Dopiero w trakcie czytania książki doszłam do wniosku, że jest to pierwsza książka fantastyczna polskiej autorki, którą czytam. Wcześniej, o ile dobrze pamiętam, nigdy nie spotkałam się z polską, kobiecą twórczością na temat fantastyki. I nie mogę stwierdzić, że owa książka jakoś wybitnie mnie zachęciła do poznania dalszych dział autorki.
"Naznaczeni błękitem. Księga I" to początek Kronik Drugiego Kręgu. Nie jest zbyt pasjonującą lekturą, ale na bardzo nudne popołudnie nadaje się naprawdę dobrze. Napisana prostym, łatwym językiem, choć niektóre zdania czytać musiałam dwa razy, bo miałam wrażenie, jakby urwały się z choinki. Początek historii nie zachęca do jej dalszego poznania, lecz nie poddawałam się. Brnęłam na przód i z zadowoleniem stwierdziłam, że dalej książka się rozkręca, zaczyna robić się przyjemniejsza i nieco bardziej wciągająca.
Z książek fantastycznych, które ostatnio czytałam, rzadko udało mi się wynieść jakieś wartości. W tej książce nie są one pokazane zbyt wyraźnie, ale Ci, którzy chcą i potrafią patrzeć głębiej, z pewnością je zauważą. Książka ta składa się z kilku długich rozdziałów i prawie każdy opowiada o innym bohaterze i jego przygodach. Dwa lub trzy ostatnie rozdziały jedynie nawiązują do tej samej postaci. Zupełnie inne przygody, inne postacie, lecz każda z nich ma w sobie coś, co warto wynieść i zapamiętać. Braterstwo, przywiązanie, przyjaźń, zaufanie. Oraz odnajdywanie swojej własnej osobowości. Postacie te muszą zmagać się ze swoimi talentami, doskonalić je, pracować nad tym, aby ich maga rozwinęła się i - co najważniejsze - pozostać wtedy sobą. Nie zmieniać się tylko dlatego, że mają coś, czego nie posiadają inny, zwykli ludzie. Jedna z postaci musi zmagać się z ciężką przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć. Przy tym traktowana jest inaczej ze względu na swój niecodzienny wygląd. Ciężko jej o akceptację i zaufanie, lecz nie poddaje się, co bardzo jej się chwali.
Mimo tych pozytywów książka nie jest zachwycającą lekturą. Ja przypięłabym jej pineskę "przeciętna". Powyższe plusy nie zmienią tego, iż częściej zastanawiałam się nad tym, jak szybko skończę czytać tę książkę, niż nad przewijającą się przed moimi oczami historią. Były momenty bardzo zabawne, nawet w chwilach najwyższej grozy. Nie odnalazłam jednak tego napięcia, którego się spodziewałam. Tej siły, która nie pozwoli mi się od owej książki oderwać. Było jedynie kilka momentów, której na dłużej przyciągnęły mój wzrok, znalazły się nawet cytaty, które sobie spisałam, gdyż podczas ich czytania na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Przytoczę jeden z nich:
"- Rachunki znów beznadziejnie. Od kiedy to trzydzieści osiem i siedemnaście daje razem czterdzieści? Wpisujesz, nie licząc, na chybił trafił. A historia zdobycia Pierścienia w Górach Zwierciadlanych też nie tak wygląda. Król Żelazny zdziwiłby się, co też mu się wydarzyło według ciebie.
- Powiedz mu - zaproponował Śpiewam, majtając nogami pod spodem.
- Umarł - powiedział mag chłodno.
- To źle - rzekł chłopiec. - Kiedy pogrzeb?
- Odbył się sto lat temu. Nie spodziewaj się dziś deseru.
Nocny Śpiewak spojrzał spode łba i wcisnął głowę w złożone na stole ramiona.
- Pieprzyć deser - mruknął cichutko, tak żeby tamten nie słyszał."
Moim zdaniem bynajmniej nie jest to książka godna polecenia.