Uwielbiam czytać stare gazety. Uwielbiam oglądać archiwalne wydania Dziennika Telewizyjnego z lat osiemdziesiątych, puszczane na TVP Historia i Polską Kronikę Filmową. Jest coś fascynującego w poznawaniu wydarzeń historycznych z perspektywy ówczesnego „zwykłego człowieka” - w patrzeniu czym żyła ulica i ta pozycja poniekąd mi to umożliwiła, w każdym razie do końca sierpnia 1939 roku …
Książka jest świetnie wydana, gruba, w twardej oprawie, szyta, graficznie utrzymana w klimacie lat 30, z masą ciekawych zdjęć. Pod względem treści jest to spisane dzień po dniu kalendarium roku 1939, oparte w dużej mierze na materiałach prasowych. Na początku każdego, kolejnego dnia umieszczono notkę dotyczącą pogody, zaczerpniętą z „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” („we Lwowie – 5, na Pop Iwanie -12, w Wilnie możliwe zadymki” - to fajnie buduje klimat), potem krótka informacja na temat sytuacji na świecie, następnie fragment artykułu prasowego („Kurier Warszawski”, „IKC”, „Dziennik Bydgoski”, „Robotnik” itp.) na tematy codzienne (czasami ocierające się o dzisiejszy „Super Ekspres”), czasami zamiast artykułu jest fragment, bardziej osobistego, pamiętnika czy wspomnień, powiązany z jakimś szczególnym wydarzeniem mającym miejsce tego dnia. Na koniec dostajemy krótki komentarz jednego z trzech historyków odpowiedzialnych za książkę. Muszę przyznać, że całość robi naprawdę dobre wrażenie, wybrane przez autorów treści budują napięcie i atmosferę, że coś wisi w powietrzu, przynajmniej do końca sierpnia 1939 roku …
… bo wraz z końcem sierpnia 1939 roku z książki znika prasa. Sprawdziłem na Wikipedii, że taki IKC wychodził do 26 października 1939 roku, po czym jego miejsce zajął gadzinowy „Goniec Krakowski - nie wiem czy jego wojenne numery nie przetrwały do naszych czasów, czy po po prostu autorzy stwierdzili, że nie będą brali materiałów z gadzinówek, ale moim zdaniem książka bardzo na tym traci.
Czym w takim razie zapełnione jest kalendarium począwszy od września 1939 roku? Fragmentami wspomnień znanych i mniej znanych (dzisiaj) ludzi między innymi Zofii Nałkowskiej czy Eugeniusza Kwiatkowskiego, notką autorów na każdy dzień i krótkim komentarzem.
Czy warto poznać „1939 ...”?
Tak warto. Chociaż muszę przyznać, że o wiele bardziej wciągnęła mnie część przedwojenna, niż wydarzenia po 1939 roku (wolałbym artykuły z gazet, nawet gadzinówek, niż tylko wspomnienia) jednakże sam pomysł i wykonanie jest według mnie świetny – na przeszło 800 stronach umieścić każdy z 365 dni 1939 roku – ostatniego roku pokoju, pierwszego roku wojny, dla mnie jako dla amatora historii super sprawa.