowiek powyżej osiemnastu lat nie mógł odczytać przygód Wioli, barmanki z baru Luna.
Ktoś mi powiedział, że wszystkie książki czegoś uczą. Nawet te nie z naszej półki. Uczą składni zdania, przybliżają świat Autora, a tym samym wzbogacają nasz krąg zainteresowań. Być może zawrzemy znajomość z osobami które uwielbiają tak jak i my „Kroplę życia”? Założycie fanclub? Fanpage? Zaprzyjaźnicie się?To wartość nad wartościami. A przypominam że zaczęło się od kupna/wypożyczenia książki.