Kiedy dym się rozwiewa i stygną popioły, jeden płonący żar może rozpalić rewolucję…
Księżniczka Theodosia przez dekadę była więźniem we własnym kraju, we własnym domu. Dzielnie znosiła wszelakie tortury fizyczne i psychiczne, jakich poddawał ją Kaiser. Z pomocą niezastąpionych sojuszników udało jej się wydostać i zdobyć armię rebeliantów gotowych ją poprzeć i za nią do ostatniego tchu walczyć. Jednak we krwi Theo płonie silny, szukający ujścia ogień, a ona doskonale wie, że tylko dzięki niemu będzie zdolna pokonać nowego wroga — przerażającą Kaiserinę. Przepełniona magią, determinacją i silną wolą walki za Astreę, Theo rusza w bój, gotowa spopielić każdego i wszystko na swej drodze.
Ah, jakie to było dobre zakończenie trylogii. Pełne napięcia, intryg i szalonych planów bitewnych! Laura Sebastian idealnie domknęła wszystkie wątki i odpowiedziała na wszelakie pytania, które nasunęły mi się w trakcie. Dodatkowo autorka doprowadziła mnie do niespodziewanych łez na ostatnich stronach lektury. Emocje sięgały zenitu, to trzeba przyznać!
„Pani dymu” skończyła się w takim momencie, że koniecznie chciałam wiedzieć, co nastąpi dalej. Akcja nie zwolniła nawet na początku „Królowej żaru”. Autorka wrzuca nas w wir wydarzeń i nie zwalnia nawet na chwilę. Sprawnie operuje wątkami i przedstawia nam najważniejsze informacje z pierwszej ręki, jednocześnie mając asa w rękawie i rzucając nim w nas niespodziewanie.
Jeśli czytaliście poprzednie tomy i tam podobały się wam intrygi oferowane przez autorkę, to i w tej części je pokochacie, bo jest ich zdecydowanie więcej. Ta część aż kipi od spisków, niebezpiecznej i doprowadzającej do szaleństwa magii, walk i usilnych prób przetrwania.
Również bohaterowie w tym tomie przechodzą przemiany. Theodosia, która w drugiej części pod koniec musiała dokonać ważnego wyboru, ponosi teraz jego konsekwencje i próbuje oswoić się z silną mocą krążącą w jej żyłach. Zmierzenie się z Kopalnią Ognia zmieniło ją i jej moc. Widać również, że lata tyranii Kaisera wywarły na nią znaczny wpływ. Do tej pory dziewczyna zmaga się z koszmarami i za wszelką cenę pragnie pozbyć się wrogów ze swojego królestwa.
Nie zapominajmy także o pobocznych postaciach, bo Laura Sebastian w „Królowej żaru” poświęciła im więcej miejsca i znacznie przybliżyła ich obraz. Ukazała ich lęki, pragnienia, marzenia i skrywany do tej pory ból. Pokazała jaką drogę przeszli, aby znaleźć się właśnie w tym miejscu, w którym przebywają.
To, co również bardzo mi się podobało, to wojenna taktyka, w której nie wszystko idzie gładko i precyzyjnie, a przede wszystkim po myśli bohaterów. Postacie same przyznają się, że często liczą na łut szczęścia, bo ich plany bywają niedopracowane, przez co ponoszą konsekwencje i muszą zmagać się z podjętymi decyzjami, które przekładają się na setki, tysiące osób.
Nie obyło się jednakże bez minusów, a głównym jest trójkąt miłosny, za którym nie przepadam. Uważam, że obyłoby się bez niego i mimo to, że w tej części jest go zdecydowanie mniej niż w poprzednich, to konfrontacje Theo z Blaisem czasem doprowadziły mnie na skraj irytacji. Są także momenty, w których Theodosia bez żadnego przeszkolenia potrafi kontrolować bez problemów swoją moc, aczkolwiek nie są to rzeczy, które zmniejszyłyby mi pozytywny odbiór tej lektury.
Historia Theodosii to opowieść o sile przetrwania, nadziei, zdradzie, miłości, przyjaźni, walce o lepszą przyszłość, magii tak silnej, że doprowadza do szaleństwa i przede wszystkim zaufaniu. Nie żałuję ani sekundy spędzonej przy trylogii Księżniczki popiołu, a jeśli jeszcze jej nie znacie, to najwyższa pora po nią sięgnąć!