Kiedy mała Łucja otwiera drzwi pewnej starej szafy, życie całego jej rodzeństwa zmienia się na zawsze. Odtąd rzeczywistość, w której żyli - ta, gdzie toczy się okrutna wojna - przestaje mieć znaczenie. Teraz liczy się już tylko wyzwolenie Narnii z rąk Białej Czarownicy. A legenda głosi, że Piotrowi, Zuzannie, Edmundowi oraz Łucji może się to udać, nie samotnie oczywiście, ale z pomocą wszelkich mitycznych (i nie) stworzeń zamieszkujących krainę od wielu lat skutą lodem za sprawą złej królowej.
Nawet jeśli ktoś nie czytał książki Lewisa, ani nie widział filmu na jej podstawie, z całą pewnością ni mniej, ni więcej orientuje się w fabule. Tak było ze mną, do czasu, kiedy podczas minionych dopiero Świąt Bożego Narodzenia Telewizja Polska puściła film, co było dla mnie bodźcem do sięgnięcia po papierowy pierwowzór. I w ten sposób trafiłam do Narnii - nie przez szafę, a za sprawą książki (bo tak przecież też można, prawda?) i poznałam Córki Ewy oraz Synów Adama. To, że Narnia mnie oczaruje było pewne. To, że będę kibicować dzieciom i zwierzętom w zdetronizowaniu Białej Czarownicy też. Usunęłabym tylko motyw z futrami w szafie, bo to mi się kłóci z przyjaźnią, którą Łucja, Edmund, Zuzanna i Piotr nawiązały z mieszkańcami Narnii, nosząc na sobie - jakby nie patrzeć - ich mniejszych braci i siostry. Mogę to jednak zrzucić na karb czasów, w których naturalne futra były niestety popularnym okryciem. Czytając, nie można nie zauważyć inspiracji baśniami, jak choćby „Królową Śniegu” Andersena. Edmund niczym mały Kay trafia do zamku złej królowej, a Łucja jak Gerda wyrusza mu na ratunek. Otoczenie również bardzo podobne, a i sama Biała Czarownica blada, zimna i okrutna jak ta z baśni Andersena. Problem odwiecznej walki dobra ze złem nie jest obcy u Lewisa, a to kolejny motyw charakterystyczny dla baśni. I takich podobieństw jest więcej, a nadaje to całości niezwykły, oderwany od rzeczywistości klimat, w którym można się zatracić. Mam tylko problem z kolejnością czytania poszczególnych części cyklu - podobno wydawane były niechronologicznie, a zacząć należałoby od „Siostrzeńca Czarodzieja”, następnie jest „Lew, Czarownica i Stara Szafa”, a „Książę Kaspian” gości dopiero na czwartym miejscu.
O „Opowieściach z Narnii” właściwie nie ma co pisać. Każdy zna tę historię w jakiejś wersji i choć książkę oczywiście polecam, to film zrobił na mnie chyba większe wrażenie. Nie zmienia to faktu, że jest to przepiękna opowieść, napisana bajkowym językiem i w takim też klimacie. Przekazuje wartości, które nigdy nie tracą na znaczeniu, jak przyjaźń i wzajemna pomoc, a także miłość rodzeństwa do siebie nawzajem. Doskonała dla dzieci, ale równie magiczna dla dorosłych.