Bogowie, którzy już jakiś czas temu zapadli w sen, mają wielką moc. Wzbudzają podziw, jednak mimo, że mieszkańcy Atlantii i Solis ich czczą, to też wielu pamięta do czego się dopuszczali, jak potrafili być okrutni. Nadal wzbudzają lęk, przez co niekoniecznie dobrze ludność o nich myśli. Poppy jest ewidentnie potomkinią bogów. Już w finale poprzedniego tomu pokazała, że jej moc rośnie i może narobić niezłego bałaganu. Jest zdolna do rzeczy które przerażają nie tylko ją. Zaskoczyła tą mocą zarówno siebie jak i innych choć okazuje się, że są osoby, które były świadome do czego może być zdolna i będą starali się jej to uniemożliwić. Czy jest dla Atlantii nadzieją czy zagrożeniem ? Czy potrafi zapanować nad mocą, która wciąż rośnie ?
W tej części dowiadujemy się bardzo wiele. Odkrywamy wraz z Poppy jej siłę, pochodzenie tej mocy, powolutku dochodzimy do tego kim jest, jaka jest prawda o jej rodzinie. Oj tu będzie niemałe zaskoczenie. Ile tajemnic skrywają pozostali bohaterowie tej serii ? Jak ich sekrety, czy niedopowiedzenia wpłyną na losy Poppy i jej męża , jak i samej Atlantii ? Jak wiele może napsuć urażona duma i wstyd zdradzonej żony… ?
Casteel drażnił mnie tu wyjątkowo mocno. Rozkochany Atlant, który wręcz całuje ziemię, po której stąpa jego luba i wciąż dba o to żeby jej kłębuszek był zaspokojony, to niekoniecznie to co lubię w bohaterach męskich. W moich oczach wręcz sporo stracił na tej …męskości. W sumie były chwile gdy ta dwójka przypominała mi Bellę i Edwarda ze Zmierzchu. Podobnie się zachowywali jak tamci po przemianie Belli w wampira. On był nad wyraz troskliwy, ona zaskakująco opanowana. Co nie znaczy, że nasza Poppy stanie się tu wamprem. To bardziej skomplikowane. W sumie już momentami zupełnie nie miałam pojęcia do czego autorka zmierza i jakiego twora w końcu z tej bohaterki zrobi, czy w ogóle ją określi czy będzie takim nie wiadomo czym. Ale cierpliwości. Wszystko powolutku się ułoży i w miarę wyjaśni.
Podoba mi się w tej serii to jak autorka w ciekawy sposób opisuje jak Poppy odbiera uczucia innych. Bo to jeden z jej darów i czuje czy ktoś jest zły, nieufny, niepewny itp itd. Każde z tych uczuć ma jakiś smak, który często Poppy opisuje. Co mnie zaskoczyło z kolei to wzmianka o żurku z kiełbasą jako tradycyjnym przysmaku Atlantów. Muszę chyba sprawdzić czy autorka ma coś wspólnego z naszym krajem ;)
Jednak ważniejsze jest to, że swoim pochodzeniem Poppy zyskuje prawo do tronu Atlantii. Niekoniecznie jej to na rękę, boi się, że nie podoła obowiązkom, że zbyt wielu nie pogodzi się z tym, że ona na tym tronie zasiądzie. Ale akcja pędzie na łeb na szyję, Ascendenci nie dają spokoju, zagrożenie z ich strony rośnie. Są pomysłowi, kreatywnie tworzą coraz to nowe potwory i mimo, że z pozoru Atlantia jest gotowa do wojny, może się okazać, że ich wojska to jednak za mało.
W ten oto sposób zyskujemy Króla Krwi i Popiołu oraz Królową Ciała i Ognia. Tytuły poszczególnych tomów coraz bardziej nabierają sensu. Treść daje też wyjaśnienie na pochodzenie tych określeń. Trzeba czytać uważnie, każdy szczegół jest ważny i to kocham w dobrej fantastyce.
Tak jak poprzedni tom zostawił mnie ze szczęką na podłodze i wielkim żalem, że nie mam kolejnego w ręce, tak tu jest to wręcz silniejsze uczucie, większy niedosyt i ciekawość - co będzie dalej ?
Muszę się koniecznie dowiedzieć i mam nadzieję, że wydawnictwo nie będzie zwlekać z kontynuacją. Emocji tu nie brakowało, nudy nie było ani grama. Nie da się zaprzeczyć, że autorka ma wiele ciekawych pomysłów na książki. Każda jej seria ma w sobie coś co mnie zachwyca i … uwielbiam ją. Myślałam, że na szczycie zawsze będzie dla mnie Maas ale chyba królowe jednak będą dwie w moim przypadku. Dla Was też ? Czy może macie inną ulubioną autorkę książek fantastycznych ? Chętnie poznam Wasze zdanie.
Tymczasem polecam Wam zarówno twórczość autorki, jak i tę konkretną serię jeśli jeszcze jej nie znacie. I bardzo dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz do recenzji.